Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Skłonność do oszczędzania i charakter oszczędności w krajach rozwiniętych i w Polsce

0
Podziel się:

Czas zastanowić się, czy oszczędność lub rozrzutność to poniekąd w jakimś stopniu nie są cechy narodowe, charakterystyczne dla jednych nacji, a zupełnie obce innym społecznościom. Jakie miejsce na tej geo-oszczędnościowej mapie zajmujemy my - Polacy.

Skłonność do oszczędzania i charakter oszczędności w krajach rozwiniętych i w Polsce
(Luckynick/Dreamstime.com)

Zbliżamy się powoli do końca akcji, ileż można bowiem namawiać do oszczędzania, do swoistego postu przed konsumpcją, przed wydawaniem pieniędzy. Czas zastanowić się, czy oszczędność lub rozrzutność to poniekąd w jakimś stopniu nie są cechy narodowe, charakterystyczne dla jednych nacji, a zupełnie obce innym społecznościom. Jakie miejsce na tej geo-oszczędnościowej mapie zajmujemy my - Polacy.

Wydaje się, że przesadną oszczędnością wśród narodów świata to my nie grzeszymy. Świadczy o tym zarówno niewielka suma oszczędności zgromadzonych przez nas, jak i skłonność do odkładania części bieżących dochodów jako oszczędności. Także niewielki udział oszczędności w kształtowaniu bieżących dochodów, wysoki poziom konsumpcji autonomicznej, nierozwinięty rynek i formy lokowania oszczędności, wysokie ryzyko inwestycyjne, spadek stóp procentowych (i tak wysokich w porównaniu z krajami zachodu) – te wszystkie czynniki nie świadczą dobrze o opinii Polaków jako ludzi oszczędnych.

Nasze oszczędności w postaci depozytów w bankach nie przekraczają obecnie 200 mld zł. – co w porównaniu z PKB daje ok. 26%. To bardzo niewiele, zarówno w kategoriach bezwzględnych jak i w porównaniu do dochodu narodowego. Łatwo obliczyć, że per capita nasze oszczędności nie przekracza 5,3-5,4 tys. zł. W porównaniu z przeciętnym miesięcznym wynagrodzeniem zgromadzone przez nas oszczędności nie przekraczają dwu i pół-krotności tego wynagrodzenia.

Jednak w kategorii oszczędności bankowe nie odbiegamy zbytnio od niektórych państw rozwiniętych gospodarczo. O ile zdecydowanie więcej oszczędności zgromadziły kraje Europy Zachodniej (ponad 40% PKB), to już np. w USA wskaźnik ten kształtuje się poniżej 20%. Ale to nie pomyłka, to po prostu inne preferencje oszczędzających. Lokaty (depozyty bankowe) popularne są przede wszystkim w Europie Zachodniej, u nas dla większości obywateli są jedyną dostępną i znaną formą oszczędzania. Obligacje, polisy ubezpieczeniowe, fundusze, certyfikaty, akcje – to pozycje w naszych portfelach śladowe – nie przekraczające 10% wartości wszystkich zgromadzonych przez nas oszczędności. W Europie Zachodniej mniej więcej połowa oszczędności to depozyty bankowe, natomiast w USA wskaźnik ten nie przekracza 1/3 wszystkich oszczędności. Biorąc pod uwagę ten fakt dopiero teraz widać, jak niewielkimi oszczędnościami dysponujemy.

Nie trzeba nikogo przekonywać, że lokaty bankowe nie są to najbardziej efektywne formy oszczędzania. Dosyć wysoki dotychczasowy poziom stóp procentowych nie zmuszał nas do poszukiwania innych form lokowania pieniędzy. W chwili obecnej obraz ten z wolna zaczyna ulegać zmianie. Po części przyczynia się do tego wprowadzenie podatku od odsetek od lokat. Jednak preferencje dla rynku kapitałowego zapewne skończą się za rok, dwa. Atrakcyjność rodzimych stóp procentowych też spadnie, do tej pory to kapitał zagraniczny przybywał do nas. Za kilka lat nasi ciułacze staną przed dylematem poszukiwania rynków za granicą, gdzie będzie można uzyskać wysoką stopę zwrotu, zwłaszcza jeżeli wejdziemy do strefy Euro. Czy wówczas jeszcze bardziej spadnie skłonność do oszczędzania ?

Stosunkowo niewielki poziom dochodów w porównaniu z dochodami obywateli państw Zachodu również nie pozwala nam na zbyt wysoki poziom oszczędności. Niski poziom płac nie umożliwia aktywnego oszczędzania – płace brutto są w Polsce ok. 5 razy mniejsze niż w USA i 4 razy mniejsze niż w strefie Euro. Do tego trzeba nadmienić stosunkowo wysoki poziom podatków i obowiązkowych składek społecznych. Gdyby podatki od naszych wynagrodzeń płacić według skal podatkowych krajów rozwiniętych to nawet ci, którzy w Polsce wchodzą w 30% - a nawet zahaczają o 40% próg podatkowy – płaciliby w krajach Zachodu najniższe stawki podatkowe. Do tego jeden z najwyższych poziomów ubezpieczeń społecznych na świecie, rosnąca lawinowo składka na ubezpieczenie zdrowotne, bardzo wysoki poziom VAT (22 i 7%) oraz rozbudowany system wysokich akcyz. Dochód rozporządzalny jest o ok. połowę niższy niż dochód brutto. Ten sam dochód byłby na Zachodzie uznany za bardzo niski i w niewielkim stopniu opodatkowany (20-40% w zależności od kraju).

Kolejna przyczyna naszych niedostatków oszczędnościowych w porównaniu z Zachodem to brak zasilania naszych dochodów dochodami z kapitału. Większość naszych przedsiębiorstw ma zagraniczny akcjonariat, większość wypracowanego przez nie dochodu nie zasila polskich gospodarstw domowych. Akcjonariat pracowniczy, czy aktywność na rynku akcji rodzimych inwestorów jest symboliczna w skali gospodarki. Braki te usiłują nadrobić intuicyjnie związki zawodowe – żądając wypłat z zysków czy innych quasi-dywidendowych form premii dla pracowników.

Wreszcie nasz głód konsumpcyjny – który przez dziesiątki lat komunizmu narastał w społeczeństwie odwykłym od oszczędzania i racjonalnego odpowiedzialnego zarządzania własnymi funduszami. Głód ten każe nam zaciągać kredyty, dążyć ponad poziom dochodów do poprawienia standardu życiowego, zapomnieć o oszczędzaniu. Japończycy zareagowali na stagnację inaczej, jeszcze bardziej wzięli się do oszczędzania. U nas poziom konsumpcji dóbr trwałego użytku (meble, AGD, RTV) rośnie w tempie ponad 5% na rok. Swoje trzy grosze ma tutaj do powiedzenia demografia. Zmienia się struktura demograficzna społeczeństwa – wyż demograficzny wchodzi w dorosłe życie i potrzebuje konsumować. Za ok.5 lat fala konsumpcji zacznie opadać.

Oszczędzaj i inwestuj
pieniądze
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
KOMENTARZE
(0)