Od blisko 12 miesięcy tempo wzrostu cen w Polsce systematycznie przyspiesza. Jeszcze w lutym 2021 roku inflacja wynosiła 2,4 proc., a w styczniu 2022 przekroczyła 9 proc. W opanowaniu szalejących cen miała pomóc rządowa tarcza antyinflacyjna, ale w obliczu wybuchu wojny w Ukrainie jej efekt będzie dużo słabszy.
Siła nabywcza pieniądza maleje też w związku z bardzo znaczącym osłabieniem polskiej waluty. Tylko w ciągu ostatnich kilku dni złoty względem dolara stracił na wartości ponad 7 proc. (wzrost kursu wymiany z 4 do 4,30 zł). Jednak ten proces trwa już znacznie dłużej. Rozpoczął się już w połowie ubiegłego roku, gdy dolar kosztował poniżej 3,70 zł.
To wszystko sprawia, że oszczędności Polaków odkładane w bankach lub trzymane w przysłowiowej skarpecie bardzo szybko tracą realną wartość. Od kiedy mamy pandemię i Narodowy Bank Polski (NBP) obniżył stopy procentowe niemal do zera, lokaty czy rachunki oszczędnościowe praktycznie nie były w ogóle oprocentowane.
Teraz stopy procentowe są na poziomie blisko 3 proc., a mimo tego podstawowa oferta w bankach w zasadzie się nie zmieniła (banki kuszą klientów głównie promocyjnymi warunkami z wieloma ograniczeniami). Stąd naturalne stało się poszukiwanie alternatywnych sposobów na skuteczniejsze lokowanie pieniędzy.
Niestety sprawdza się tu powiedzenie: "okazja czyni złodzieja". Na Polaków czeka wiele pułapek. Naśladowców Amber Gold nie brakuje, choć jak zauważają rynkowi obserwatorzy, zmienił się charakter ich działalności i sposób łowienia naiwnych klientów.
Uwaga na oszczędności. Oszuści są aktywni
– Rzecznik Finansowy, na podstawie napływających zgłoszeń od klientów, od dłuższego czasu obserwuje wzmożoną aktywność przestępców oraz nieuczciwych firm, które pod pozorem szybkiego i wysokiego zysku, nakłaniają klientów do ryzykownych zachowań – wskazuje w rozmowie z money.pl Mariusz Piaseczny z biura Rzecznika Finansowego.
Zauważa, że w ubiegłym roku wpłynęło dwukrotnie więcej zgłoszeń związanych z obietnicami zysków na rynku forex. Zamiast wysokiego oprocentowania z lokat w rzekome złoto, jak było w przypadku firmy Amber Gold, telefoniczni naciągacze namawiają do wirtualnych inwestycji w akcje, surowce czy waluty.
Rzecznik Finansowy przyznaje, że zjawisko to nie jest nowe i podobnie działają oszuści także w innych krajach. Mimo tego trudno sobie z nim poradzić.
– Przestępcy wykorzystują nasze słabości, a obiecując złote góry, zdobywają nasze zaufanie i usypiają czujność, co tylko ułatwia im zadanie. Z pewnością okres nisko oprocentowanych depozytów skłania inwestorów do poszukiwania sposobów na pomnożenie własnych środków, a co za tym idzie, otwiera nowe perspektywy przed przestępcami – komentuje Piaseczny.
Przestrzega wszystkich, że im korzystniejsza oferta inwestycyjna, tym dogłębniej powinniśmy sprawdzić podmiot, któremu powierzamy środki finansowe. Apeluje, by sprawdzać ostrzeżenia publikowane przez Komisję Nadzoru Finansowego (KNF) i nigdy nie ulegać presji czasowej, która jest często z powodzeniem stosowana przez przestępców.
Rozrasta się lista ostrzeżeń KNF
Aktualnie na liście ostrzeżeń KNF widnieje 460 podmiotów. To konkretne firmy oraz osoby. Regularnie pojawiają się tam kolejne wpisy.
