Płaskoń: Prezes Kaczyński zaraża optymizmem na odległość

Co prawda europoseł Ryszard Czarnecki w najnowszej epikryzie dotyczącej Prawa i Sprawiedliwości stwierdza, iż partia ta jest normalna, z czego wynika, że alternatywnie może być też nienormalna. Z kolei poseł Stefan Niesiołowski odsyła prezesa PiS do gabinetu oczywistej specjalności, przekonując, że Jarosław Kaczyński nie bardzo wie, co mówi, a poza tym jest obłąkany z nienawiści. W tej szczególnej przychodni posłanka Jakubiak zwraca jednak uwagę na internistyczne podłoże niektórych politycznych dolegliwości.

Przypadek urodziwej pani Elżbiety jest sam w sobie ewenementem. W czwartek wieczorem obwieściła, że nie ma już nic do powiedzenia, bo w wyniku dwugodzinnej rozmowy z prezesem doszła do przekonania, że wewnętrzne sprawy PiS-u powinny być rozstrzygane wyłącznie w partyjnym gronie. A dobę wcześniej - zaraz po tym, jak ją prezes unieruchomił w czynnościach członkowskich - zagrywała konwencją radzieckiej bajki, w której zając ostrzega wilka, że mu jeszcze pokaże.

Okazuje się, że dłuższe obcowanie z obliczem Jarosława Kaczyńskiego działa do tego stopnia kojąco, że Jakubiak nie zapytała go nawet, dlaczego została zawieszona. Rąbka tajemnicy uchyliła Joanna Kluzik-Rostkowska. Szefowa sztabu wyborczego prezesapostraszyła, że w dowód solidarności gotowa jest opuścić szeregi PiS, skoro jej koleżanka została tak bezceremonialnie ukarana za posiadanie własnego zdania.

Gdy jednak pani Ela wyszła z gabinetu w stanie rozpromienienia, choć pozostając nadal w zawieszeniu, to pani Joasia też zmieniła zamiary. Widać prezes zaraża optymizmem nawet na spore odległości.

Odwieszenie Jakubiak może być problematyczne. Trzymając się terminologii paramedycznej, rzecznik PiS zakomunikował bowiem, że prawo przywrócenia posłanki na partyjne łono należy wyłącznie do ciała, które ją zahibernowało, czyli do Jarosława Kaczyńskiego. Co zrobi prezes, tego nie wie nikt. Zwłaszcza, że niedawny koalicjant Roman Giertych odkrywa przed opinią publiczną niebezpieczne perspektywy.

Mecenas Giertych jest dziś osobą bezpartyjną, gdyby więc nawet zarządzono okresowe badania, to i tak by nie podlegał. Tym bardziej warto wsłuchać się w domniemania jakoby prezes prowadził wyrafinowane gry personalne, aby uniemożliwić przejęcie przywództwa partii Zbigniewowi Ziobrze, którego nie może się pozbyć z powodu powszechnie w polityce znanego. Ziobro ma na Kaczyńskiego haki, co – jeśli jest prawdą – nie powinno specjalnie dziwić. Przecież Czarnecki powiedział, że PiS to całkiem normalna partia.

Zdumiewać może natomiast nadmiar troski, jaką w ostatnich dniach otaczają Prawo i Sprawiedliwość liderzy PO i SLD. Z niebywałym zaangażowaniem prowadzą przed kamerami pogłębione debaty o przywództwie, statucie i wewnętrznej demokracji w partii Jarosława Kaczyńskiego. Można odnieść wrażenie, że gdyby PiS-u nie było, to Sławomir Nowak czy Ryszard Kalisz niezwłocznie powołaliby go do życia.

Autor jest wiceprezesem Krajowego Klubu Reportażu