Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
oprac. Katarzyna Mikołajewska
|

ZUS zyskał 600 mln zł na oskładkowaniu umów zlecenie. Pracodawcy skarżą się na niesprawiedliwe kary

8
Podziel się:

600 mln złotych – tyle zyskał ZUS na oskładkowaniu umów zleceń w 2016 r., w porównaniu z rokiem 2015. Tak wynika z raportu przygotowanego przez Federację Przedsiębiorców Polskich. Umowy zlecenia są objęte składkami do kwoty minimalnego wynagrodzenia od stycznia 2016 r.

Pracodawcy uważają, że ZUS niesłusznie karze ich za sposób oskładkowania umów, który sam wcześniej uznał za zgodny z prawem.
Pracodawcy uważają, że ZUS niesłusznie karze ich za sposób oskładkowania umów, który sam wcześniej uznał za zgodny z prawem. (Jacek Dominski/REPORTER)

600 mln złotych – tyle zyskał ZUS na oskładkowaniu umów zleceń w 2016 r w porównaniu z rokiem 2015. Tak wynika z raportu przygotowanego przez Federację Przedsiębiorców Polskich. Umowy zlecenia są objęte składkami do kwoty minimalnego wynagrodzenia od stycznia 2016 r.
"Działania podjęte przez rządzących od 2016 roku – zwłaszcza popierane przez przedsiębiorców ozusowanie umów zleceń – ograniczyły wartość nieoskładkowanych umów zlecenia o 25 proc., jednak nadal średnio ponad 32 proc. umów zlecenia było nieoskładkowanych. Dopiero w 2017 roku, obejmując umowy zlecenia ochroną ustawową w zakresie stawki minimalnej, państwo polskie rozpoczęło proces powolnego poprawiania sytuacji płacowej najniżej zarabiających" - czytamy w komunikacie Federacji Przedsiębiorców Polskich.

Zdaniem organizacji sytuacja jest daleka od ideału i dlatego konieczne są kolejne zmiany.

Zobacz także: Przeżyjesz za 1540 zł? Sprawdź, jak oszczędzać na emeryturę. Zobacz wideo:

- To mechanizm narzucony de facto przez prawodawcę od 2008 roku spowodował systematyczne zwiększanie się popularności stosowania umów zlecenia i doprowadził do trendu wzrostowego tak w zakresie ich liczby, jak też wartości -– mówi Marek Kowalski, przewodniczący Federacji Przedsiębiorców Polskich.

- Nawet wprowadzone w 2016 roku obligatoryjne oskładkowanie wynagrodzeń zleceniobiorców do wysokości minimalnej płacy krajowej nie zahamowało przyrostu wartości wszystkich umów cywilnoprawnych, chociaż pierwszy raz od 2008 roku nastąpiło ograniczenie o 14 proc. wartości umów zleceń nieoskładkowanych. Tym samym przeniesiono też ryzyko gospodarcze związane ze wzrostem kosztów pracy spowodowanym działaniami państwa na przedsiębiorców będących kontrahentami tegoż – dodaje.

Pracodawcy podkreślają jednak, że kontrole ZUS-u za rok 2009-2017 nie są sprawiedliwe. Według firm Zakład Ubezpieczeń Społecznych nakłada kary za brak ozusowania, chociaż "wcześniej wydał interpretacje o zgodności z prawem stosowanego systemu ozusowania umów zleceń."

"Tymczasem większość kontraktów, które były realizowane w oparciu o pracowników zatrudnionych na umowach zlecenie, prowadzono na rzecz jednostek administracji rządowej i samorządowej." - czytamy w komunikacie FPP.

Pracodawcy podkreślają, że "państwo płaciło niższe stawki wynagrodzenia w zamówieniach publicznych, a dziś wyciąga rękę do kieszeni przedsiębiorców, żądając od nich składek ZUS, które nie były wliczone do budżetów zamówień publicznych – czyli przedsiębiorcy nigdy nie otrzymali takich kwot". Według nich państwo chce zarobić podwójnie wydając nowe interpelacje.

