Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Wonga w tarapatach. Gigant branży pożyczkowej, który wylądował na kroplówce

34
Podziel się:

Jeszcze kilka lat temu Wonga była jedną z najszybciej rozwijających się spółek w Wielkiej Brytanii. Wyceniano ją na 780 mln funtów. Była mocnym kandydatem do wejścia na giełdę. Sponsorowała klub sportowy. Ale to już przeszłość. Dziś część analityków wieszczy jej nadchodzący upadek. W money.pl prześledziliśmy drogę Wongi od szczytu do obecnego kryzysu.

Firma pożyczkowa Wonga kiedyś chciała wejść na giełdę, a dziś walczy o przetrwanie.
Firma pożyczkowa Wonga kiedyś chciała wejść na giełdę, a dziś walczy o przetrwanie.

Jeszcze kilka lat temu Wonga była jedną z najszybciej rozwijających się spółek w Wielkiej Brytanii. Wyceniano ją na 780 mln funtów. Była mocnym kandydatem do wejścia na giełdę. Sponsorowała klub sportowy. To już jednak przeszłość. Dziś część analityków wieszczy jej nadchodzący upadek. W money.pl prześledziliśmy drogę Wongi od szczytu do wielkiego kryzysu.

Historia sukcesu rozpoczęła się dziesięć lat temu. Firmę założyło dwóch przedsiębiorców: Errol Damelin i Jonty Hurwitz. Obaj mieli doświadczenie w tworzeniu internetowych startupów. Żaden jednak nie posiadał praktycznej wiedzy o tym, jak działa bankowość.

Założona przez nich spółka rosła bardzo szybko, wspierana m.in. środkami od prywatnych inwestorów. W jednej z rund w 2009 roku udało się pozyskać ponad 13 mln funtów, dzięki którym rozbudowano technologię (powstała wtedy aplikacja na iPhone'a).

Zobacz także: * *Jak pożyczać, żeby nie trafić na listę dłużników

Dobre złego początki

Wonga okazała się pionierem wśród firm udzielających krótkoterminowych kredytów. Wystarczyło wejść na stronę, wypełnić krótki formularz i po chwili pieniądze były na koncie. Automatyzacja, szybkie operacje i brak dokumentów – to były przewagi Wongi nad tradycyjnymi bankami. Firmę charakteryzował agresywny marketing, niecodzienne reklamy, innowacyjne rozwiązania i co najważniejsze – gigantyczne oprocentowanie pożyczek, które wynosiło czasem nawet 5 tys. proc. Firma działa w Wielkiej Brytanii, w Republice Południowej Afryki, w Niemczech a od 2013 także w Polsce.

2011 rok był czasem żniw dla Wongi. Firma udzieliła ok 2,5 mln pożyczek. Przychód wyniósł 185 mln funtów. Po odliczeniu wszystkich kosztów firmie zostało ok. 45,8 mln funtów. Pożyczkowy gigant przez rok potroił zyski. Od tego momentu jednak zaczęła się równia pochyła.

Równia pochyła

Blask Wongi zaczął blaknąć w 2013 roku. Przeciwko firmie postanowili zaprotestować jej klienci, którzy nie dawali rady ze spłatą pożyczek. Temat podchwycili politycy. Najpierw Wongą oraz innymi firmami zainteresowało się Biuro ds. Sprawiedliwego Handlu (Office for Fair Trading), domagając się od nich uporządkowania bałaganu.

W tym samym czasie Brytyjka Komisja Etyki Reklamy zakazała Wondze reklamy radiowej, tłumacząc że wprowadza ona konsumentów w błąd. Treść spotu miała sugerować, że pożyczki są najprostszym sposobem na załatanie dziury w budżecie. To z kolei miało zadziałać jak zachęta do zbyt lekkomyślnego zaciągania zobowiązań.

Wonga znalazła się w ogniu krytyki z uwagi na kontrowersyjne praktyki windykacyjne. W 2014 roku wybuchł skandal, gdy klienci zaczęli masowo dostawać listy ponaglające do spłaty zobowiązań. Pisma rzekomo pochodziły od prawników, którzy jak się później okazało, w ogóle nie istnieli. Prawnicze dokumenty miały sugerować, że sprawy trafiły do windykacji, a dłużnicy mają coraz mniej czasu, aby uregulować spłaty. Gdy okazało się, że wszystko to był jeden wielki blef, za sprawę wzięły się urzędy nadzoru. Nakazały władzom Wongi wypłatę ponad 2,5 mln funtów dla 45 tysięcy zastraszonych klientów.

W tym samym roku nastąpił kolejny punkt zwrotny. Brytyjski Urząd ds. Postępowania Finansowego postanowił przykręcić śrubę i uchwalił ograniczenia lichwiarskie. Maksymalne oprocentowanie mogło wynieść 0,8 proc. dziennie od pożyczonej sumy. Jeśli pożyczkobiorca nie wyrobił się ze spłatą na czas, to dodatkowa opłata mogła być równa 15 funtom. Końcowa wartość prowizji i innych kosztów miała wynosić tyle, ile sama pożyczka. W ten sposób próbowano uniknąć sytuacji, gdy pożyczkobiorcy musieli oddawać ponad dwukrotność pożyczonej sumy. W konsekwencji, gdy ktoś pożyczył ok. 100 funtów na 30 dni, to na końcu oddawał 124 funty.

