Brytyjski rząd szykuje kolejny przegląd wydatków, ale ministrowie twierdzą, że dalsze cięcia nie są możliwe.
Na półmetku kadencji koalicyjnego rządu liderzy torysów i liberałów - premier David Cameron i wicepremier Nick Clegg - przedstawili plan działania do 2015 roku.
Grecji grożono wyrzuceniem ze strefy euro, gdy nie wdrażała programu oszczędnościowego w zamian za przyznaną pomoc finansową.
Wzrosło bezrobocie i podatki, a przyrost płac nie nadąża za wzrostem cen. Rząd tnie wydatki wszędzie tam, gdzie mu to uchodzi na sucho.
Pogorszenie perspektywy dla brytyjskiej gospodarki i idące za tym zmniejszenie wpływów podatkowych może wymusić na rządzie wydłużenie okresu zaciskania pasa.
Prezes BoE obniżył prognozę wzrostu PKB na 2013 r. do około 1 proc. i ostrzegł, że będzie on znajdował się poniżej historycznej średniej aż do połowy 2015 r.
Blisko co piąte brytyjskie gospodarstwo domowe (19 proc.) nie ma w ogóle oszczędności, a dalsze 12 proc. odłożyło na czarną godzinę mniej niż 250 funtów.
Brytyjskie ministerstwo spraw zagranicznych przyznało, że zapłaciło 10 tys. funtów za konserwację 120-letniej siedmiometrowej anakondy, zwisającej u sufitu resortowej biblioteki.
Brytyjska gospodarka w okresie od lipca do września wzrosła o 1 proc. w porównaniu z poprzednimi trzema miesiącami.
Uczestnicy protestu zorganizowanego przez centralę związkową TUC chcą, by rządząca koalicja konserwatystów z liberalnymi demokratami zarzuciła program oszczędności.