Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Jan Winiecki
|

Winiecki: Nowa eko-religia i ekonomiczne harakiri

0
Podziel się:

Przy jakiejś okazji, pisząc o ekonomicznych konsekwencjach nowej religii - jak można nazwać zrzucanie na ludzi winy za globalne ocieplenie - stwierdziłem, że jej wyznawców nie znajdziemy wśród biednych narodów naszego globu.

Winiecki: Nowa eko-religia i ekonomiczne harakiri

Przy jakiejś okazji, pisząc o ekonomicznych konsekwencjach _ nowej religii _- jak można nazwać zrzucanie na ludzi winy za globalne ocieplenie - stwierdziłem, że jej wyznawców nie znajdziemy wśród biednych narodów naszego globu.

Dowodem jest fakt nieprzystąpienia do poronionego pomysłu zwanego traktatem z Kioto żadnego z biedniejszych krajów. Z tego faktu czerpałem nadzieję, że cały pomysł - jak i wszystkie następne - umrze śmiercią naturalną.

Opanowany najwyraźniej przez nową religię Zachód po prostu uzna, że sam nie spowoduje zmniejszenia emisji dwutlenku węgla - nawet wydając gigantyczne pieniądze - i stopniowo, żeby nie tracić twarzy - bo politycy Zachodu naopowiadali tyle pięknie brzmiących bzdur na ten temat! - odłoży całą imprezę ad calendas graecas.

Myliłem się o tyle, że obsesje na ten temat wzmogły się po wyborze Baracka Obamy, wyznawcy tej religii, na prezydenta USA. Na szczęście, globalny kryzys finansowy zmusił zachodnie rządy do zajęcia się sprawami realnego świata i mimo rozmaitych gestów z kolejnego Kioto, czyli Kopenhagi, niewiele wyjdzie.

Nie tak dawno temu amerykańska sekretarz stanu, Hillary Clinton, odwiedziła Indie. Tam, w grzeczny sposób, bo Hindusi, mówiąc jednoznaczne _ nie _, uśmiechają się i kłaniają uprzejmie, minister ochrony środowiska, Jairam Ramesh, powiedział, że nie mowy, aby Indie podpisały się pod paktem na rzecz wysokiego opodatkowania wykorzystania paliw kopalnych. Najtańszego i najłatwiej dostępnego źródła energii. Mniej więcej to samo pani Clinton usłyszała, zapewne także wśród uśmiechów i ukłonów, w Chinach.

ZOBACZ TAKŻE:

Politycy są od tego, by kłaniać się i uśmiechać, robiąc swoje. Naukowcy już niekoniecznie muszą kłaniać się, mówiąc i pisząc swoje. Znakomity specjalista ekonomiki rozwoju, prof. Deepak Lal, w swoim felietonie w indyjskim czasopiśmie _ Bustan _, nie owijał w bawełnę. Pisał on w wrześniowym numerze, że _ zaspokojenie obecnych zachodnich politycznych aberracji (...) oznaczałoby dla Indii nie tylko odwrócenie obecnych trendów zmniejszania ubóstwa, ale także ogromny wzrost liczby ubogich, którzy mogliby zostać wyciągnięci ze stanu ubóstwa _. I dalej, że gdyby to miało pogrzebać porozumienie kopenhaskie, mogłoby to również _ uratować Zachód przed popełnieniem ekonomicznego harakiri. _

Prof. Lal, jak wielu innych - wraz z autorem tego tekstu - zwraca przy różnych okazjach uwagę na fakt, że to kapitalizm - tak atakowany przez ideologów i zwykłych ekonomicznych analfabetów - jest czynnikiem sprawczym tego, że dwa najludniejsze kraje świata zaczęły wreszcie, po tysiącleciach, wydobywać się z biedy.I w jednym, i w drugim kraju pierwsze od początku ich historii wielkie przyspieszenie spowodowały prokapitalistyczne reformy.

Chiny zaczęły w końcu lat 70. XX w. od likwidacji tamtejszych kołchozów i przywrócenia gospodarstw rodzinnych, a następnie rozszerzały zakres reform na inne części gospodarki i obszary kraju.

Indie, później i mniej zdecydowanie, przygniecione biurokratyczno-planistyczną niewydolnością, też zaczęły zwiększać rolę kapitalistycznego rynku od początku ubiegłej dekady.

Tempo wzrostu gospodarczego obu tych krajów od początku rynkowych reform jest imponujące - i nic dziwnego, że politycznie poprawna _ nowa religia _ Zachodu do nich nie przemawia. Życzmy im sukcesu, bo nam również nie powinno zależeć na popełnieniu ekonomicznego harakiri.

(tytuł pochodzi od redakcji)

Autor jest profesorem ekonomii

UE walczy z emisją CO2
*UE ograniczy emisję CO2 przez samochody dostawcze * Po samochodach osobowych, Komisja Europejska zaproponowała ograniczenie emisji CO2 także przez samochody dostawcze - do roku 2016 ich producenci będą musieli stopniowo zejść do pułapu 175 g/km, pod groźbą kar finansowych.
*Polska zawetuje klimatyczny pakt w UE? * Warszawa nie zgodzi się na zaakceptowanie tak zwanego mandatu na rozmowy na szczyt klimatyczny w Kopenhadze, jeżeli wcześniej unijne rządy nie ustalą, kto i ile zapłaci za pomoc dla najuboższych krajów świata.
*Klimatyczny impas w UE. Biedni nie chcą płacić * Komisja Europejska odwleka konkretne propozycje, jak podzielić między kraje członkowskie UE koszty walki ze zmianami klimatycznymi w krajach trzecich.
*Polska się buntuje. Niech płacą bogaci * Bojąc się poniesienia zbyt dużych kosztów wsparcia krajów trzecich w walce ze zmianami klimatycznymi, Polska zamierza walczyć na najbliższym unijnym szczycie, by to najbogatsze kraje UE i reszty świata poniosły większość kosztów
wiadomości
felieton
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(0)