- W tej regulacji ustawodawca wprowadził limity, które miały ograniczyć ceny pożyczek. Po ich wprowadzeniu dochodowość całego rynku bardzo spadła. Limity są zbyt niskie, co może doprowadzić do likwidacji, może niezbyt lubianych, ale mimo wszystko potrzebnych i legalnych firm pożyczkowych – mówi money.pl Jarosław Ryba, prezes zarządu Polskiego Związku Instytucji Pożyczkowych. Jak dodaje: - Trwają rozmowy o tym, czy nie poluzować regulacji, bo zaczyna się robić przestrzeń dla szarej strefy i przestępczej działalności finansowej.

Na tym nie koniec. Brytyjski ustawodawca zaczął traktować firmy pożyczkowe na takich samych zasadach jak banki. Firmy takie jak Wonga dostały więcej odpowiedzialności. Musiały zgromadzić odpowiednie kapitały i opracować strategie dotyczące ryzyka kredytowego. Zobowiązania zaczęły przekraczać możliwości dochodowe.

Na efekty nie trzeba było długo czekać. Już w 2015 roku przychody Wongi spadły o jedną trzecią, do 210 mln funtów, a strata wyniosła 35 mln funtów. Pracę straciło ok. 300 osób.

Rok 2016 to ciąg dalszy pikowania. Firma jest już 65 mln pod kreską, ale obiecuje klientom i udziałowcom, że wygeneruje zyski. Na początek ogłasza program cięć. Pod nóż idą wydatki związane z działaniem centrali w Londynie. A gwoździem do trumny splendoru jest wycofanie się ze sponsorowania drużyny piłkarskiej Newcastle United.

Dzisiejsze problemy są pokłosiem jeszcze jednego zdarzenia z przeszłości. W 2014 roku Wonga udzieliła wielu pożyczek. Okazało się, że niewłaściwie oceniono ryzyko kredytowe klientów. Dzisiaj mogą oni składać roszczenia. Firma może nie poradzić sobie z ich spłatą i stanie się niewypłacalna. W ostatnich tygodniach Wonga otrzymała zastrzyk gotówki od udziałowców. 10 mln funtów miało pomóc pożyczkodawcy w utrzymaniu płynności.

Co z polską Wongą?

Media na Wyspach podawały, że Wonga zwróciła się o pomoc do firmy księgowej Grant Thornton. Miałaby ona czuwać nad procesem ogłoszenia upadłości, jeśli okaże się, że Wonga jest niewypłacalna. Jednym ze scenariuszy branych pod uwagę jest sprzedaż niektórych aktywów, w tym polskiej spółki zależnej.

Co to oznacza dla polskiej firmy? Sytuacja jest analogiczna jak w przypadku banków. Zgodnie z prawem, gdy zmienia się właściciel firmy, to na niego również przechodzą wszelkie zobowiązania i wierzytelności. Także długi klientów.

Przypomnijmy, że sytuacja polskiej spółki jest zupełnie inna niż firmy-matki z Wysp Brytyjskich. Polska filia miała w zeszłym roku 6 mln zł i rozwija ofertę pożyczek ratalnych. Przedstawiciele firmy twierdzą, że nic nie wiedzą o planach sprzedaży.

- Wonga w Polsce działa normalnie, bez zmian. Udzielamy pożyczek, obsługujemy je. Dla klientów nic się nie zmienia – powiedziała Money.pl Eliza Więcław z Wongi.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

wiadomości
gospodarka
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
KOMENTARZE
(34)
gość
6 lat temu
Jeszcze trochę i te wszystkie parabanki padną jak ryby bez wody.Za nimi w kolejce już się ustawiają złodziejskie firmy windykacyjne bo ci pierwsi napędzają im klientów
Tutaj
6 lat temu
Wszystko co pada lub jest zabronione na tzw. zachodzie, trafia do Polski. Okazuje się, że nie tylko przestarzałe technologie, zakazane produkty lub ich składniki, tony odpadów itd., ale i "chwilówki". Wonga gdy zaczęła padać u siebie, zrobiła ekspansję do Polski. U nas też pewnie więcej wydawała na rekalamę w TV niż zarabiała...bo reklamy było uuu... dużo...
sasdfgjk
6 lat temu
Takie coś żeruje na braku inteligencji finansowej. RSO w granicy 300%.
Gość
6 lat temu
Ludzie już się opamiętali i nie dają się nabrać na lichwę, koniec z ciemnogrodem
fghnbn
6 lat temu
CZAS NAJWYŻSZY ABY UPADŁO I WYNIOSŁO SIĘ Z POLSKI
...
Następna strona