Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Marcin Lis
Marcin Lis
|

Trzy litery, które przeszkodzą ministrowi. Blokowanie Ubera może spalić na panewce

8
Podziel się:

Twórcy ustawy, która ma zablokować Ubera już raz przegrali z techniką. Rakiem wycofali się z przepisów, by wrócić z nowym pomysłem. Równie ułomnym, co poprzedni.

Rejestr domen zakazanych - rząd sięga po inspirację do czasów inkwizycji?
Rejestr domen zakazanych - rząd sięga po inspirację do czasów inkwizycji?

Do walki z Uberem ministra infrastruktury zmobilizowali strajkujący taksówkarze. Projekt ustawy, która miała zablokować możliwość korzystania z aplikacji, pojawił się w połowie 2017 r. Istniała spora szansa, że stanie się prawem, ale urzędnicy wyłożyli się na kwestiach technicznych. Stworzyli legislacyjnego potworka zupełnie nieprzystającego do realiów. Pomysł, by prezes Urzędu Komunikacji Elektronicznej na wniosek Generalnego Inspektora Transportu Drogowego blokował aplikacje, strony internetowe czy numery telefonu służące łączeniu pasażerów z kierowcami był myśleniem czysto życzeniowym.

Cios dla projektu przyszedł z niespodziewanej strony. Rzecznik UKE Martin Stysiak w odpowiedzi na pytania money.pl wprost przyznał, że takie blokowanie jest „technicznie niewykonalne”. "Nie ma technicznej możliwości blokowania instalowanych na urządzeniach użytkowników aplikacji i programów, treści przekazywanych w sieciach przedsiębiorców telekomunikacyjnych, jak również numerów telefonów abonentów danego przedsiębiorcy" – dodał.

Zobacz także: Zobacz też, co Anna Streżyńska myśli o technologii blockchain:

Gdy wydawało się, że pomysł umarł, okazało się, że resort ministra Andrzeja Adamczyka nie odpuścił. Znalazł nowy pomysł na blokowanie, który właśnie wrzucił do projektu. To skopiowany z ustawy hazardowej "rejestr domen zakazanych". Znajdą się w nim nazwy domen, aplikacji, programów itd. służących nielegalnemu pośrednictwu przewozu osób. Odpowiedzialność za to, by nikt z nas nie mógł z nich korzystać, spadnie na dostawców internetu. Na pierwszy rzut oka sytuacja wygląda na wygraną rządu. Urzędnicy nie doceniają jednak internautów i zdają się nie widzieć problemów z ułomnością zakazu z ustawy hazardowej. Bez problemu udało nam się odwiedzić "zakazane strony".

Państwo nie ma bowiem żadnej możliwości ingerowania w zawartość naszych telefonów. Nie usunie zatem aplikacji raz zainstalowanych na naszych urządzeniach. Dostawcy internetu także będą mieli związane ręce, jeśli na telefonach pojawi się dodatkowy program. VPN. Te trzy litery mogą obrócić cały rządowy program w gruzy. Konfiguracja takiego programu nie jest już programistyczną wiedza tajemną. Poradzi sobie z nią choć odrobinę zorientowany internauta. Ci, dla których będzie to zbyt trudne zadanie, mogą kupić gotową usługę zdalnego "postawienia" VPN-a na ich telefonie.

Jedyną nadzieją rządu pozostają globalne koncerny, które w swoich "sklepach" oferują aplikacje. Google w regulaminie korzystania z systemu Android zastrzega prawo do usuwania aplikacji uznanych za niebezpieczne. Ewentualne wycofanie Ubera z dystrybucji na terenie Polski może tylko ograniczyć jego znaczenie. Nie dość, że będą liczyć się klienci posiadający już aplikację, to jeszcze VPN przyjdzie z pomocą.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

wiadomości
gospodarka
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
KOMENTARZE
(8)
EWK
6 lat temu
NIE CHCEJEZDIĆ Z LICENCJONOWANYM KIEROWCA TAXI O MANIERACH BANDZIORA I SMIERDZĄCYM PRYKIEM W LKANOCIE NA GAZ. CHCE JEZDZIĆ TANIO UBEREM Z KIMS NORMALNYM
Marcin
6 lat temu
A łapanie lewusow i karanie ich kwotą 50000 bedzie jeszcze bardzie przyjemniejsze😁
kek
6 lat temu
Jaki tam vpn, jeśli zablokują aplikację w polskim sklepie, to wystarczy zmienić sklep na np. niemiecki czy usa. Język aplikacji i tak będzie taki jak język systemu, o ile go obsługuje.
ppk
6 lat temu
niby zakazać a taksówkarze sami powstawało swoje drugie samochody pod Ubera i najeli Ukraińców
Grzegorz
6 lat temu
A może zamiast zakazać, to zalegalizować?