Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Jan Płaskoń
|

Płaskoń: Gdyby Renata Beger wróciła

0
Podziel się:

Przybycie Andrzeja Leppera do Sejmu wydobyło z mroków zapomnienia piękne czasy, gdy stacje TV nie musiały się zbytnio przejmować czym wypełnić program.

Płaskoń: Gdyby Renata Beger wróciła

PrzybycieAndrzeja Lepperado Sejmu wydobyło z mroków zapomnienia piękne czasy, gdy stacje TV nie musiały się zbytnio przejmować czym wypełnić program. Wystarczyło zaprosić do studia posłów Samoobrony, LPR, a zwłaszcza Prawa i Sprawiedliwości, żeby samograj kręcił się od rana do północy.

Stając przed komisją śledczą ds. nacisków Lepper przedstawił arcyciekawą koncepcję jakoby tzw. afera gruntowa i wynikłe z niej następstwa polityczne, włącznie z samorozwiązaniem się parlamentu i utratą władzy przez PiS, były zemstąJarosława Kaczyńskiegoza taśmyRenaty Beger, zmajstrowane specjalnie dla programu _ Teraz my _. Przypomnijmy - bo mogło się zamazać w mrokach zapomnienia - że była kierowniczka sklepu GS oraz punktu skupu Okręgowej Spółdzielni Mleczarskiej sprowokowała wówczas aktyw PiS do złożenia politycznej oferty korupcyjnej, a redaktorzy Sekielski i Morozowski utrwalili rozmowy przy pomocy ukrytej kamery.

Ależ się wtedy działo! Platforma Obywatelska prawie w komplecie zebrała się w środku nocy na Wiejskiej. Po sąsiedzku zaczął obradować klub SLD. Jedni wydawali dramatyczne oświadczenie przy pełni księżyca, drudzy bili na alarm o porannym brzasku. Ramówki informacyjne TV miały zapewniony materiał przynajmniej przez miesiąc, a Morozowski z Sekielskim wyrośli momentalnie na asów polskiego dziennikarstwa.

Niemal w tym samym czasie, gdy Lepper przypominał przed komisją tamte wydarzenia, autorzy _ Teraz my _ przeczołgali przed kamerami ministra sportuMirosława Drzewieckiego. Dziewięć lat temu jeszcze jako zwykły poseł spędzał on sylwestra na Florydzie, gdzie według dziennikarzy miał naruszyć nietykalność cielesną własnej żony, za co został na parę godzin aresztowany.

Minister i - co szczególnie ważne - jego małżonka przedstawili asom dziennikarstwa zupełnie odmienną wersję zdarzeń, wyjaśniając cały incydent jako nieporozumienie wynikłe z niedorozwoju umysłowego amerykańskiej policji i kuriozalnych procedur tamtejszego wymiaru sprawiedliwości.
Emitowany na żywo program stracił dramaturgię i w końcu całkiem się posypał, a nazajutrz rozpętała się w elektronicznych mediach burzliwa dyskusja o poziomie polskiego dziennikarstwa, czyli włażeniu z butami w prywatne życie ludzi.

Zwolennikom tezy, że jest to styl nowoczesnej żurnalistyki, należy się wyjaśnienie, iż Sekielski i Morozowski wcale nie odkryli w tym zakresie Ameryki, ponieważ podobne techniki stosowała już kilkadziesiąt lat temu TVP, przy czym bohaterami ówczesnego ujawniania nagiej prawdy byli wyłącznie przedstawiciele jednej opcji, uznawani przez władzę za prywatnych obywateli. Przeciwnikom metody trzeba natomiast uświadomić niezwykle trudne położenie autorów programu, którzy jako osoby inteligentne musieli zdać sobie sprawę, że jest już po herbacie, że temat się wyczerpał, a tu jeszcze trzeba o czymś przez kwadrans gadać.

Patrząc natomiast na problem w szerszym kontekście, nie sposób pominąć okoliczności, że bojkot TVN przez polityków Prawa i Sprawiedliwości powoduje coraz większe zmęczenie materiału medialnego. Kiedyś wystarczyło wpuścić do studiaPrzemysława Gosiewskiego, żeby napięcie rosło jak u Hitchcoka. Jeśli przyszedł jeszczeJoachim Brudziński, to już na pewno nikt nie przysypiał w studio ani przed telewizorem.

Teraz bojkotowana stacja musi czekać na takie rarytasy, jak pojawienie się w jednym miejscu i czasie mistrza PR Jacka Kurskiego, wybitnego prawnikaZbigniewa Ziobrooraz bardzo zdolnego prawnika Andrzeja Mularczyka. Trzej panowie z PiS bez pomocy redaktorów przez pięć godzin podnosili temperaturę obrad sejmowej komisji śledczej, komplikowali akcję i wprowadzali nowe epizody, żeby na końcu osiągnąć to, co mieli ustalone od samego początku.

Przewodniczący komisji bezskutecznie usiłować nawrócić ich na inny scenariusz, apelując, że zabawa ta sporo kosztuje podatnika. Ależ podatnik doskonale o tym wie! A że gusta mamy różne, jedni przy urnach decydują o tym, że pozostali też muszą płacić rachunek. Taka jest cena demokracji.

Autor jest wiceprezesem Krajowego Klubu Reportażu i redaktorem naczelnym _ Panoramy Opolskiej _.

wiadomości
felieton
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(0)