Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Marcin Lis
Marcin Lis
|

Patologia holenderskiego rynku pracy. "Holendrzy wręcz zmuszają do takich praktyk"

140
Podziel się:

Relacje polskich pracowników w Holandii potwierdzają, że w dużej mierze za wyłudzanie zasiłków dla bezrobotnych odpowiadają agencje pracy. Holenderscy politycy wprost mówią o patologiach systemu.

Polenfruade - to nie problem narodowości, a systemu
Polenfruade - to nie problem narodowości, a systemu (STR/ANP)

"Polenfruade", czyli "polskie oszustwo", "Polacy wyłudzają zasiłki dla bezrobotnych", "płacimy za wakacje polskich pracowników" - takie sformułowania w ostatnich tygodniach przetoczyły się przez holenderskie media. To pokłosie materiału programu informacyjnego "Nieuwsuur", w którym pokazano system, dzięki któremu nawet 10 tys. naszych rodaków mogło otrzymać nienależne im świadczenia. Sprawa nie jest jednak aż tak jednoznaczna jak mogłoby wydawać się na pierwszy rzut oka.

Już przed tygodniem opisaliśmy system zbiorowych układów pracy obowiązujący w Holandii. Najpopularniejszy, czyli CAO ABU, dzieli zatrudnienie na trzy fazy. Umiejętne przerywanie tych okresów pozwala przerzucać koszty wynikające z przestojów np. w fabrykach na niderlandzkich podatników.

Cały mechanizm jest stosunkowo prosty. Pracownicy, którzy weszli w tzw. fazę B, czyli wcześniej przepracowali na krótkich jednotygodniowych umowach przynajmniej 78 tygodni, są regularnie „zwalniani”. Wówczas otrzymują zasiłek dla bezrobotnych i czekają na telefon, gdy znów będą potrzebni. Pieniądze mogą dostawać od 13 do 26 tygodni. Bardzo często mieszkają wówczas w Polsce, a nieuczciwe agencje pomagają im tuszować ten fakt. Zasiłek jest bowiem uzależniony m.in. od aktywnego szukania pracy na terenie Holandii.

Zobacz także: Zobacz też: Ekspert ostrzega przed budowaniem siły na krzywdzie pracowników

Relacje Polaków

Po tym tekście za pośrednictwem formularza dziejesiewp.pl otrzymaliśmy bardzo wiele relacji od Polaków, którzy zostali w ten sposób potraktowani przez agencje zatrudnienia. Dodajmy, że to agencje holenderskie. W kilku przypadkach jedne z największych na rynku.

"To nie Polacy oszukują, ale pośrednicy pracy. A kto jest właścicielem największych biur pracy w Holandii? Nikt inny, jak sami Holendrzy. To oni zezwalają, a wręcz zmuszają do takich praktyk. Sam pracowałem w Holandii przez 6 lat. W żadnej firmie nie można było zagrzać miejsca dłużej niż 6 lat. Dzięki temu pośrednicy czerpią największe korzyści" - napisał pan Dariusz.

"Te praktyki zwalniania pracowników stosowane są nagminnie. Sam przebywam teraz na zasiłku drugi raz, bo agencja pracy nie chciała mi dać etapu C. Po pół roku mogę wrócić" - brzmiała kolejna z wiadomości, które otrzymaliśmy.

Następną z opisanych przez naszych czytelników patologii jest wymuszanie na pracownikach korzystania z noclegów oferowanych przez pośrednika. Takie osoby traktowane bowiem są jako "rezerwa", która musi być gotowa na stawienie się w pracy o każdej porze dnia i nocy.

"Holenderski rząd powinien dokładnie prześwietlić działalność wszystkich pośredników, bo to oszuści i wyzyskiwacze" - jednoznacznie stwierdził pan Dariusz.

Perspektywa holenderska

O tym, że powyższe słowa nie są jedynie narzekaniem Polaków, świadczą słowa holenderskich polityków, którzy sprawę traktują nie tylko jako próbę wyłudzania pieniędzy przez konkretną grupę imigrantów zarobkowych, ale problem samego systemu przyznawania zasiłków.

Minister spraw społecznych Wouter Koolmees stwierdził wprost, że praktyka działania UWV (urzędu odpowiedzialnego m.in. za przyznawanie i kontrolowanie zasiłków - red.) wskazuje na to, że pracownicy starali się "nie widzieć" problemu.

Sprawa zasiłków, w której niestety pojawiają się Polacy, będzie przedmiotem zainteresowania holenderskich mediów jeszcze przez przynajmniej kilka tygodni, gdyż obecny minister ds. opieki zdrowotnej Bruno Bruins przez 6 lat kierował... UWV. Zdaniem jednego z posłów opozycyjnej PVV, to właśnie Bruins "doprowadził do obecnego bałaganu". Z kolei przedstawiciel opozycyjnej Partii Socjalistycznej Jasper van Dijk wprost mówi, że w urzędzie panowało przyzwolenie na zatajanie podobnych praktyk, a osoby, które chciały o nich informować, były skutecznie zniechęcane. W urzędzie pracuje 20 tys. osób.

Sprawa trafiła już do parlamentu Królestwa Niderlandów, gdyż do końca września posłowie zasiadający w izbie niższej otrzymają od Koolmeesa list z opisem skali zjawiska. Od jego treści zależy debata poświęcona tej sprawie. W końcu nawet przedstawiciele rządzącej Partii Ludowej na rzecz Wolności i Demokracji przyznają, iż sprawę trzeba wyjaśnić.

W tekście nie podaliśmy nazw firm, które stosują tego typu praktykę. Wysłaliśmy do nich pytania. Wrócimy do sprawy, gdy dostaniemy odpowiedzi.

Byłeś potraktowany przez agencję pracy w podobny sposób? Wiesz o podobnych praktykach w innych krajach? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

praca
wiadomości
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
KOMENTARZE
(140)
Zły
3 tyg. temu
Ich miejsce w swoich melinch.
Zły
3 tyg. temu
Ja w życiu kryminał bym nie zatrudnił i bym w żaden sposób nie pomógł !!!! Ich miejsce w nogach,w wśród normalnych ludzi.Bo to jest prawda ,a nie hejt.
oburzony
5 lata temu
Nasze agencje w podobny a nawet gorszy sposób traktują emigracje zarobkową z krajów byłego ZSRR czy z państw azjatyckich, ciężko pracujący Ukrainiec ma zwykle marne 11 zł za godzinę brutto a agencja która go zatrudnia zarabia w tym czasie 17-25 zł brutto, takie działania są już normą w całej UE
Jonasz
5 lata temu
jak się dobrze przyjrzeć to większość firm tzw. holenderskich jest w rekach żydów. Od lat żydzi ukrywają się pod płaszczykiem firm holenderskich aby nie drażnić ludzi w Europie. którzy maja wyrobione jak najgorsze zdanie o tym narodzie "panów"....
rzr
6 lat temu
pracowalem dla Holendrow w IT. nie polecam straszne sknery.
...
Następna strona