Oczywiście sytuacji na Morzu Azowskim i Bałtyckim nie można nawet porównywać. - Cieśnina Kerczeńska ma niejasny status prawny i polityczny. W przypadku Bałtyku nie ma takich wątpliwości. Już choćby dlatego próba przeniesienia przez Rosjan tego scenariusza na Bałtyk, wywołałaby sytuację dużo bardziej niebezpieczną i Moskwa zapewne zdaje sobie z tego sprawę - komentuje prof. Krzysztof Kubiak.
Sławomir Neumann o konflikcie Rosja-Ukraina. Rząd i prezydent oberwali
Nasi marynarze mają do dyspozycji nieco ponad 30 okrętów bojowych ze średnią wieku ponad 30 lat. Najstarsze są 3 podwodne Kobbeny, które mają po 50 lat. Jeden okręt rosyjskiej produkcji klasy Kilo jest nieco nowocześniejszy, ale zbyt często stacjonuje w stoczniach remontowych.
Plany na 10 mld zł i stare okręty w spadku
Choć kolejne okręty trafiają na żyletki, MON nadal nie ma pomysłu na zakup nowych jednostek podwodnych. Program wart nawet 10 mld zł utknął całkowicie. Nie lepiej jest z jednostkami nawodnymi. Tak naprawdę nie mielibyśmy nic, gdyby nie dwie - też wiekowe - fregaty rakietowe ORP Gen. K. Pułaski i ORP Gen. Kościuszko, przejęte od Amerykanów, i korwety: ORP Kaszub i ORP Ślązak, jedyna nowa w tym towarzystwie.
A jak wygląda szczegółowe zderzenie obu potencjałów na Bałtyku? Polska marynarka dysponuje: 2 fregatami, 2 korwetami, 3 małymi okrętami rakietowymi, 4 podwodnymi staruszkami i ponad 30 okrętami pomocniczymi.
Rosjanie we Flocie Bałtyckiej mają z kolei: 2 niszczyciele rakietowe, 3 fregaty rakietowe, 3 okręty podwodne, 60 okrętów pomocniczych i - co najważniejsze - aż 23 korwety. - Rosjanie od kilku lat z powodzeniem dostosowują te małe, zwinne jednostki do przenoszenia dalekosiężnego uzbrojenia. To właśnie korwety ostrzeliwały Syrię, operując na Morzu Kaspijskim - mówi komandor porucznik.
To na ich siłę stawia obecne dowództwo rosyjskiej floty. Eksperci zapewniają, że rzeczywiście są one szczególnie niebezpieczne, bo są szybkie jak niszczyciele, a ich siłę ognia można przyrównać do krążownika. Wszystko to mieści się na stosunkowo niewielkiej jednostce.
"Rosjanie nas przytłaczają"
- Mają również dwie nowoczesne małe korwety typu Bujan-M, które mogą przenosić manewrujące pociski rodziny Kalibr, zdolne do uderzenia w każdy cel na terytorium Polski. Trudno porównać siły obu flot. Bałtycka jest o wiele liczniejsza, a częściowo także bardziej nowoczesna. Dotyczy to szczególnie największych okrętów: niszczycieli, fregat i dużych korwet - mówi Michał Likowski, ekspert wojskowy i redaktor naczelny branżowego miesięcznika "Raport WTO".
W jego ocenie, przy liczbie naszych jednostek i ich uzbrojeniu, Rosjanie po prostu nas przytłaczają. Zakup nowoczesnych okrętów podwodnych pomógłby nieco ten bilans poprawić, ale jak na razie ciągle brakuje nam takich jednostek z pociskami manewrującymi, które znacznie ograniczają ewentualnemu wrogowi możliwość swobodnego poruszania się po Bałtyku.
- Rosjanie posiadają też bojowe lotnictwo morskie, my tylko rozpoznawcze i ratownicze. Jedynym liczącym się atutem są nadbrzeżne wyrzutnie pocisków rakietowych, które mogą uniemożliwić dokonanie desantu na północną Polskę, jednak nie zapewnią panowania nad całym akwenem - dodaje Likowski.
Jednak nowoczesne okręty podwodne, które planujemy kupić w ramach programu "Orka", są trudne do zlokalizowania i nawet w małej liczbie mogą stanowić, dzięki nowoczesnym pociskom, dużo większe zagrożenie niż wiele okrętów nawodnych czy samolotów.
Nowe okręty miały już pływać, ale...
Dlatego w Strategicznym Przeglądzie Obronnym okręty podwodne są przewidziane jako niezbędne do zapewnienia Polsce obronności. Zakup trzech nowoczesnych okrętów jest w planach już od 2009 r.
Pierwsza nowa jednostka miała być przekazana Marynarce Wojennej już w 2017 r. Tak się jednak nie stało. Ponownie nadzieje w marynarskie serca wlał minister Macierewicz, który zapewniał, że w styczniu tego roku poznamy dostawcę - tak się jednak nie stało. Teraz MON na wszelki wypadek nie wyznacza już sobie żadnej perspektywy czasowej.
Warto też zauważyć, że to nie są zakupy w markecie. Od momentu podpisania umowy z dostawcą - w ocenie ekspertów z branży - pierwszy okręt może wejść do służby w czasie od 7 do 10 lat.
- Decyzja został podjęta, ale ciągle zwiększa się dystans między deklaracjami, a wprowadzeniem ich w życie. Mówi się coraz częściej o możliwym leasingu okrętów, tak jakby chciano się jednak z kosztownego zakupu wycofać. Tylko że tu też nie ma konkretów - mówi prof. Krzysztof Kubiak.
Lepiej mieć przyjaciół
Jaki mamy zatem pomysł na rozwój czarnego scenariusza na Bałtyku? - W sytuacji zagrożenia na morzu musimy liczyć na pomoc sojuszników z NATO i pośrednio Szwecji, sprzyjającej sojuszowi - mówi Likowski.
Tyle że w przypadku eskalacji konfliktu dobrze jest zdawać sobie sprawę, że Rosjanie, oprócz Floty Bałtyckiej, mają jeszcze Czarnomorską, Kaspijską, Oceanu Spokojnego i Północną - w sumie ponad 350 okrętów.
Dlatego biorąc pod uwagę możliwość przebazowania z innych akwenów - w ocenie Kubiaka - trudno jest mówić o polskiej możliwości budowania jakiegoś ekwiwalentu Floty Bałtyckiej. Tym cenniejsze są zatem dobre relacje z sojusznikami z NATO. Polityczne konfrontacje na europejskiej arenie na pewno temu nie służą.
27-11-2018
KroolikW polskich warunkach geograficznych, Marynarka Wojenna jest potrzebna chyba tylko do wystawiania kompanii honorowej. Nigdy w dziejach, o sile polskiej … Czytaj całość
28-11-2018
JaKtoś ciężko na to pracował że floty poprostu nie ma...kilka rządów się na to złożyło od lewa do prawa...
27-11-2018
BMFAni slowa o trzymanejw tajemnicy eskadrze Polskiego Lotnictwa Podwodnego !
Rozwiń komentarze (471)