Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Mateusz Ratajczak
Mateusz Ratajczak
|

Pracujący skazani coraz częściej dają nogę. Służba Więzienna szuka sposobu, jak ich zatrzymać

85
Podziel się:

Więźniowie powinni zarabiać na swoją odsiadkę. I dlatego coraz częściej są wysyłani do pracy. Jak wynika z nieoficjalnych informacji money.pl, Służba Więzienna szuka sposobu na zmniejszenie liczby oddaleń. Idea jest prosta: zatrudniać więcej, nie mieć żadnych zbiegów. Na stole leży pomysł, by pracujących więźniów wyposażyć w elektroniczne bransoletki.

Program "Praca dla więźniów" to sztandarowy program wiceministra Patryka Jakiego. Przynosi korzyści, ale... rośnie liczba więźniów znikających z pracy
Program "Praca dla więźniów" to sztandarowy program wiceministra Patryka Jakiego. Przynosi korzyści, ale... rośnie liczba więźniów znikających z pracy (SZYMON STARNAWSKI /POLSKA PRESS)

Hop! Skok przez płot zakładu pracy. Taką drogę do wolności wybierają niektórzy pracujący więźniowie. Jak wynika z nieoficjalnych informacji money.pl, Służba Więzienna szuka sposobu na zmniejszenie liczby zbiegów. Na stole leży już nowy pomysł: elektroniczne bransoletki.

W 2017 roku 255 osadzonych nie wróciło z pracy do zakładu karnego. Zgodnie z programem ministra Jakiego, mieli dorabiać i wracać do społeczeństwa.Oni woleli jednak wolność. Do więzienia wracać nie chcieli. Taką drogę wybrało ponad stu skazanych więcej niż rok wcześniej.

Tylko w styczniu 2018 roku z miejsca pracy poza więzieniem zbiegło 21 skazanych. Trzech w okolicach Gdańska, dwóch w Katowicach i dwóch w okolicy Warsawy. Aż sześciu "dało nogę" w rejonie Wrocławia (z czterech zakładów karnych w tamtym okręgu). Cześć została złapana, część nie. Na początku marca brakowało ponad 50 osób (z tych, którzy do więzienia nie mieli zamiaru wracać w 2017 roku).

Z nieoficjalnych informacji money.pl wynika, że Służba Więzienna i Ministerstwo Sprawiedliwości szukają rozwiązania tego problemu. Niby skala nie jest wielka, ale to problem wizerunkowy. Polacy więźniów nie lubią. A zwłaszcza tych, którzy są na wolności, a być nie powinni. Dlatego na stole miała się pojawić propozycja, by pracującym więźniom przyznać dozór elektroniczny.

Na rękę lub nogę opaska, a w miejscu zatrudnienia nadajnik. I wystarczy, by kontrolować, gdzie jest skazany. Zniknie z pola zasięgu nadajnika, a w Biurze Dozoru Elektronicznego jest już o tym informacja.

Zobacz także: Zobacz także: Historia kariery Zbigniewa Ziobry

Niektórym skazanym do głowy nie przyszłoby wtedy uciekanie. Tych, którzy jednak dadzą nogę, łatwiej byłoby złapać. I nikt złego słowa nie powiedziałby o sztandarowym programie Patryka Jakiego, wiceministra sprawiedliwości.

O co chodzi?

W Wykrotach było tak: Zbigniew - jeden z pracujących w ten sposób więźniów - wyszedł z firmy, przeskoczył przez płot, wsiadł do czekającego i odpalonego auta. I szybko odjechał. No i tyle go widzieli. Pozostali pracownicy nie zareagowali, bo się bali. Na groźnego ponoć nie wyglądał, ale był dobrze zbudowany.

Jak wynika z informacji money.pl, materiał odbił się szerokim echem w Służbie Więziennej. Wysyłali go do siebie m.in. szeregowi pracownicy i kierownictwo niektórych zakładów karnych.

