Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Rafał Wójcikowski
|

Jeśli jest problem, to powołujemy urząd ds. rozwiązania problemu

0
Podziel się:

Reform jak nie ma, tak nie ma, Tych gospodarczych, liberalnych oczywiście – bo tych od powoływania nowych bardzo potrzebnych urzędów, to się opędzić nie można.

Jeśli jest problem, to powołujemy urząd ds. rozwiązania problemu

"Ja nie mam więcej pieniędzy..." tak rozpoczął wczoraj minister zdrowia prof. Religa konferencję prasową. A na tej konferencji ogłosił to, co spodziewałem się usłyszeć znacznie wcześniej, przy okazji ogłaszania przez wicepremier prof. Gilowską obniżki podatków inaczej. Ostrzegałem wówczas, że protesty służby zdrowia muszą skończyć się, albo drastycznym wzrostem wydatków budżetu państwa, albo uderzeniem po kieszeni podatników w jakiejś zakamuflowanej formie.

Minister wybrał drogę pośrednią, tzn. chce pieniędzy, i z budżetu państwa, i bezpośrednio z naszych kieszeni. Z budżetu mają być finansowane tzw. procedury wysoko-specjalistyczne. Wprowadzona ma być także nowa składka ubezpieczenia społecznego – pielęgnacyjna. Ma ona wynieść 1 punkt procentowy podatku PIT i być odliczana od podatku, co w efekcie powoduje wyjęcie pieniędzy z budżetu państwa.

A my mamy zapłacić za leczenie ofiar wypadków samochodowych znacznie wyższym OC (nawet o 50%, a swoją drogą - ciekawe kto zapłaci jak wypadek spowoduje pieszy albo rowerzysta) oraz zaczniemy współpłacić za wizytę u specjalisty 5 zł i za pobyt w szpitalu: 10 zł dziennie przez pierwszy tydzień. Nie jest dla mnie jasne czy trafiając drugi raz w roku do szpitala też będziemy płacić? Bo jeśli tak, to szpitale nagminnie będą nas wypisywać po tygodniu tylko po to, żeby nas z powrotem przyjąć za dwa dni na następny tydzień. Minister Religa zapowiedział oczywiście solidaryzm – czyli darmowe szpitale dla osób po 65 roku życia, dla bezrobotnych, dzieci do 18 roku życia, kobiet w ciąży.

A wszystko to, bo was lekarze kocham i podwyżkę chcę wam dać – od 1 października 30% na głowę. Ale lekarze i reszta personelu szykują się do generalnego strajku i zdaje się mają znacznie wyższe żądania. Lekarze chcą na przykład dla siebie minimalnego wynagrodzenia na poziomie 200% średniej krajowej. Obawiam się, że na te ich żądania (zupełnie nie wdając się dyskusje o ich słuszności) to zabraknie pomysłów w rządzie jak tu wyciągnąć pieniądze od obywateli.

W kolejce czekają przecież inne zawody, nauczyciele, naukowcy (ci którym się zabiera koszty uzyskania przychodów)
, że o emerytach i rencistach nie wspomnę. A i górnicy z kopalni węgla kamiennego powoli wychodzą z siebie słysząc jak ich koledzy spod Lubina rozmawiają o kolejnej (czwartej z rzędu?) podwyżce, albo innej premii.

A reform jak nie ma, tak nie ma, Tych gospodarczych, liberalnych oczywiście – bo tych od powoływania nowych bardzo potrzebnych urzędów, to się opędzić nie można. Ale obecna koalicja zdaje się, że tylko w ten sposób potrafi dokonywać zmian. Jeśli jest problem, to powołujemy urząd ds. rozwiązania problemu.

Na koniec plotka - po polskiej ziemi krąży widmo, widmo nowego rodzaju bonów dla pracowników o niskich dochodach, tym razem turystycznych. Organizuje to kilka jeśli nie kilkanaście urzędów i agencji, a bony mają być wydawane tylko na usługi agroturystyczne. I co państwo na to ?

wiadomości
felieton
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(0)