GallAntoni
/ 37.7.145.* / 2016-05-16 11:37
Polska Spółka Cukrowa.... Taaak. W 1990 roku nowo powstały rząd pod wodzą Mazowieckiego (a winno się mówić Balcerowicza) zaczęli rozwalać polskie cukrownictwo. Cukrownie, jak co roku w okres transformacji weszły z długami z zaciągniętych kredytów na kampanię 1979 roku na surowiec, na węgiel, na kamień wapienny, na płace dla wszystkich pracujących "na okrągło" przez okres od września do końca roku. Zadłużenie w wysokości kilkudziesięciu miliardów starych złotych z powodu niebotycznie wysokich (styczeń 70%, luty 45% w skali roku) zadłużały się nie mając na to żadnego wpływu. Sprzedaż cukru ustała prawie całkowicie. Rząd najpierw rozwala Zjednoczenie Cukrownicze, które prowadziło zakupy i sprzedaż na Zachodzie w imieniu wszystkich wielozakładowych przedsiębiorstw cukrowniczych. Do Zjednoczenia należały wagony do przewozu melasy. Rząd następnie rozwala wszystkie przedsiębiorstwa wielozakładowe zrzeszające od 4 - 11 cukrowni. Przedsiębiorstwa prowadziły politykę inwestycyjną, księgowość w zakresie sprzedaży cukru, kredytowanie, koordynację sprzedaży, działalność kontrolną. Cukrownie w ilości 76 zostają same sobie bez działów handlowych, bez księgowości całościowej, zadłużone po uszy. Apele do rządu nie przynoszą efektu. Pani Fornalczyk z Urzędu Antymonopolowego czuwa, by cukrownie broń Boże nie rozmawiały ze sobą w sprawie cen itp. Pani Solska - redaktorka Polityki pisze wiele artykułów krytycznych wobec naszych cukrowni ostrzegając, że te chcą zarabiać na zawyżonych cenach cukru. Doradca Rządu Wielkiej Brytanii desygnowany do polski dowiaduje się ode mnie, co zrobiono z polskim cukrownictwem i łapie się za głowę. Toż tam wtedy wszystkie cukrownie zgrupowane były w zaledwie dwóch przedsiębiorstwach. Jedno z nich produkowało cukier z buraków, drugie z trzciny. Nasze apele do rządu, by pozwolił na zrzeszanie się cukrowni nawet tylko w dwu zakładowe holdingi zostają odrzucone, bo to monopol. Na nic była argumentacja, że silniejsze cukrownie wzięłyby od słabszych wszystko, co było wartościowe (maszyny, ludzi) optymalizując produkcję. Sytuacja cukrowni się pogarsza z roku na rok, a zadłużenie rośnie. Początkowo w 1990 roku BGŻ daje jeszcze kredyty pod zastaw majątku ruchomego. Potem i to się stopniowo urywa, bo cena cukru jest za niska. Koszty produkcji cukru w Polsce wynosiły około 350 dol/tonę, ale na Zachodzie były dwa razy większe. Ale tam działał system kwotowania, gdzie sprzedaż cukru na rynek wewnętrzny dotowała eksport chroniąc ich rolnictwo, ich potencjał produkcyjny. Tam cukrownie likwidowano stopniowo, ale pozwalało im na to właśnie kwotowanie i handel kwotami produkcyjnymi (na kraj i na eksport), a także ograniczona ilość dostawców surowca. Dla przykładu dla cukrowni we Francji przerabiającej 25 tys. ton buraków/ dobę buraki dostarczało 40 plantatorów, a u nas dla cukrowni przerabiającej 2,5 tys ton/ dobę dostarczało surowiec kilka tys. plantatorów. Inna była struktura skupu. U nas w oparciu o punkty skupu, tam w oparciu o składowanie na polu ( z powodu cieplejszego klimatu). Tak więc cukrownie praktycznie upadały, ale w ostatniej chwili pozwolono po kilku latach na system kwotowania produkcji, który o dziwo przydaje się do tzw. prywatyzacji cukrowni. Tym razem taki Sud Zucker kupuje pakiet kilkunastu cukrowni i już nie groził nam monopol. Firmy zagraniczne wykupując cukrownie kupują ich kwoty produkcyjne i w większości tną zakupione cukrownie na złom. Z reszty nie wykupionej przez zagraniczne koncerny powstaje Spółka "Cukier Polski" i też już nie istnieją przesłanki do monopolizowania cukrownictwa. Oczywiście wszystkie firmy produkujące dla cukrownictwa, jak ŚWUP Świdnica, WAC-e praktycznie także upadają, ale nikt z rządu się tym nie przejmuje. Tak właśnie było z cukrownictwem. O innych branżach, jak np zakłady owocowo warzywne też nieco wiem.