gosieslaw
/ 164.127.115.* / 2015-09-15 14:53
W czerwcu w sobotę zdarzyła się nagła sytuacja, gdzie jako przewoźnika wybrałam pkp jest to trasa, ze względu na długotrwały remot, który w pierwszej części odbywa się zastępczą komunikacją autobusową, potem przesiadka w pociąg, który już dojeżdża na miejsce docelowe. Przyjeżdżam na dworzec godzinę wcześniej, stoję w mega długiej kolejce do kasy, jak zwykle niemiła pani w kasie: 'biletów już nie ma, sprzedały się wszystkie na jeden bus, proszę podejść do autobusu, jeśli będą miejsca, konduktor zabierze i sprzeda bilet'. Aha... szok... czekam przy autobusie, okazuje się, że takich bez biletu jest coraz więcej, ok. 30-40 osób, stoi 1 autobus, najpierw ci biletami, zapakowani, ci bez nadal czekają, robi się nerwowo, każdy chce jechać, domaga się informacji, konduktor niekumaty, po udawanym wykonaniu telefonu: 'więcej busów nie będzie', zamyka drzwi przed nosem, jak gdyby nigdy nic, odjeżdża... niby walczy, ale czy za, czy przeciwko, mnie do pkp już nic nie przekona