wiadomości
gospodarka
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
KOMENTARZE
(8)
podatnik
6 lat temu
Bandyta Morawiecki zrezygnował z podniesienia składek ZUS dla swoich bogatych kumpli, ale nie widzi przeszkód, żeby mordować biednych, uczciwie pracujących Polaków (bo nakładanie haraczu ZUS na kogoś, kto zarabia 2000 na umowę zlecenie to pozbawianie środków na biologiczne przetrwanie, czyli morderstwo), a przy okazji realizuje zlecenie, jakie otrzymał od swoich kumpli banksterów, którzy oddelegowali go na "odcinek polski", a mianowicie "ostateczne zlikwidowanie kwestii polskiej przedsiębiorczości". Polskie firmy dobija nowymi haraczami i szykanami, natomiast zachodnim montowniom rozdaje po 80 milionów, jak niedawno Mercedesowi.
wers
6 lat temu
Polacy nie wiem czy wiecie ale nasz rząd i zus oficjalnie potwierdził dyskryminację obywateli narodowości polskiej ze względu na narodowość na rzecz obcokrajowców a dokładniej Ukraińców. – Niestety, ale ministerstwo pracy potwierdziło, że w uprzywilejowany sposób, niezgodnie z zasadami reformy emerytalnej, jak i definicji ubezpieczenia, wypłacane są dopłaty do emerytur ukraińskich. Mimo braku pokrycia na nie ze strony rachunku emerytalnego w polskim ZUSie, jak i braku wymogu do przyjęcia tak niekorzystnego rozwiązania w prawodawstwie unijnym – mówi dr Cezary Mech. – Mimo, iż około 250 tys. polskich emerytów pobiera emeryturę w wysokości niższej, niż 1000 zł (najniższa polska emerytura to 4 grosze), gdyż nie uzbierali wystarczającego kapitału na rachunku w ZUS, następuje uprzywilejowanie obywateli Ukrainy w postaci uznania ich pracy w kraju ojczystym bez transferu środków – zaznacza dr Mech. – Dyskryminacja polega na tym, że o ile lata pracy na Ukrainie są zaliczane do stażu pracy, mimo braku wpłaty składki do ZUS, to analogiczna pod względem finansowym aktywność zawodowa obywateli polskich, pracujących na tzw. umowach śmieciowych – już nie. Podobnie w sytuacji pracy na część etatu – o ile dla Polaków lata pracy liczą się w proporcji wysokości płaconej składki do składki z minimalnego ustawowego wynagrodzenia, gdy ta pierwsza jest niższa, to dla obywateli Ukrainy przyjmuje się to za pełny etat. Mimo, że analogicznie powinno wynosić zero. – Mimo, iż ministerstwo pośrednio potwierdza funkcjonowanie niekorzystnego rozwiązania o dużym ryzyku pogorszenia stanu ZUS, to jednak nie tylko nie planuje renegocjacji umowy, ale również zmiany przepisów wewnętrznych, które byłyby zgodne z zasadami reformy emerytalnej, pryncypiami ubezpieczeniowymi i zdrowym rozsądkiem – podkreśla były wiceminister finansów. – Twierdzenie ministerstwa, że umowa nie zachęca do skorzystania z emerytury minimalnej w Polsce, jest sprzeczne z faktem dopłacania do aż 1/3 świadczeniobiorców w wysokości ponad dwukrotnie wyższej od kwoty minimalnej emerytury na Ukrainie – zaznacza. – Samo stwierdzenie o wyższych „kosztach życia w Polsce” nie uprawnia do twierdzenia, że polskie 1000 zł ma mniejszą siłę nabywczą od minimalnej ukraińskiej emerytury wynoszącej 1452 hrywny (niespełna 200 zł) [średnia emerytura na Ukrainie nie przekracza równowartości 300 zł – red.]. A stwierdzenie, że tysiąc złotych nie jest „atrakcyjne dla świadczeniobiorcy zamieszkałego w Polsce”, musi być odebrane z irytacją przez wszystkich 250 tys. emerytów, którym nie dopłaca się do takiej kwoty w Polsce. A zwłaszcza dla tej osoby, która otrzymuje zaledwie 4 grosze.
we
6 lat temu
Polakom oskładkowują umowy a ukraincom rozszerzają emerytury po 1 miesiącu pracy wiecie o co tutaj chodzi , bo wpływy i wydatki widac ma zus gdzieś
sklave
6 lat temu
Zbójeckie Ubezpieczenia Społeczne ratują się jak mogą bo skoro wg Morawieckiego jest tak wspaniale w polskich firmach to można je ukarać domiarami. Gdzie jest tak na świcie że kary nalicza się do iluś tam lat do tyłu? Bandyckie państwo to i bandyckie metody. Więcej na sklave.polityka
Katarzyna
6 lat temu
Umowa zlecenie musi być ozusowana,bo w przeciwnym razie,znikna takie swiadczenia jak renta czy emerytura.