Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Jan Winiecki
|

Winiecki: Światowa powtórka z rozrywki?

0
Podziel się:

Po ćwierćwieczu sukcesów liberalnej ekonomii - od początku lat 80. ub. wieku do połowy obecnej dekady - pojawiło się coś na kształt zbiorowej amnezji.

Winiecki: Światowa powtórka z rozrywki?

Wiele wskazuje na to, że świat, a przynajmniej świat zachodni, czeka coś, co na wzór radiowego programu można nazwać powtórką z rozrywki.

Najwyraźniej po ćwierćwieczu sukcesów liberalnej ekonomii - od początku lat 80. ubiegłego wieku do połowy obecnej dekady - pojawiło się coś na kształt zbiorowej amnezji. Politycy, ekonomiczni guru (guru - nie specjaliści!) i dziennikarze zapomnieli już o tym, co działo się w latach 70., a nawet i przedtem. Zapomnieli o dekadzie lat 70. ubiegłego wieku i tym co ją charakteryzowało, mianowicie o stagflacji.

Aby do takiej stagflacji doszło, trzeba było na nią solidnie zapracować. I tak było rzeczywiście rządy krajów zachodnich z dezynwolturą dorzucały coraz więcej węgla do kotła gospodarek krajowych w postaci coraz większych budżetów i z czasem coraz większych deficytów budżetowych. Decydenci polityki monetarnej z zapałem dostosowywali się do tego stanu rzeczy, dostosowując podaż pieniądza do kreowania popytu z niczego, czyli z deficytów budżetowych.

Na początku, w latach 50. i 60., przynosiło to pewne rezultaty w następstwie zjawiska zwanego iluzją pieniężną, czyli wiarą producentów i konsumentów, że wartości nominalne równe są realnym. Ale z czasem coraz więcej ludzi zauważało, że to, co otrzymują np. jako podwyżki płac zostaje szybko zjadane przez rosnące ceny. Producenci zaś, którzy sądzili, że wzrost popytu na ich produkty jest realny i np. zwiększali inwestycje, przekonywali się, że wzrost popytu był iluzją, bo wszystko, co potrzebne do produkcji także zdrożało. I powstrzymywali się od inwestowania.

Noblista Milton Friedman przestrzegał, że można niektórych ludzi nabrać za każdym razem, można wszystkich ludzi nabrać od czasu do czasu, ale _ nie można wszystkich ludzi nabrać za każdym razem. _

Stało się to, co stać się musiało. Producenci i konsumenci zaczęli wliczać oczekiwaną inflację w swoje rachunki. Władze, aby osiągnąć efekt stymulacji gospodarki, musiały zwiększać za każdym razem dawkę wydatków budżetowych i podaży pieniądza.

Bez inwestycji nie ma jednak wzrostu gospodarczego w dłuższym okresie. A gdy do tego dołożył się okresowy wzrost cen paliw i surowców (z dodatkowym efektem OPEC) zaczął się okres wysokiej inflacji i niskiego wzrostu PKB. Trwał on około dekady i zakończył się dopiero po zmianie reguł gry: korekcyjnej recesji i ekspansji opartej na znacznie mniej interwencjonistycznych podstawach.

Lekcja, że interwencjonizm makroekonomiczny szkodzi niestety została zapomniana. W ostatnim okresie roku-półtora zwłaszcza w Ameryce decydenci zaczęli na siłę przedłużać fazę ekspansji kończącego się cyklu koniunkturalnego.

Do tego dochodzą skandaliczne z punktu widzenia wiedzy ekonomicznej i psychologicznej przypadki ratowania na siłę kredytobiorców i kredytodawców, którzy wykazali się skrajnym brakiem rozsądku. Skutki interwencji na dziś, to - jak w latach 60.-70. - przyspieszenie inflacji. I znowu, jak wówczas zbiegające się ze skokowym wzrostem cen paliw i surowców.

Ale koszty zachęcania do ryzykanckich zachowań i kredytobiorców i kredytodawców będą w dłuższym okresie jeszcze większe. Przyzwyczaić ludzi do tego, że państwo (czyli podatnicy) wyciągnie ich tarapatów jest łatwo, natomiast odzwyczaić - bardzo trudno. Dlatego czeka świat zachodni dekada wolnego wzrostu i wysokiej inflacji, zanim rządzący nie pójdą po rozum do głowy. Na razie jednak zapowiedzi polityki gospodarczej wskazują, że będzie głupiej, a nie mądrzej. I w konsekwencji bardziej kosztownie.

Autor jest profesorem ekonomii.
W latach 1994-2003 był profesorem i kierownikiem
Katedry Ekonomii na Europejskim Uniwersytecie Viadrina we Frankfurcie nad Odrą. Wykładał na uczelniach m.in. w Danii, Holandii i Stanach Zjednoczonych.

wiadomości
felieton
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(0)