Wielki plan Merza. Niemcy stawiają na dług
Rząd Friedricha Merza przedstawił przełomowy projekt budżetu na 2025 rok, który oznacza odejście od dotychczasowej ortodoksji finansowej. Jak analizuje Sebastian Płóciennik z Ośrodka Studiów Wschodnich na łamach "Obserwatora Finansowego", Berlin decyduje się na ryzykowny zakład, stawiając na rekordowe wydatki zbrojeniowe i infrastrukturalne finansowane z nowego zadłużenia.
Pod koniec czerwca władze RFN zaprezentowały zarys sytuacji finansowej państwa, którego fundamentem jest potężny pakiet fiskalny. Wydatki oszacowano na niemal 850 mld euro, co definitywnie kończy erę "czarnego zera" w niemieckich finansach publicznych.
Stawka nowej polityki jest wysoka: chodzi nie tylko o osiągnięcie celów pakietu i wzrost PKB, ale też o skalę przyszłego zadłużenia Niemiec i kształt reguł fiskalnych w Unii Europejskiej – wskazuje Sebastian Płóciennik.
Kluczowym elementem planu jest skokowe zwiększenie nakładów na obronność, które w ciągu czterech lat mają wzrosnąć z 2,3 proc. PKB do poziomu 3,5 proc. PKB, co oznacza, że szeroko rozumiana sfera bezpieczeństwa może liczyć na około 168 mld euro rocznie.
Milioner szczerze do bólu. "Czułem się debilem"
Realizacja tych zamierzeń wymagała jednak skomplikowanych operacji prawnych. W połowie marca Bundestag przegłosował faktyczne obejście konstytucyjnego hamulca długu (Schuldenbremse). Zdecydowano, że z budżetu federalnego na obronę trafiać będzie jedynie 1 proc. PKB, natomiast wszelkie wydatki powyżej tej kwoty, finansowane długiem, nie będą wliczane do limitu deficytu strukturalnego.
Dodatkowo utworzono wpisany do konstytucji fundusz celowy na infrastrukturę i neutralność klimatyczną o wartości 500 mld euro. – Został on wpisany do konstytucji, co oznacza, że dług zaciągany na pokrycie jego wydatków również nie będzie objęty fiskalnym hamulcem – wyjaśnia ekspert OSW.
Ryzykowny zakład o przyszłość wzrostu
Nowa strategia rządu Merza budzi w Niemczech spore kontrowersje, choć badania opinii publicznej wskazują na rosnące poparcie dla zbrojeń. W czerwcowym badaniu Barometru Politycznego ZDF aż 65 proc. respondentów poparło dążenie do nowego celu NATO. Kanclerz Merz otwarcie deklaruje, że Niemcy "powinny mieć największą armię w Europie", co jeszcze niedawno było w Berlinie nie do pomyślenia.
Mimo to sceptycy, jak Lars Feld, dyrektor Instytutu im. Waltera Euckena, ostrzegają, że gabinet Merza postawił "ryzykowny zakład", którego stawką jest stabilność gospodarcza kraju.
Niemcy startują jednak z relatywnie dobrej pozycji wyjściowej. W 2024 roku ich zadłużenie publiczne wyniosło 62,5 proc. PKB, podczas gdy wskaźniki dla Włoch czy Francji przekraczały odpowiednio 135 proc. i 113 proc. PKB. – Niemcy jeszcze długo będą grali w innej lidze – ocenia Płóciennik, dodając, że rentowność niemieckich dziesięciolatek na poziomie 2,59 proc. potwierdza status "bezpiecznej przystani". Niemniej jednak, koszty obsługi długu mają wzrosnąć z obecnych 30 mld euro do około 62 mld euro w 2029 roku.
Powodzenie planu zależy od powrotu na ścieżkę dynamicznego wzrostu gospodarczego. Rząd zapowiada politykę "turbowzrostu", licząc na efekt mnożnikowy inwestycji publicznych. Sebastian Płóciennik zauważa, że rozbudowa przemysłu wojskowego może stać się kołem ratunkowym dla borykającego się z problemami sektora cywilnego. Przykładem jest koncern Rheinmetall, którego zakłady w Neuss i Berlinie mają zamiast podzespołów samochodowych produkować elementy uzbrojenia. Ekspert zaznacza jednak, że hamulcem mogą być niedobory pracowników, demografia oraz droga energia.
Unijny gorset i wspólny dług
Mimo kreatywnej księgowości na poziomie krajowym, Berlin musi liczyć się z regulacjami unijnymi. Pakt Stabilności i Wzrostu nie uznaje wewnętrznego podziału na wydatki budżetowe i "konstytucyjne". Projekcje wskazują, że Niemcy już w 2027 roku mogą osiągnąć deficyt na poziomie 3,1 proc. PKB, naruszając unijne limity. Rząd Merza zdołał jednak wynegocjować z Komisją Europejską korzystne warunki w ramach średnioterminowego planu fiskalno-strukturalnego (MTFSP). – Dokument przewiduje, że Niemcy będą rozwijać się w znacznie szybszym tempie niż dotąd, co pozwoli na wykazanie niższego deficytu i zadłużenia w stosunku do PKB – czytamy w analizie.
Działania Berlina mogą jednak wywołać reakcję łańcuchową w całej Unii Europejskiej. Państwa południa, widząc niemieckie odejście od restrykcyjnej polityki, mogą silniej naciskać na emisję wspólnych europejskich obligacji na cele obronne i strategiczne. Sebastian Płóciennik konkluduje, że pakiet fiskalny Merza "otwiera w istocie przestrzeń dla kolejnej debaty o wspólnym długu i wspólnych inwestycjach", co może postawić Niemcy w niewygodnej pozycji kraju, który nagina zasady dla własnej korzyści, jednocześnie blokując rozwiązania wspólnotowe.