Oficjalnie SW tłumaczy od dawna, że nie ma żadnego problemu ze znikającymi pracującymi więźniami. Zresztą i Służba Więzienna, i Ministerstwo Sprawiedliwości nie chcą używać słowa ucieczka. Wolą oddalenie.

Co należy rozumieć przez oddalenie? To sytuacja, w której więzień-pracownik nie wraca do zakładu karnego. W słowniku SW ucieczka zarezerwowana jest dla sytuacji, gdy więzień przeskakuje przez płot i umyka czujnemu oku strażnika. A takich w Polsce od lat jest kilka, w ubiegłym roku było okrągłe zero. Ale w firmie więzień nadzoru strażnika nie ma. Więc teoretycznie nie ucieka, a właśnie się oddala. W praktyce różnicy jednak nie ma. Więzień był i go nie ma.

Korzystnie dla Służby Więziennej wyglądają dane procentowe. Odsetek oddalających się nie rośnie, chociaż do pracy wypychanych jest coraz więcej osób. Bez konwojenta każdego dnia pracuje prawie 10 tys. osób. W ciągu roku znika kilkuset. Niby niewiele, ale na ulicach pojawia się po prostu więcej przestępców. Nawet jeżeli siedzą za kradzież roweru, siedzieć powinni. A praca to dla nich okazja do wyrwania się z rąk wymiaru sprawiedliwości. Nikt nie patrzy, można przeskakiwać przez płot.

Jak ustaliliśmy, do firmy, z której uciekł pracujący więzień, zostali skierowani jeszcze tego samego dnia funkcjonariusze SW. Przeprowadzili krótką rozmowę z zatrudnionymi. Opowiedzieli, za co siedział uciekinier. Zapewniali też, że nie jest groźny. Nie chcieli, by pracownicy wymogli na pracodawcy rezygnację z udziału w programie pracy dla więźniów.

- Jak to wyglądało? Kilkanaście minut pogadanki i mogliśmy wracać do pracy. Uspokajali. Mówili, by nie sugerować się doniesieniami z mediów. A pozostali pracujący skazani się z tego śmiali - mówi nam anonimowo jeden z pracowników.

Na tym nie koniec. Jak wynika z informacji money.pl - zarówno Służba Więzienna, jak i Ministerstwo Sprawiedliwości rozważają, jak zmniejszyć liczbę zbiegów. Jak ustaliliśmy, na stole pojawił się pomysł, by przynajmniej część pracujących w systemie bez konwojenta (a to właśnie ci uciekają) wyposażyć w identyczny sprzęt, którzy mają osadzeni w systemie dozoru elektronicznego.

Reakcji nie sposób się dziwić. Doniesienia o oddaleniach więźniów mogą zakrywać plusy programu "Praca dla więźniów".

Pracują, więc podatnik oszczędza

Faktem jest, że pracujący więźniowie kosztują mniej podatników. Do tego mają pieniądze na własne wydatki, a również często mogą płacić zaległe alimenty. Jednocześnie nie tracą kontaktu ze światem. Co miesiąc na jednego skazanego z budżetu idzie 3,1 tys. zł. Po tych wydatkach nie zostaje zbyt wiele na modernizację systemu, nowe więzienia, lepsze systemy, więcej etatów. Zwiększenie zatrudnienia wśród więźniów miało w modernizacji pomóc i przynieść trochę oszczędności dla budżetu.

Resort sprawiedliwości konsekwentnie chwali się, że w 2016 roku "skazani przepracowali w skali kraju 4 mln 659 tys. roboczogodzin o wartości ponad 51 mln złotych". Przez najbliższe kilka lat przy zakładach karnych ma powstać więcej hal. W sumie do 2023 roku ma być ich 40.

Okazało się jednak, że przynajmniej część pracujących więźniów ma inny pomysł na pracę. Woli wolność. I chociaż skala oddaleń nie jest wielka, to 200 przestępców na wolności nie brzmi zbyt dobrze. Stąd poszukiwanie taniego i szybkiego rozwiązania problemu.

