Dziś punktem kulminacyjnym na rynkach finansowych było posiedzenie Europejskiego Banku Centralnego, a właściwie konferencja prezesa Mario Draghi'ego.
Oczywiście bank nie zmienił stóp. Inwestorzy jednak uważnie przysłuchiwali się słowom szefa EBC w oczekiwaniu na jakiekolwiek nowe sugestie odnośnie skupu aktywów. Niestety nic nowego w temacie QE nie pojawiło się. Już od początku konferencji można było być pewnym, że Draghi nie powie nic nowego w kwestii programu skupu aktywów (QE).
Już w początkowej części wystąpienia Draghi powtórzył, że Rada jest gotowa do użycia niekonwencjonalnych środków (czytaj QE), jeśli zmiana perspektywy inflacyjnej to uzasadni. Stało się zatem jasne, że na moment obecny Rada nie uważa, że perspektywa ta pogorszyła się. Kolejne wypowiedzi prezesa potwierdzały takie wrażenie. Niższą inflację usprawiedliwił on cenami energii, szybko podkreślając, iż długookresowe oczekiwania inflacyjne są stabilne. Gorsze dane makro zrzucił po części na czynniki techniczne, jak mniejsza ilość dni roboczych.
Z drugiej strony nie pozwolił na umocnienie euro stwierdzeniami, że Bank przyspiesza prace nad skupem obligacji tak, aby być gotowym do wprowadzenia go w każdej chwili. Dodatkowo podkreślał zadowolenie z reakcji rynku na czerwcową decyzję, w tym osłabienie euro. Stwierdzając m.in., że ujemne realne stopy procentowe utrzymają się w strefie znacznie dłużej niż w USA wysłał jednoznaczny sygnał do inwestorów.
Euro początkowo lekko się umacniało, ale po zakończeniu konferencji zaczęło mocno tracić wobec dolara, co po części jest też zasługą świetnych danych z USA. Wnioski o zasiłek dla bezrobotnych w USA spadły w ubiegłym tygodniu do 289 tys. i to pomimo iż Departament Pracy nie odnotował żadnych nadzwyczajnych, sezonowych mocnych zmian. Tak więc sytuacja na amerykańskim rynku pracy kolejny miesiąc z rzędu zaczyna wygląda coraz lepiej. To oczywiście sprzyja nadziejom na kolejne dobre miesięczne dane z rynku pracy i bardziej jastrzębie sygnały ze strony członków FOMC.