Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Jan Płaskoń
|

Płaskoń: Podejdź, Jarek, do płota, kiedy ja podchodzę

0
Podziel się:

Co szkodzi Tuskowi obiecać, że po wyborach nie będzie montował koalicji z LiD-em?

Płaskoń: Podejdź, Jarek, do płota, kiedy ja podchodzę

Dwa lata temuJarosław Kaczyńskiteż się zarzekał, że z Samoobroną nigdy i w żadnych okolicznościach. Potem zapewniał, iż z Lepperem oraz Giertychem przynajmniej przez dwie kadencje. Teraz lokuje swoich wicepremierów tam, gdzie kiedyś stało ZOMO. Mężydłę, Borusewicza i Radka Sikorskiego także. Nie ma o czym rozmawiać - odpowiada sarkastycznie, gdy dziennikarz pyta o opinię na temat niedawnych ideowych towarzyszy J. Kaczyńskiego.

ZOBACZ TAKŻE:

Borusewicz: Premier wspiera "lewą nogę" Faktycznie nie ma o czym, ponieważ odpowiedź byłaby banalnie prosta, a przy tym dla indagowanego niewygoda. Dobry budowniczy IV RP to ten, który trwa przy szefie PiS. Jeśli wykona skok w bok, momentalnie zostaje zdrajcą.

Wtedy można o nim powiedzieć tylko tyle, że dobry Indianin to martwy Indianin. Choć ze skokami na polskiej arenie politycznej różnie bywa. Skoro na listach jednej partii znalazł się zapiekły antykomunistaZygmunt Wrzodakobok ostatniego Mohikanina z PZPRLeszka Millera, to któregoś dnia w rządzie Kaczyńskiego może zasiąśćJózef Oleksy. Wystarczy, że obieca: nigdy żadnej koalicji z LiD-em ani z Platformą.

Czy ktoś z Państwa zwrócił uwagę na szczególną zawiłość oceny ludzi na skali wartości premiera? JeśliDonald Tuskogłosi, że nie zaromansuje z SLD i Demokratami, to od razu stanie się innym człowiekiem, godnym publicznej debaty z przywódcą PiS.

Do tego czasu natomiast będzie tylko pomocnikiemAleksandra Kwaśniewskiegoi małym budowniczym III RP. Dla rozjaśnienia choć na chwilę partyjnego galimatiasu wskazane zatem byłoby, żeby szef Platformy posłuchał tym razem swego adwersarza. A po wyborach i tak zrobi co chce, kierując się dorobkiem Jarosława Kaczyńskiego w zakresie dotrzymywania obietnic.

Zaplanowana na poniedziałek debata między obecnym premierem i byłym prezydentem odbędzie się bowiem obok zasadniczej linii podziału sceny politycznej.

ZOBACZ TAKŻE:

Tusk oskarża Kwaśniewskiego i Kaczyńskiego Można z dużym prawdopodobieństwem przewidzieć, że sztab Kaczyńskiego użyje przeciw Kwaśniewskiemu chwytów z obszaru zwalczania korupcji oraz wspierania klubów AA, natomiast specjaliści od twarzy LiD odparują zaściankiem i tragedią Barbary Blidy. W efekcie niewiele z tego wyniknie w kwestii rozstrzygnięcia przy urnach, które gwarantowałby, że za pół roku nie trzeba będzie rozpisywać następnych wyborów.

Decydująca byłaby debata między Kaczyńskim i Tuskiem, ponieważ mogłaby uzmysłowić, że obydwie partie niepotrzebnie wydały fortuny na zwalczanie się przy pomocy kiepskich produkcji fabularnych, gdyż wszystko o nich zostało już dawno temu przeniesione na ekran. Należy jedynie uwspółcześnić klasykę.

Na przykład tak.
- Podejdź, Jarek, do płota, kiedy ja podchodzę - mówi Donald. Rzucają się sobie w objęcia, a obok Nelly Rokita obściskuje się z kotem. Płot upada i odwieczna awantura zaczyna się na nowo.

Prawdziwa przyczyna niemożności ustabilizowania sceny politycznej wynika właśnie z faktu, że jest na niej o jednego Kargula za dużo. Dopóki nie nastąpią przesunięcia w obsadzie ról albo elektorat nie napisze nowego scenariusza, fabuła będzie się powtarzać w nieskończoność. Tyle że widowni coraz mniej do śmiechu.

Autor jest wiceprezesem Krajowego Klubu Reportażu i redaktorem naczelnym "Panoramy Opolskiej".

wiadomości
felieton
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(0)