Choć porozumienie rozwodowe z Wielką Brytanią zostało podpisane w niedzielę w Brukseli, coraz więcej wskazuje na to, że i tak zostanie odrzucone w brytyjskim parlamencie w zaplanowanym na 11 grudnia głosowaniu. Spora grupa konserwatywnych posłów próbuje wykorzystać słabość premier May do przejęcia władzy w partii, a trudno oczekiwać, aby opozycja gremialnie poparła brytyjską premier. Ciekawe jest jednak to, że mimo nieuchronności – jak się wydaje – opuszczenia wspólnoty 20 marca, nadal nie wiadomo, jaki miałby być następny krok po takim nieudanym głosowaniu.
Wczoraj głos w sprawie zabrał szef Banku Anglii, który przedstawił katastroficzne wizje opuszczenia wspólnoty bez żadnego porozumienia. Już wcześniej rząd pokazywał nieciekawe szacunki, ale wizja Banku to prawdziwa apokalipsa. Brak porozumienia miałby skutkować spadkiem PKB nawet o 8 proc. w pierwszym roku, załamaniem na rynku nieruchomości, które doprowadziłoby do spadku cen o jedną trzecią, czy też spadkiem wartości kursu funta do mniej niż jednego dolara (obecnie za funta płaci się blisko 1,3 dolara, przed głosowaniem w 2016 roku było to ok. 1,5 dolara).
Tak radykalna wizja ma skłonić polityków do odpowiedzialnego zachowania, choć nie brakuje głosów, że Carney tym samym mocno ryzykuje, stawiając na szali wiarygodność swoją i całego banku centralnego. Prezes broni się tym, że rolą Banku jest przygotowanie się na najgorszy scenariusz. Czy katastrofalna wizja może zmienić wynik nadchodzącego głosowania? Naszym zdaniem to mało prawdopodobne. Temat Brexitu jeszcze przez dłuższy czas będzie spędzał sen z powiek inwestorom.
Dużo lepsze nastroje panowały wczoraj w USA, gdzie oczekiwania rynku i prezydenta Trumpa (w pewnym sensie) spełnił w końcu szef Fed, wskazując, że stopy procentowe znajdują się „tuż poniżej” stopy neutralnej i dając tym samym do zrozumienia, że bank centralny jest gotów zwolnić z podwyżkami w przyszłym roku. To doprowadziło do silnych wzrostów na Wall Street oraz przeceny mocnego wcześniej dolara. Skorzystał też wyraźnie złoty, para USDPLN ponownie jest zauważalnie poniżej 3,80.
W ostatnim czasie wspominaliśmy, że warunkiem umocnienia złotego do końca roku (co wpisuje się w korzystny kalendarzowo okres) jest łagodniejsza postawa Fed i złagodzenie europejskich kłopotów. Ten pierwszy warunek wydaje się być spełniony, natomiast w kwestiach europejskich postępy (jeżeli możemy w ogóle o takich mówić) są znikome. Wczoraj premier Włoch stwierdził, że rozmowy z Unią nie będą łatwe, gdyż jego zdaniem „stabilność społeczna jest ważniejsza niż stabilność finansowa”, tłumacząc dlaczego rząd jest zdecydowany wprowadzać socjalne rozwiązania takie jak dochód minimalny dla każdego obywatela.
Dziś przed nami ponownie zalew publikacji z USA i wypowiedzi ze strony przedstawicieli Fed. Za najważniejszą należy uznać tę z 14:30 o cenach konsumenta. Z opublikowanych już danych warto zwrócić uwagę na koszmarny raport o PKB Szwajcarii, który w trzecim kwartale skurczył się o 0,2 proc. q/q. Zobaczymy, na ile wpłynie to na tolerancję SNB na nadal mocnego franka.
O 9:05 euro kosztuje 4,2871 złotego, dolar 3,7638 złotego, frank 3,7920 złotego, zaś funt 4,8294 złotego.