Spór między rządem a prezydentem w sprawie nominacji dla ambasadorów osłabia wizerunek Polski za granicą - uważa wiceszefowa sejmowej Komisji Spraw ZagranicznejJolanta Szymanek-Deresz.
Polityczny spór na linii Pałac Prezydencki - MSZ wywołały słowa szefa resortuRadosława Sikorskiego, iż brakuje stu podpisów prezydentaLecha Kaczyńskiegopod dokumentami niezbędnymi dla funkcjonowania polskich ambasad. Szef Kancelarii Prezydenta Piotr Kownacki słowa te nazwał _ nieprawdą _.
Jak mówiła Szymanek-Deresz informacja szefa MSZ na temat ambasadorów _ jest niestety świadectwem tego, że spór między obydwoma urzędami - panem premierem i panem prezydentem, utrwala się i nie widać końca jego rozwiązania _.
_ - Jest to sytuacja niedopuszczalna, to jest sytuacja, która ośmiesza wręcz - zarówno urząd prezydenta - jak i MSZ, a nasz wizerunek za granicą znacznie osłabia _ - oceniła posłanka.
Szymanek-Deresz proponuje, żeby w sprawie nominacji ambasadorskich powrócić do praktyki z czasów, kiedy urząd prezydenta pełniłAleksander Kwaśniewski.
_ - MSZ występowało do prezydenta z wstępną propozycją obsady stanowiska ambasadora w konkretnym kraju bądź przy konkretnej organizacji międzynarodowej. Zarówno miejsce sprawowania misji, jak i termin jej rozpoczęcia bądź też zakończenia poprzez osobę poprzednio sprawującą ten urząd był uzgadniany wstępnie z prezydentem _ - mówiła posłanka SLD, która kierowała prezydencką kancelarią, gdy głową państwa był Kwaśniewski.
Po wstępnej akceptacji ze strony prezydenta - tłumaczyła Szymanek-Deresz - MSZ występowało o zgodę do państwa, gdzie ambasador miał pełnić swą misję, a także do Komisji Spraw Zagranicznych Sejmu o opinię w sprawie kandydata. _ _
_ - Po dopełnieniu procedury prezydent podpisywał akt nominacji i postanowienie o nominowaniu ambasadora w danym kraju bądź przy danej organizacji międzynarodowej _ - podkreśliła.