Kierowcy nie skarżyli się, że za granicą są źle traktowani - przekonuje WP money minister infrastruktury Andrzej Adamczyk i twierdzi, że pierwszy raz słyszy o tym problemie. Kierowcy zapowiadają, że sami chcą rozwiązać problem. - Planujemy uruchomić akcję informacyjną, żeby pokazać, czym te szykany mogą się skończyć - zapowiada Jan Buczek z ZMPD.
Aktualizacja 15:06
O tym, że polscy kierowcy czują się za granicą ignorowani i poniżani pisaliśmy wczoraj.- Nie pozwala się nam wjeżdżać na parking i do magazynów, ustawiają nas na końcu kolejek do rozładunku. Musimy zatrzymywać się na uliczkach, gdzie nie jesteśmy w żaden sposób chronieni - żalił się WP money Jan Buczek,prezes Zrzeszenia Międzynarodowych Przewoźników Drogowych. Jego zdaniem to właśnie dyskryminacja polskich kierowców mogła doprowadzić do tragedii w Berlinie.
Zapytaliśmy o opinię na ten temat ministra Adamczyka, odpowiedzialnego w rządzie Beaty Szydło za transport i infrastrukturę. Zapewnił, że o problemie dowiaduje się od nas. - Ani prezes Buczek, ani prezes Piotr Litwiński (przewodniczący Ogólnopolskiego Związku Pracodawców Transportu Drogowego- red.), ani prezes Wroński (związek pracodawców "Transport i Logistyka Polska") - a to trzy największe organizacje zrzeszające przewoźników - nie podnosili tego wątku, nie podnosili tego problemu. Nie mówili, że takie zjawisko występuje - mówi Adamczyk.
Ale ministerstwo i tak niewiele może. - Kwestia rozładunku: kto, w jakiej kolejności, czy rodzimy przewoźnik, czy zagraniczny - to już są relacje pomiędzy zamawiającym a wykonującym usługę. My tutaj nie mamy żadnych kompetencji i żadnych instrumentów działania - wyjaśnia minister.
- Natomiast wszystko to, co dzieje się na drogach, parkingach, ulicach to jak najbardziej jest problemem rządu Rzeczypospolitej. To nie jest tak, że my od tego problemu uciekamy. Zawsze stawaliśmy po stronie przewoźników i zawsze po ich stronie będziemy stawali - dodaje.
Dlatego zaprasza przewoźników, by - jeżeli obawiają się o bezpieczeństwo swoich kierowców - zgłaszali mu to. - Powinniśmy rozmawiać na ten temat. Zapewniam państwa, że jeżeli takie sytuacje będą się powtarzały, albo informacje o takich wydarzeniach będą się powtarzały, i będzie to miało wpływ na bezpieczeństwo naszych kierowców, to będziemy zdecydowanie reagowali - zapewnia.
Jako przykład takiej reakcji podaje sprawę ataków na ciężarówki w Calais. Problem dotyczył zresztą nie tylko polskich przewoźników - imigranci, którzy miesiącami koczowali w Calais włamywali się do ciężarówek, by dostać się w nich do Wielkiej Brytanii, albo je okradali. - Ta sprawa była przedmiotem informacji na poziomie rządu, zwracałem się do pani premier o podjęcie działań - przypomina.
Jan Buczek, prezes Zrzeszenia Międzynarodowych Przewoźników Drogowych, odpowiada, że w całej sprawie nie chodzi tylko o to, jak traktują polskich kierowców w Niemczech. - W innych krajach Europy Zachodniej też obchodzą się z nami źle - przypomina.
- Rozumiem jednak pana ministra i mówię to zupełnie poważnie - mówi w rozmowie z WP money. - Przerzucanie odpowiedzialności na Niemców, nie sprzyja budowaniu relacji z naszymi sąsiadami. Ja również nie chcę wkładać rządowi kija w szprychy, dlatego staram się rozumieć jego postawę - zapewnia i zapowiada, że ZMPD sam poruszy tę sprawę na forum międzynarodowym.
- Ta dyskusja musi pojawić się na kongresie transportowców. Planujemy uruchomić akcję informacyjną, żeby pokazać, czym te szykany mogą się skończyć. Nasze doświadczenia pokazują, że taki dialog jest bardzo ważny. Dziś Niemiec może nam kazać czekać przed bramą, ale może po tych dyskusjach i rozmowach środowisko zacznie nas traktować inaczej - mówi.
Traktowanie kierowców na co dzień to jedno. Ale są też sytuacje niezwykłe, takie jak spotkała polskiego przewoźnika, którego ciężarówki użyto do zamachu na bożonarodzeniowy jarmark w Berlinie. Zapytaliśmy MSZ, czy w związku z informacjami o atakach i szykanach wobec na naszych kierowców planuje jakieś działania.
Ministerstwo zapewniło nas, że zgodnie z ustawą prawo konsularne konsul „chroni prawa i interesy Rzeczypospolitej Polskiej oraz jej obywateli w granicach dozwolonych przez prawo międzynarodowe”. Podejmuje również stosowne działania kiedy „obywatel polski jest traktowany przez władze państwa przyjmującego w sposób mniej korzystny niż to wynika z przepisów obowiązujących w tym państwie”.
Jednak według resortu konsulowie RP działający na terytorium Republiki Federalnej Niemiec nie odnotowali zgłoszeń przypadków dyskryminacyjnych działań wobec polskich przewoźników. MSZ przypomina również, że „kwestie konkurencyjności polskich przewoźników na rynkach europejskich, w tym niemieckim oraz relacji między podmiotami komercyjnymi pozostają poza zakresem działań konsula”.
Ministerstwo zapewnia też, że zaraz po pierwszym sygnale o tragicznych wydarzeniach w Berlinie Wydział Konsularny Ambasady zorganizował sztab kryzysowy. Otrzymaliśmy również zapewnienia, że polska służba konsularna na bieżąco monitoruje sytuację, a konsul nadal będzie udzielać niezbędnej pomocy obywatelom polskim.
Tymczasem właściciel firmy informował we wtorek za pośrednictwem Facebooka, że nie mógł się doprosić o pomoc polskiej ambasady. W środę ok 11.30 post został usunięty z profilu firmy. Pozostał tylko wpis, będący pożegnaniem pracownika, który stał się pierwszą ofiarą ataku w Berlinie.