Anarchia, korupcja, chaos, sabotaż. To nietypowe słowa jak na opinię dotyczącą projektu ustaw. A właśnie tak widzą naukowcy ostatni pomysł rządu. Sugerują, że PiS gra tylko do swojej bramki. Kosztem mieszkańców miast.
Prawo i Sprawiedliwość do wyborów szło z dwoma głównymi pomysłami: 500+ i Mieszkanie+. Pierwszy program działa, drugi wciąż nie może wystartować. Choć trwają budowy w całej Polsce, to lokali powstaje po prostu za mało. I wiedzą to na szczytach władzy. Dlatego Ministerstwo Inwestycji i Rozwoju w marcu pokazało ustawę, która ma ułatwić i przyśpieszyć budowanie. I to nie tylko mieszkań w ramach programu, ale po prostu wszystkich nowych lokali.
Aktywiści miejscu już dawno wszczęli alarm - twierdzą, że ustawa jest po prostu szkodliwa. Główny problem ich zdaniem jest jeden: deweloperzy będą mogli budować w zbyt wielu miejscach.
Z kolei sam proces inwestycyjny będzie tak szybki, że nie sposób dokładnie przewidzieć, jak zmienią się polskie miasta. Czy będą coraz przyjaźniejsze i zdrowsze dla mieszkańców, czy zapanuje architektoniczny chaos. Ustawę nazywają krótko: LexDeweloper. A to m.in. dlatego, że - zdaniem aktywistów - tereny zielone będzie można zamieniać w blokowiska bez niczyjej kontroli.
W sprawie ustawy właśnie wypowiedzieli się naukowcy Polskiej Akademii Nauk - a konkretnie Komitet Przestrzennego Zagospodarowania Kraju przy PAN (w tym roku skończył 60 lat). I nie zostawiają na ustawie suchej nitki.
W gąszczu ostatnich wydarzeń, ich uwagi do ustawy nigdzie się nie przebiły. Tymczasem naukowcy nie chcą nawet sugerować poprawek do poszczególnych przepisów. Dlaczego? Bo mogłoby to zostać odebrane jako akceptacja ustawy. A naukowcy ustawę widzą w koszu.
Opinię podpisał prof. Tadeusz Markowski z Uniwersytetu Łódzkiego. Specjalizuje się właśnie w problematyce rozwoju lokalnego, ochronie środowiska i teorii planowania przestrzennego. Ale w skład Komitetu wchodzi w sumie czterdziestu naukowców. Głos Komitetu jest więc sumą opinii kilkudziesięciu ekspertów.
"Nikt nie zastanawia się nad konsekwencjami tego groźnego i nieprzemyślanego aktu ignorującego interesy narodowe w dłuższej perspektywie. Uzasadnienie jest napisane jednostronnie i ukrywa koszty społeczne i ekonomiczne tego aktu. Nie jest to de facto akt, który ma umożliwić przyspieszenie procesów budowy, ale akt, który ma przyspieszyć spekulację gruntami, zachęcić do większej korupcji w tym sektorze i w działalności samorządów terytorialnych" - czytamy w opinii.
Zdaniem prof. Markowskiego propozycja naruszająca konstytucyjne reguły. "Wprowadza tylnymi drzwiami podstawy do dalszej anarchii przestrzennej a przede wszystkim do rozkwitu spekulacji gruntami i przejmowania olbrzymich korzyści z renty budowlanej pod przykrywką zgodności podejmowanych działań z prawem" - pisze.
Prof. Markowski sugeruje, że w wielu miejscach na nowo rozgorzeją lokalne konflikty. Mieszkańcy już istniejących osiedli nie będą zbyt szczęśliwi, gdy pod ich oknami małe parczki zastąpią inne osiedla. O protesty nietrudno.
Naukowcy krytykują przepisy do tego stopnia, że nie chcą ich nawet poprawiać. "Proponowany akt jest na tyle wadliwy i nie do przyjęcia, iż próby pokazywania korekt niektórych rozwiązań mogą być potraktowane, jako poparcie dla tej wadliwej propozycji” - piszą.
"Można uznać, że ustawa ma znamiona sabotażu w stosunku do gmin, w których (...) widać pozytywne skutki korzystania z (...) narzędzi planistycznych. Biorąc pod uwagę powyższe wnosimy o wycofanie się z proponowanych rozwiązań oraz przygotowanie niezależnej, rzetelnej analizy społecznych, ekonomicznych i środowiskowych skutków w przypadku jej wprowadzania" - kończy opinię prof. Markowski.
Naukowcy wskazują, że plany z ustawy nijak się mają do już dawno przyjętych programów. Jednocześnie podkreślają, że nie sposób stworzyć jednego uniwersalnego sposobu lokalizowania nowych osiedli dla całej Polski. Dlatego właśnie od lat zajmują się tym samorządy - bo znają lokalne uwarunkowania.
Dlaczego przepisy miałyby być potencjalnie korupcyjne? Bo inwestorzy mogliby wnioskować o pozwolenia na budowę na terenach, które spod budowy mieszkaniowej były wyłączone. Rada gminy miałaby o tym decydować, a jak wskazują naukowcy - kryteria są bardzo rozmyte. A to mogłoby się skończyć na uleganiu naciskom.
Ministerstwo Inwestycji i Rozwoju, które odpowiada za projekt, nie ukrywa, że na celu ma znaczne przyśpieszenie inwestycji. Na rynku w tej chwili brakuje 500 tys. mieszkań. Zdaniem resortu ustawa ułatwia inwestowanie. I zachęca deweloperów do dalszej budowy. Jednocześnie ustawa przez ostatni czas była na etapie konsultacji społecznych. Te zakończyły się niespełna kilkanaście godzin temu. W skrócie: resort nie miał jeszcze szans na zapoznanie się z uwagami. Odpowie na nie w przeciągu kilkunastu dni.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl