Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Czy nastał finansowy Armageddon?

0
Podziel się:

Ostatnie dni nie przyniosły tak wyczekiwanego przez giełdowych inwestorów odbicia, a w zamian za to, nastroje jeszcze bardziej się pogorszyły. Poniedziałek można śmiało nazwać „czarnym", jeżeli chodzi o azjatyckie i europejskie parkiety.

Czy nastał finansowy Armageddon?

Ostatnie dni nie przyniosły tak wyczekiwanego przez giełdowych inwestorów odbicia, a w zamian za to, nastroje jeszcze bardziej się pogorszyły. Poniedziałek można śmiało nazwać ,,czarnym", jeżeli chodzi o azjatyckie i europejskie parkiety.

Tam takiej skali spadków nie notowaliśmy od dawna. Czy to sygnał, iż dla rynków akcji nie ma już ratunku, a widmo krachu staje się coraz bardziej realne? Tak czy inaczej, o ile w krótkim terminie po tak silnej przecenie z reguły przychodzi odreagowanie, to o w kilkumiesięcznej perspektywie lepiej nastawić się na to, że może być gorzej. W żadnym stopniu giełda nie jest w obecnej chwili miejscem do inwestycji dla osób, które nie tolerują nadmiernego ryzyka.

Piątkowa sesja miała być testem dla amerykańskich inwestorów. Niejako sprawdzianem, czy ufają oni jeszcze w możliwość rynkowego ,,interwencjonizmu" - czy to w postaci obniżek stóp procentowych przez FED, czy też pakiet zmian fiskalnych na kwotę około 150 mld USD zaproponowany przez prezydenta George'a Busha.

Nie udało się - indeksy w USA spadły, a niektórzy inwestorzy dopiero teraz zaczęli sobie uświadamiać, jaka jest skala problemu. Bo, jeżeli w USA rzeczywiście miałaby zagościć recesja, to pole do dalszych spadków jest jeszcze ogromne. Niejako oliwy od ognia dolały jeszcze informacje ze strefy euro. Okazało się, że środowa wypowiedź jednego z członków Europejskiego Banku Centralnego, Yvesa Merscha, nie okazała się odosobniona.

Sceptycyzm, co siły gospodarki Eurolandu wyraził jego kolega, Christian Noyer, ale także szef Komisji Europejskiej, Jose Manuel Barroso, czy premier Luksemburga, Jean-Claude Juncker. Zdaniem tego ostatniego, realny wzrost PKB w tym roku wyniesie 1,8-1,9 proc. r/r w porównaniu z 2,2 proc. r/r szacowanymi w listopadzie ub.r.

Z kolei w opinii portugalskiego ministra finansów, Fernando Teixeira dos Santosa spowolnienie amerykańskiej gospodarki może być o wiele bardziej wyraźne i znaleźć swoje reperkusje w Europie. Na przeciwległym biegunie znalazł się szef niemieckiej Buby, Axel Weber, którego zdaniem nie ma obecnie powodów do rewizji tegorocznych założeń wzrostu PKB, a kluczowym zmartwieniem pozostaje inflacja. W podobnym, antyinflacyjnym tonie wyraził się też szef ECB, Jean-Claude Trichet.

To wszystko pokazuje jednak, iż frakcja gołębi w ECB będzie w najbliższych tygodniach i miesiącach rosnąć w siłę. Zwłaszcza, że dzisiaj rano agencje zacytowały słowa kolejnego członka tego gremium, pochodzącego z Holandii Nouta Wellinka. Tegoroczny wzrost gospodarczy w strefie euro raczej na poziomie 1,5 proc. r/r, niż 2,5 proc. r/r i spore obawy odnośnie rozszerzenia się kryzysu subprime w USA - tak można pokrótce je skomentować. Krytycznie na temat perspektyw dla USA i Eurostrefy wypowiedział się także znany finansista i inwestor, George Soros.

