Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Rafał Wójcikowski
|

Bezrobocie, długi, składki i podatki

0
Podziel się:

Lansowany w mediach, genialny w samoocenie, program gospodarczy, szumnie tytułowany „Przedsiębiorczość, rozwój, praca” czas najwyższy pogrzebać pod murem na cmentarzu programów gospodarczych lewicy. Niestety nie będzie to takie proste, coraz mniej wolnych kwater, a chętnych do pochówku inicjatyw rządzącej socjaldemokracji przybywa znacznie szybciej, niż grabarz nadąża z kopaniem grobów

Bezrobocie, długi, składki i podatki

Czas najwyższy dostosować sztandarowe hasła programów rządowych do naszej coraz marniejszej rzeczywistości. Lansowany w mediach, genialny w samoocenie, program gospodarczy, szumnie tytułowany „Przedsiębiorczość, rozwój, praca” czas najwyższy pogrzebać pod murem na cmentarzu programów gospodarczych lewicy. Niestety nie będzie to takie proste, coraz mniej wolnych kwater, a chętnych do pochówku inicjatyw rządzącej socjaldemokracji przybywa znacznie szybciej, niż grabarz nadąża z kopaniem grobów.

Co zostało po tym programie? Oferta opcji podatkowej pozostała w większości bez odpowiedzi. To znaczy, iż większość przedsiębiorców za racjonalny uznała wybór starych progów podatkowych nawet jeśli rząd okroił ulgi, zwolnienia, zamroził progi i kwotę wolną. Tylko najwięksi z tych „małych” przedsiębiorców (ok. 30%) zdecydowało się na opcję liniową. A drobna raczkująca inicjatywa prywatna ponownie została dodatkowo obciążona.

Ale rząd nie zapomniał o tych „cwaniakach”, co to chcieli uciec przed „sprawiedliwą społecznie” progresją podatkową. Już szykuje zza węgła nowelizację zasad obciążenia składką ZUS. To zapewne kolejna z genialnych inicjatyw w ramach tzw. „Planu Hausnera”. Rzecznik rządu zapewnia, że wyższy ZUS dla przedsiębiorców dotyczyć będzie tylko tych „bogatych”, mam pewne nieśmiałe przypuszczenie, że będzie to premia właśnie dla tych, którzy wybrali opcję liniową.

Co do rozwoju, o którym tak głośno w mediach, to rzeczywiście, osiągnęliśmy 3,7% wzrostu PKB w 2003 roku. Z pogardą mówi się o „schłodzeniu gospodarki” przez poprzednią ekipę na czele z prof. Leszkiem Balcerowiczem. Obecna ekipa nie ma żadnych zahamowań, także tych zdroworozsądkowych, aby rozpędzać gospodarkę, a nawet jest z tego dumna.

Sytuacja przypomina trochę kierowcę autobusu, który za wszelką cenę chce jak najszybciej dotrzeć z miasta A do miasta B. Nieistotny dla niego jest stan techniczny pojazdu, gołoledź na drodze, ostre zakręty, wyciekający olej z silnika, oraz zerowy brak poparcia pasażerów, z których połowa jest bliska palpitacji serca. Pan kierowca wie lepiej i nie pozwoli sobie na żadne uwagi, nie straszne mu drzewa i wypadki innych, liczy się szybkość jazdy.

Tylko gdzie dojedziemy tym autokarem? Wzrost nie dość, że jest sztuczny, bo podsycany nieprawdopodobnie rozdmuchanymi wydatkami budżetowymi, i to przy rekordowym osłabieniu złotego oraz długu publicznym rosnącym w tempie na rekord świata. Póki co, jedziemy, ale powoli autobus wydaje się coraz mniej słuchać kierowcy... w pobliskim "rowie" widać jak na dłoni, jak się kończy taka jazda (Argentyna, Indonezja, Brazylia).

A poza tym, co nam po wzroście gospodarczym, skoro obciążenia podatkowe jakie ponosimy rosną szybciej od niego. Śmiem twierdzić, od dwóch latach dochód rozporządzalny przeciętnego obywatela, po odliczeniu wszelkich składek, opłat i podatków, zarówno tych bezpośrednich jak i pośrednich, pomimo wzrostu gospodarczego w ostatnim roku na poziomie odpowiednio 1,4% i 3,7%, spadł dosyć poważnie. To znaczy, że przybywa nam do kieszeni 1 złotówka, ale zabierają nam 1,20 zł. Jaki sens z punktu widzenia obywatela ma taki „wzrost”? Nie dość, że musi coraz więcej i wydajniej pracować, to zabiera mu się coraz więcej, a w dodatku państwo w coraz większym stopniu nie wywiązuje się z obiecanych przywilejów.

Wreszcie praca. GUS napisał najlepsze podsumowanie do ostatniej części rządowego programu. Otóż okazuje się, że w rolnictwie pracuje mniej osób, niż to się w urzędach pracy wydawało. Z jednej strony to dobrze, bo oznacza to wzrost wydajności pracy w tym najbardziej zacofanym segmencie gospodarki, duże gospodarstwa robią swoje. Z drugiej jednak strony, nasuwają się następujące pytania:
- ile wynosi faktyczna stopa bezrobocia, bo w tą obecną na poziomie 20% wierzę tak samo, jak w tą poprzednią18%;
- ile statystycznych pułapek niosą jeszcze w sobie oficjalne dane GUS, czy inne kategorie ekonomiczne też tak „precyzyjnie” się szacuje?;
- czy rząd czyniąc wszelkie programy i plany gospodarcze, podejmując kolejne nieudolne próby reform właśnie takimi „precyzyjnymi” danymi posługuje się?;
- ile departamentów w GUS zatrudniających tysiące ludzi w stolicy i w terenie, robi kawał dobrej, nikomu nie użytecznej, roboty.

Obawiam się, że nie poznamy odpowiedzi na te pytania. Tak jak się nam mówi, że to tylko statystyka, bo w świecie realnym nic się nie zmieniło. Otóż zmieniło się. Okazuje się, że z rolnictwa odchodzi istotna fala pracujących, która albo załapie się na renty i zasiłki, albo zasili szeregi bezrobotnych, albo też wyemigruje za chlebem. Ten proces ciągle trwa, a nie jak twierdzi obecnie GUS, jest jednorazowym wydarzeniem statystycznym zauważonym przy okazji spisu powszechnego.

W tytule zaproponowałem aktualizację nazwy programu rządu. Od dziś jest to program „Bezrobocie, długi, składki i podatki”, bo akurat wszystkie te elementy przyrastają rządowi w sposób zdumiewający. Tylko nam obywatelom jakby coraz mniej do śmiechu...

podatki
gospodarka
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(0)