"Tylko dzisiaj na listę ostrzeżeń publicznych Komisji Nadzoru Finansowego wpisanych zostało 25 nowych podmiotów oraz 4 osoby fizyczne" – przekazał 8 lutego rzecznik KNF. To pokazuje skalę problemu.
Od dawna dwie najbardziej popularne kategorie podmiotów na liście prowadzą działalność, która polega na:
- wykonywaniu czynności bankowych, w szczególności przyjmowanie wkładów pieniężnych w celu obciążania ich ryzykiem, bez zezwolenia KNF,
- prowadzeniu działalności w zakresie obrotu instrumentami finansowymi bez wymaganego zezwolenia lub upoważnienia.
KNF zastrzega, że podmioty funkcjonujące bez stosownych zezwoleń, których działalność może być z góry nastawiona na sprzeniewierzenie środków finansowych potencjalnych inwestorów, pojawiają się regularnie od długiego czasu. Tendencja w tym zakresie jest dość stała.
Ewolucji podlega natomiast schemat działalności takich podmiotów, co wiąże się m.in. z rozwojem nowoczesnych technologii (kanałów dotarcia do potencjalnych inwestorów) i stosowaniem nowych metod przez przestępców oraz rozwojem rynku finansowego (nowe produkty finansowe).
– Fakt występowania niskiego oprocentowania depozytów w bankach ułatwia podmiotom działającym bez stosownych licencji pozyskiwanie klientów, którzy kierują się chęcią osiągnięcia jak największych zysków i często nie są świadomi potencjalnych ryzyk z tym związanych – przyznaje w rozmowie z money.pl Jacek Barszczewski, rzecznik KNF.
Również Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów (UOKiK) przestrzega przed wpłacaniem pieniędzy firmom, które obiecują szybki i wysoki zysk bez ryzyka, a także przed lokowaniem oszczędności na podstawie reklam, które zawierają takie zapewnienia.
"Ich twórcy uwiarygadniają je, tworząc nieprawdziwe wywiady, reklamy z wizerunkiem znanych twarzy, podają nieprawdziwe dane o rzekomych zyskach. Najczęściej można ponieść stratę i nie odzyskać wpłaconej kwoty" – czytamy w oświadczeniu UOKiK.
Przykładowe oszustwo
Duża część oszustw powiązana jest z rynkiem forex, czyli ryzykownymi inwestycjami na rynkach finansowych. Rzecznik Finansowy zwraca uwagę na to, że mechanizm działania osób podających się za przedstawicieli platform inwestycyjnych jest w dużej mierze powielany.
W pierwszej fazie takiego oszustwa z potencjalną ofiarą kontaktuje się przedstawiciel platformy. Zapewnia o jej skuteczności oraz nierzadko oferuje wsparcie inwestycyjne doświadczonego analityka. Dla zainicjowania tych usług klient ma z reguły wpłacić na rachunek platformy określoną kwotę.
Nierzadko, już na tym etapie, oszuści proponują użycie aplikacji służącej do zdalnej kontroli komputera. W tym momencie mogą również chcieć uzyskać dostęp do danych umożliwiających logowanie do banku lub danych karty kredytowej.
Po otrzymaniu dostępu do konta rozpoczyna się druga faza oszustwa. W tym okresie klient może być informowany, że zarabia lub traci. Jest przy tym zachęcany do lokowania kolejnych środków przy nacisku i presji związanej z krótkimi terminami na podjęcie decyzji inwestycyjnej.
W końcowej fazie oszustwa, gdy klient wyraża brak woli dalszej współpracy i zgłasza żądanie wypłaty środków, okazuje się, że są problemy techniczne po stronie platformy lub banków zagranicznych. Niekiedy dostaje informację o zablokowaniu zleconego przelewu przez KNF lub inny organ wzbudzający zaufanie klienta. Okazuje się, że musi ponieść dodatkowe koszty itp.
"Ostatecznie klienci nie odzyskują środków, a w najgorszym scenariuszu pozostają nie tylko ze stratami w postaci utraconych oszczędności, ale i zaciągniętymi przez siebie lub przez analityków platform zobowiązaniami kredytowymi" – podsumowuje Rzecznik Finansowy.