Wyniki wyborów. Wygrana dzięki 500+. PiS musi pomyśleć o waloryzacji, jeżeli chce rządzić dalej
Podnosić wartość 500+ czy nie podnosić? Przed takim pytaniem stanie w tej kadencji Prawo i Sprawiedliwość oraz ekipa Mateusza Morawieckiego. Z jednej strony za 500 zł można kupić coraz mniej, z drugiej - Polacy coraz więcej zarabiają. Przed kolejnymi wyborami 500+ może nie być już tak mocnym wabikiem na wyborców.
To będzie dla PiS wyzwanie. W tej chwili sztandarowy pomysł Prawa i Sprawiedliwości, czyli "Rodzina 500+", mógłby mieć zupełnie inną nazwę. 500 zł przyznane w momencie startu programu jest coraz mniej warte. Obecnie program powinien się zwać "Rodzina 466+".
Zobacz także: Wstępne wyniki wyborów
Dlaczego? Spójrzmy na paragony. Na rachunku kwota niby taka jak zwykle, ale zakupy jakieś takie mniejsze. Czas przywitać się z rosnącymi cenami i topniejącą wartością portfela.
Przy wzroście cen towarów przelewane pieniądze będą z miesiąca na miesiąc coraz mniej warte. I o tym powinni wiedzieć wszyscy rodzice. Z biegiem lat do koszyka włożą po prostu mniej. W jednym miesiącu wzrost cen uszczupli ich koszyk o bochenek chleba, w drugim o ulubioną gazetkę. Tak, jakby ktoś wyciągał po jednym produkcie ze sklepowego koszyka.
Jeżeli PiS chce utrzymać przy sobie rodziców wdzięcznych za pieniądze i głosujących na partię w wyborach, musi na poważnie pomyśleć o waloryzacji. Ekipa Mateusza Morawieckiego musiałaby znaleźć na nią już dziś 3 mld zł.
Efekt? Co miesiąc rodzice dostawaliby ponad 535 zł. Program razem z waloryzacją kosztowałby zatem 43 mld zł rocznie.
Zobacz także: 500+ do waloryzacji? Premier nie zostawia wątpliwości
Już nie 500
Siłę nabywczą pieniędzy przelewanych co miesiąc na konta rodziców prawie czterech milionów dzieci zżera od dwóch lat inflacja. Najbardziej w górę poszły ceny żywności. Jak wynika z analizy money.pl, obecnie średnio w Polsce za 500 zł można kupić tyle samo, co za 466 zł i 30 groszy w momencie uruchamiania programu.
Tyle samo warte jest więc świadczenie wypłacane w ramach programu "Rodzina 500+". Czują to najbardziej ci rodzice, którzy pobierają pieniądze od kwietnia 2016 roku (gdy program i wypłaty wystartowały).
Ci, którzy dostali je później lub dopiero, gdy program objął każde pierwsze dziecko w rodzinie - już nie. Nie mają po prostu punktu odniesienia. W ich świecie 500 to 500. Rosnące ceny poczują jednak po pewnym czasie. To odroczenie wyroku, który PiS i tak usłyszy.
Jeśli kwota programu nie będzie się zmieniać, przy obecnym tempie inflacji 500 zł będzie za dziesięć lat warte mniej niż 400 zł w kwietniu 2016 r. Za 18 lat - będzie to tylko 326 zł. To ważna informacja dla osób, które właśnie rozpoczynają pobieranie świadczenia. Gdy ich dzieci będą tuż przed "18-stką", pieniędzy wystarczy im na kupienie w zasadzie połowy tego, co dziś.
I chociaż PiS nie mówi tego głośno, to o waloryzacji będzie musiał pomyśleć. Powód? Wyborcy. Jak wynika z badania przeprowadzonego na panelu Ariadna dla Wirtualnej Polski, to właśnie strach przed utratą świadczenia był istotnym czynnikiem wyboru PiS. Wyborcy partii Jarosława Kaczyńskiego w większości bali się rządów PO właśnie z tego powodu. To właśnie "Rodzina 500+" ich trzyma przy Zjednoczonej Prawicy.
Waloryzacja o 35 zł
Gdyby PiS chciał wyrównać świadczenie, musiałby je podnieść o wartość inflacji, czyli na dziś o około 7,23 proc. Wtedy co miesiąc rodzice dostawaliby 536 zł. Wyciągnięcie z kieszeni dodatkowych pieniędzy podnosi znacznie koszt programu. Zamiast 40 mld zł, program byłby wart już blisko 43 mld zł rocznie.
Jednocześnie 500+ w rodzinnym portfelu stanowi z roku na rok mniejszy zastrzyk finansowy. Wszystko przez podnoszące się pensje oraz zmieniającą się pensję minimalną.
W 2016 roku 500 zł stanowiło 12 proc. średniego wynagrodzenia i aż 25 proc. pensji minimalnej. W 2019 roku jest to już odpowiednio tylko 9,5 proc. średniej pensji i 22 proc. pensji minimalnej. W 2023 roku ustawowe minimum ma wynosi aż 4 tys. zł. Nie będzie już tak przyciągać, jak w tej chwili.