Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Płaskoń: Lepiej złapać w Egipcie aniżeli w Łebie

0
Podziel się:

Najbliższe wakacje nad polskim Bałtykiem mają być droższe nawet o 20 proc. niż rok temu.

Płaskoń: Lepiej złapać w Egipcie aniżeli w Łebie

*Najbliższe wakacje nad polskim Bałtykiem mają być droższe nawet o 20 proc. niż rok temu. *

Spowodowane jest to wzrostem cen energii, gazu i wody oraz żywności. Analitycy policzyli, że tygodniowy pobyt w Ustce będzie kosztował około 1300 zł od osoby, podczas gdy w Chorwacji zaledwie 900 zł, łącznie z kosztami podróży. Potrafiący liczyć Polacy wybiorą zapewne plaże nad Adriatykiem.

Powyższe porównanie dotyczy przeciętnego standardu, mniej więcej na poziomie domów wypoczynkowych dawnego FWP. Kto przyzwyczajony do większego luksusu, musi się liczyć z wydatkiem nawet dwukrotnie większym. Za takie pieniądze można złapać opaleniznę w Turcji, Egipcie czy Tunezji, która przez ostatnie lata tak bardzo nam spowszedniała, że biura podróży prześcigają się w promocjach, byle sprzedać jak najwięcej łóżek. Pólnocnoafrykańskie kurorty nad Morzem Śródziemnym są przed wakacjami zdecydowanie tańsze niż hotele w Sopocie, tyle że kalkulacja najczęściej zawiera pułapkę. Końcowa cena nie uwzględnia dopłat paliwowych i lotniskowych, a także obowiązkowego ubezpieczenia, które łącznie dają kwotę równą nieraz stawce bazowej. To sprawdzony sposób osiągania zysków przy pomocy parawanu kosztownego. Klient nie będzie przecież sprawdzał ile kosztuje wylądowanie samolotu w Hurgadzie czy Tunisie.

Rzecz ciekawa, że dolar od lat leci na twarz Waszyngtona, a ceny wypoczynku w państwach arabskich nie chcą spadać, w europejskich ciepłych krajach natomiast zwyżkują niczym Małysz w okresie szczytowej formy. Polacy, którzy umieją liczyć lepiej od reszty rodaków, już dawno wykalkulowali, że wystarczy kupić tropikalne wczasy w niemieckim biurze podróży, żeby zaoszczędzić na połowę kolejnych wakacji. Jeśli taki trend się nasili, może naszym tour operatorom przestaną w końcu rosnąć stawki paliwowe. Chociaż na dłuższy dystans nic w tym zakresie przewidzieć nie można. Ceny baryłek ropy całkiem bowiem zwariowały i szaleńcy taniec raczej się nie skończy. Nawet rynek amerykański żegna się definitywnie z tanią benzyną, co potwierdza opinię, że kryzys ekonomiczny w USA nie miał charakteru przejściowego, a jest raczej symptomem krachu, o jakim Al Capone się nie śniło.

Administracja waszyngtońska w przeciwieństwie do polskich rządów przejmuje się jednak dolą swoich obywateli. Szefowie sześciu największych koncernów naftowych musieli się stawić przed komisją kongresu i wyjaśnić jakie są przyczyny galopujących cen w dystrybutorach. Powiedzieli to, co wszyscy dobrze wiedzą, a mianowicie, że trzeba szukać wyjść awaryjnych. Niektórzy farmerzy już zaczęli używać mułów zamiast traktorów, a wielu szeryfów nakazało policjantom więcej chodzić niż jeździć oraz wyłączać silniki podczas kontroli drogowych.

Szykujmy się więc na wakacje mimo wzrostu cen, bo trudno przewidzieć jaka będzie następna kanikuła. Może z konieczności powróci moda na piesze i rowerowe wyprawy, może do łask wrócą poczciwe siwki ciągnące furki z wczasowiczami po polskich bezdrożach. Na Hawaje raczej tłumnie się nie wybierzemy, nawet jeśli Amerykanie zniosą nam w końcu wizy, czego ostatnio zażądał kategorycznie Parlament Europejski. Przemierzać stany na butach to zajęcie dobre dla traperów. Polak, jeśli straci perspektywę upolowania grubych many many, to zacznie szukać gdzie indziej.

wiadomości
felieton
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(0)