W tej chwili dozór elektroniczny jest zamiennikiem odbywania kary w więzieniu. Skazany z opaską nie siedzi w zakładzie karnym, a w domu. Może z niego wychodzić w odpowiednich godzinach, ale musi się stawiać o ustalonej porze. Jednocześnie od czasu do czasu powinien spodziewać się kontroli. Jak urwie się z domu w nieodpowiedniej porze - Służba Więzienna wie o tym natychmiast. Co najważniejsze - taki układ kosztuje dziesięć razy mniej.

Taką samą i szybką informację mogłaby mieć SW, gdyby pracujący więźniowie mieli opaski. W ich wypadku rejestrowałyby ich aktywność nie w domu, a właśnie w zakładzie pracy. To kwestia ustawienia nadajnika i stworzenia innego harmonogramu pracu. Jak wynika z naszych informacji, taki pomysł miał trafić do kierowników kilku zakładów karnych. I był rozpatrywany na poważnie.

Rzecznik Służby Więziennej zarzeka się, że żadne prace nad rozszerzeniem dozoru elektronicznego nie trwają. - Służba Więzienna obecnie nie prowadzi prac związanych z możliwością objęcia skazanych, zatrudnionych poza trenem zakładu karnego w systemie bez konwojenta, systemem dozoru elektronicznego - zapewnia Elżbieta Krakowska, rzecznik Służby Więziennej.

Prace to jednak coś zupełnie innego niż omawianie i analizowanie pomysłu. Służbę Więzienną zapytaliśmy, czy podpięcie pracujących skazanych byłoby dla SW jakimś problemem technicznym. Odpowiedzi na to pytanie nie uzyskaliśmy. Tajemnicą jednak nie jest, że Ministerstwo Sprawiedliwości planowało zmiany w systemie dozoru elektronicznego. Mieliby nim zostać objęci skazani na dłuższe kary więzienia. Obecnie dozór ten może być stosowany wobec skazanych na karę do roku więzienia.

Nic nie stoi na przeszkodzie, by system zmodyfikować tak, by pomagał w walce ze zbiegającymi z pracy poza zakładem karnym. Ile zmodernizowany system miałby kosztować? W zasadzie nie sposób policzyć. Bo wszystko zależy od tego, ilu pracujących więźniów miałoby nim zostać objętych.

W tej chwili w każdym miesiącu w Polsce dozorem elektronicznym jest kontrolowane 5 tys. skazanych. A pracujących więźniów jest dwa razy więcej.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez * *dziejesie.wp.pl

Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(85)
kris $
6 lat temu
zaklady karne wysylaja do pracy skazanych za ich prosba ale w rzeczewistosci to jest nakaz pracy a prosba to przykrywka dla zk skazany zarabia srednio od 2500 do 3500 mies z czego 72% zabiera kryminal z pozostalych finansow idzie na komornika zelazna kase i 250-300zl dla skazanego!!!do pracy ma latac ale przepustki to nie!!!a jak juz dostanie to na wekend bo na tygodniu do pracy!!!sady nie udzielaja war,zwolnien bo maja taki przykaz a skazany wyrabia kaske to po co ich puszczac,niewolnikow trzeba trzymac!!!takie mam zdanie z wlasnego doswiadczenia i innych to jest rzeczywistosc i miedzy innymi sa z tego powodu ucieczki....
Gość
6 lat temu
Nieuciekającym dać miesięcznie po "pincet", to przestaną uciekać i na strażnikach się zaoszczędzi. Podatnik wszystko opłaci, bo studnia bez dna.
K.
6 lat temu
Ten pomysł z wykorzystaniem dozoru elektronicznego w stosunku do skazanych zatrudnionych poza ternem jednostki wydaje się rozsądny.
ai
6 lat temu
Co tu myśleć. Zakaz pracy na zewnątrz i 5 lat bonusa. Przestaną kombinować.
xxl
6 lat temu
dowalić 5 lat na dzień dobry za ucieczkę i w nagrodę jakieś najcięższe o zaostrzonym rygorze więzienie i problem sam się rozwiąże krótko ucieczka musi się nie opłać więźniowi .
...
Następna strona