Jego zdaniem sytuacja jest najgorsza od II wojny światowej. W takiej sytuacji nie ma się co dziwić inwestorom, którzy reagują niemal panicznie, wyprzedając ryzykowne aktywa. Dzisiaj w pierwszych godzinach handlu WIG20 spadł poniżej poziomu 2.900 pkt. i zmierza w kierunku kluczowych 2.800 pkt., będących 38,2 proc. zniesieniem wzrostów z lat 2003-2007. Nastrojów nie poprawiły zapewnienia Międzynarodowego Funduszu Walutowego, iż perspektywy polskiej gospodarki są wciąż silne, a w tym roku wzrost PKB wyniesie około 5 proc. Bo inwestorzy zwrócili uwagę na inną, aczkolwiek dość istotną kwestię....

Turbulencje na rynkach światowych i rosnące obawy, co do globalnej recesji, a także opublikowane ostatnio dane GUS-u na temat grudniowej dynamiki płac, produkcji przemysłowej i cen PPI, zmusiły do pewnej refleksji, co do przyszłych działań ze strony Rady Polityki Pieniężnej.

Sygnałem, mogą być dzisiejsze słowa Andrzeja Wojtyny, który zastanawia się nad sensem podnoszenia stóp procentowych do poziomu 6 proc. z obecnych 5 proc., a także opinia Międzynarodowego Funduszu Walutowego na ten temat. Kluczowa w tym momencie jest odpowiedź na pytanie o źródła ostatniego, wyraźnego wzrostu inflacji i dalsze perspektywy jej kształtowania. Niemniej jednak bank centralny nie powinien agresywnie podnosić stóp procentowych w momencie utrzymującej się niepewności, co do rozwoju koniunktury na rynkach globalnych.

Tym samym o ile słuszne były opinie, co do przyspieszenia tempa wzrostu podwyżek stóp procentowych jeszcze na jesieni ub.r, to teraz inwestorzy, zwłaszcza zagraniczni powinni przyzwyczajać się do myśli, że zaoferowana im dodatkowa premia za ryzyko nie będzie już tak duża. A to w dłuższym czasie, przy rosnącej globalnej awersji do ryzyka, będzie jedną z przyczyn osłabienia złotego.

A polska waluta straciła od piątku kilka ,,dobrych" groszy. Dolar, w ślad za tendencją na rynkach światowych podrożał do 2,52 zł, euro wzrosło do 3,65 zł, a za franka i funta płacono odpowiednio 2,2850 zł i 4,9050 zł. Równie słabe były waluty naszego regionu. Symptomatyczne jest dalsze umocnienie się japońskiego jena i spadki na parze EUR/USD, co teoretycznie może sugerować dalsze osłabienie się złotego.

Analiza techniczna nie wyklucza jednak, iż rynek spróbuje w najbliższych dniach złapać chwilę oddechu. Kluczowe w tym względzie będzie jutrzejsze zachowanie się rynków akcji, zwłaszcza indeksów na Wall Street, Dzisiaj rynek amerykański nie pracuje za sprawą Dnia Martina Luthera Kinga. Jeżeli jednak jutro indeksy ponownie ,,zanurkują" to nastroje tak szybko nie ulegną poprawie. Kluczowe mogą okazać się wyniki za IV kwartał, które opublikują kolejne amerykańskie spółki.

Inwestorzy będą zwracali szczególną uwagę nie tylko na sektor finansowy, ale także firmy wytwarzające dobra i usługi codziennego użytku, czy z sektora technologii. Jakiekolwiek złe informacje wzmogą tylko pesymizm i obawy przed recesją. Inwestorzy powinni też zainteresować się sytuacją w Chinach, zwłaszcza pod kątem kondycji tamtejszego sektora finansowego.

Bo okazuje się, iż Bank of China najprawdopodobniej będzie zmuszony do stworzenia sporych rezerw za sprawą nietrafionych inwestycji na amerykańskim rynku subprime, a problemy mogły dotknąć także inne banki.

Warto zadać sobie także pytanie, czy chińska gospodarka nie spowolni za sprawą problemów w USA, które są jednym z największych partnerów handlowych Państwa Środka. Indeksy na giełdzie w Szanghaju wyraźnie dzisiaj zniżkowały, podobnie jak giełda w indyjskim Bombaju. Tym samym pomału pada też mit, jakoby inwestycje w azjatyckie fundusze miały być alternatywą dla spadków na polskiej giełdzie.

dziś w money
komentarze walutowe
wiadomości
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
KOMENTARZE
(0)