Irlandczyk
/ 81.190.35.* / 2015-05-20 14:40
Bronisław Komorowski po roku 1989 wielokrotnie bronił WSI. Jako jedyny poseł Platformy bronił tej służby przed rozwiązaniem w 2006 roku. Bronił więc służby, która po 1989 roku nie przeszła żadnej weryfikacji, była kontynuacją PRL-owskich wojskowych służb specjalnych. Te zaś były de facto ramieniem GRU, wojskowych służb radzieckich. Zależność od radzieckich służb była tak mocna, że nawet po wyborach w czerwcu 1989 roku oficerowie wojskowych służb, między innymi długoletni szef WSI Marek Dukaczewski, jeździli na szkolenia GRU do Związku Radzieckiego. O rodowodzie WSI można przeczytać w znakomitej książce dra hab. Sławomira Cenckiewicza pt. „Długie ramię Moskwy”.
Bronisław Komorowski broniąc WSI, pośrednio broni siebie. Wszak to on wraz z WSI wyeliminował z rządu Jerzego Buzka swojego kolegę, ówczesnego wiceministra Szeremietiewa. To on zlecił WSI inwigilację Szeremietiewa. „Zleciłem WSI objęcie działaniami Zbigniewa F. (asystenta wiceministra) i Romualda Sz.” - przyznawał w wywiadzie dla „Życia Warszawy”. Znany z zamiłowania do strzelania do zwierząt, tym razem wspólnie z WSI zapolował na swojego podwładnego. Politycznie udało się ustrzelić Romualda Szeremietiewa, który musiał zrezygnować z funkcji wiceministra. Po 9 latach procesów Romuald Szeremietiew okazał się niewinny. Został ostatecznie oczyszczony przez sądy. Bronisław Komorowski, wbrew swoim wcześniejszym zapowiedziom, nie poniósł żadnych konsekwencji. Mimo deklaracji, że decyzje o zleceniu WSI inwigilacji Romualda Szeremietiewa „podjął świadomie i gotów jest ponieść konsekwencje”.
Wymówił się nawet przed przesłuchaniem przed sądem. Sąd prowadzący sprawę otrzymał pismo z Kancelarii Prezydenta Komorowskiego, w którym napisano, że przesłuchanie prezydenta nie jest możliwe bo jest „najwyższym reprezentantem władzy wykonawczej”. Bronisław Komorowski najwidoczniej bał się stanąć oko w oko z człowiekiem na którego nasłał WSI.
To także Bronisław Komorowski odegrał niewyjaśnioną do dzisiaj rolę w sprawie redaktora Wojciecha Sumlińskiego. Byli wysocy rangą oficerowie WSI, pułkownicy Lichocki i Tobiasz, w 2007 roku wybrali się do Bronisława Komorowskiego z informacją, że rzekomo mogą kupić aneks do raportu z weryfikacji WSI. Pan Lichocki w rozmowie ze mną sugerował możliwość dotarcia albo do tekstu, albo do treści całości lub fragmentu dotyczącego mojej osoby-aneksu do raportu WSI - zeznał w prokuraturze Komorowski.
Nie dziwi więc to, że po katastrofie smoleńskiej Bronisław Komorowski tak bardzo się spieszył, żeby przejąć obowiązki prezydenta. Dobrze wiedział, że w kancelarii prezydenta i w Biurze Bezpieczeństwa Narodowego znajduje się aneks do raportu z weryfikacji WSI.
Bronisław Komorowski i jego otoczenie nie powinno się oburzać na fakty. Lepiej gdyby prezydent Komorowski wyjaśnił powody swojej sympatii i zażyłości z ludźmi WSI.