W wyborach liczymy na 11-12 procent, nie 15

*Stanisław Żelichowski, przewodniczący klubu PSL: *Nie mam pojęcia, jestem tylko posłem. To sztab wymyślił piosenkę, która w moim przekonaniu _ trafia do ucha _, ale jak zostanie odebrana przez wyborców, to się okaże.

Nie sądzę, żeby akurat piosenki decydowały o tym na kogo Polacy będą głosować. Miałem do wyboru, powiedzieć ludziom, że wszystkim załatwię europejskie emerytury, że jest mnóstwo pieniędzy tylko wystarczy je podzielić. Gdybym mówił tak jak inne partie, to bym się ośmieszył. Lepiej więc podrygiwać, niż opowiadać takie żałosne historie.

W moim przekonaniu piosenka ma trafić do młodego pokolenia. Ostatnie wybory samorządowe pokazały, że wielu młodych ludzi na nas głosuje. Żeby było ich więcej, to powstała ta piosenka i będzie miała ich do PSL przekonać.

Raj na pewno nie, natomiast Polska nie jest krajem dziadowskim, jak niektórzy mówią. Polska jest krajem, który ma spory dystans do odrobienia w stosunku do najbogatszych krajów. Jesteśmy państwem, które stara się ten dystans pokonać jak najszybciej.

Natomiast nie jest tak, że jesteśmy jednym wielkim nieszczęściem i PSL chce pokazać, że Polska jest inna niż pokazuje to opozycja.

Znamy gospodarcze pomysły wszystkich ugrupowańNasz atut jest taki, że Polska przez 300 lat żyła cały czas w kryzysie. Jak tym najbogatszym mówiono, że jest kryzys to konsumpcja spadła o 40-50 procent, bo wszyscy przejęli się kryzysem. Ponieważ kolejne pokolenia Polaków rodziły się i umierały w kryzysie, to mówienie im, że ten kryzys jest, do nikogo nie trafiało.

Nasz popyt wewnętrzny spadł najmniej w Europie. To dało, niezależnie od wszystkiego, pewien asumpt rozwojowy. Jeżeli Polacy uwierzyliby sami w siebie to jest duża szansa, że możemy ten dystans, który nas historycznie dzielił, znacznie zmniejszyć. W takim kierunku robimy nasz przekaz.

Staramy się twardo stąpać po ziemi. Jedna i druga strona trochę przesadza. Nie ma co narodowi bez przerwy robić wody z mózgu i opowiadać, że nic się nie uda, nic się nie udało, bo to zniechęca do działania. Gdyby dziś cała siła, która idzie na wojnę polsko-polską, poszła na rozwiązywanie problemów, bylibyśmy parę kroków do przodu.

Staraliśmy się być przez te cztery lata takim rozjemcą, raz wychodziło nam to lepiej, raz gorzej. W tej chwili nie chcemy naszych rodaków straszyć. Uważamy, że po raz kolejny mamy swoje _ 5 minut _. Albo z tego skorzystamy, albo znowu nie.

A na jaki temat miałyby być te debaty?! Chciałbym, żeby były to poważne rozmowy, żebyśmy Polakom mogli pokazać jakie dylematy stoją przed nami. Natomiast jak popatrzymy na wystąpienie programowe Napieralskiego, który mówi, że wszystkim da emerytury i renty europejskie, to przecież jest to demagogia pierwszej klasy.

Jeżeli Kaczyński mówi, że w Polsce mamy mnóstwo pieniędzy tylko problem w tym żeby je podzielić, to na czym miałaby się skupić debata?! Budżet składa się z dwóch części wpływów i wydatków. I o tym trzeba by było dyskutować. Natomiast jak spojrzy się na programy opozycji, to nie ma tam żadnego sposobu na zwiększenie wpływów do budżetu, tam są tylko systematyczne wydatki.

To wszystko przypomina taki tekst, który napisała kiedyś Olga Lipińska w swoim kabarecie _ zabrać bogatym, domiar dowalić i rozdać ludziom a ludzie to my _. Jak się dzisiaj patrzy na programy i na walkę o debaty, to obawiam się, że skończyłoby się to wielką kompromitacją. Ja bym tego Polakom oszczędził.

**Czytaj felieton redaktora Money.pl:

**Te plany PSL są jak _ Mission Impossible _

Koalicjant jednak ponosi odpowiedzialność za państwo, a opozycja może sobie poszaleć. Teraz trzeba sfinalizować tę pracę, którą przez 4 lata wykonali nasi działacze.

To musi być wynik dwucyfrowy.

Jedenaście - dwanaście procent.