tysiąć złotych
/ 78.8.3.* / 2015-06-12 23:53
Jest sobie w MF taki wiceminister.
Nazywa się Jacek Kapica. Zarządza m. in. służbami skarbowymi i w szczególności kontrolą podatkową. Na spotkaniu z dyrektorami izb skarbowych Kapica ogłosił, że każdy inspektor kontroli skarbowej /podatkowej który nie wyciśnie z kontrolowanego minimum 1.000,- to pożegna się z pracą a działy kontroli w US'ach które nie wykonają planu "znalezienia" niezapłaconych podatków zostaną rozwiązane (tak!, są takie plany). Wyciek i ujawnienie informacji z tego spotkania Kapica nazwał buntem leniwych urzędników.
Dlaczego minister Kapica zarządza podległym personelem w taki sposób?
Przecież jako minister może to samo zawrzeć w stosownym rozporządzeniu. Może napisać, że każdy przedsiębiorca to złodziej który jeszcze o tym nie wie.
Ja, urzędnik/czka w urzędzie skarbowym napiszę jak realizacja wytycznych wiceministra wygląda w praktyce.
Kontrola która nie wykaże uchybienia na przynajmniej 1.000 zł nie jest inspektorowi kontroli policzona. Jest to tak jakby jej nie było. Jakby kontroler nie robił nic. Program komputerowy do którego wprowadza się ustalenia kontroli ma moduł statystyczny który pokazuje, ze w tym przypadku urzędnik się lenił bo nie zarobił 1.000 zł.
Z typowania do kontroli nie wiadomo czy z takiej ewentualnej kontroli będzie "coś", a już w szczególności, czy będzie to właśnie 1.000 zł.
Są kontrole lepsze (takie o których wiadomo, że będzie z nich >1.000) i takie co do których rokowania są niepomyślne (np. kontrole zwrotów podatku VAT, kiedy firma jest na kontrolę przygotowana). W związku z tym pojawia się rywalizacja o takie intratne wnioski. Prowadzi to do upadku relacji w działach kontroli; podejrzliwości, złośliwości, donosów. Jeśli urzędnik coś wie co mogłoby wesprzeć innego kolegę/koleżankę to się tą wiedzą nie podzieli bo każdy jest konkurentem do utrzymania się na etacie. Nie ten jest wyżej oceniany który ciężej pracuje tylko ten co jest bliżej kierownika który wnioski do kontroli przydziela. Dobry wniosek to zapłata za lojalność wobec przełożonego który stosuje zasadę divide et impera. Ten ma swoich ulubieńców. Tworzą się koterie i kliki. Tam gdzie współpraca ma kluczowe znaczenie tam tej współpracy nie ma. Wyniki pracy zależą tylko i wyłącznie od dobrych układów ze "źródłem wniosków".
W punktacji efektów pracy wynik kwotowy kontroli mnoży się przez 5 i ma on decydujące znaczenie dla oceny pracownika komórki kontroli. Dlatego "dobry wniosek" to jest być albo nie być inspektora kontroli. Sprawa na 1.000 zł i na 10.000.000 zł. to tyle samo pisania. Stąd ta patologia. Jak w takich warunkach pokazać podatnikowi np., ze się pomylił na swoją niekorzyść? Bo i takie sytuacje też się zdarzają.
Każdy inspektor kontroli musi też nałożyć określoną ilość mandatów karnych. Nie ważne za co, a każdy mandat ma być na minimum 500 zł. Takie są instrukcje ministra Kapicy. Mandaty zostały potraktowane nie jako czynnik sankcyjny i dyscyplinujący ale jak źródło dochodów budżetu. Im więcej tym lepiej. Mandat stał się kosztem tzw. "odczepnego". Kiedy podatnik nie chce zapłacić mandatu lub kiedy dochodzi do sytuacji niejasnej to straszy się podatnika kontrolą podatkowa "o której dowiedzą się z pewnością kontrahenci" aż podatnik ulegnie i mandat przyjmie. Takiej samej argumentacji używa się by w kontroli "wycisnąć" z podatnika owe magiczne 1.000 zł.
Trzeba być bezwzględną szują by się do takich warunków dostosować. Na takich Pan Minister Kapica stawia.
Jednocześnie Ministerstwo Finansów postuluje, że urzędnik ma być doradcą i partnerem podatnika. To mydlenie oczu opinii publicznej (wyborców) bo system jest nastawiony na wyciskanie z podatników jak największej ilości pieniędzy.
Panu Kapicy polecam lekturę Ordynacji Podatkowej.
Art. 281 §2 "Celem kontroli podatkowej jest sprawdzenie, czy kontrolowani wywiązują się z obowiązków wynikających z przepisów prawa podatkowego."
Celem jest sprawdzenie a nie gnębienie podatników.
Ale, jak to mówią, po wiosennym koszeniu trawy przyjdzie czas na jesienne wyrywanie chwastów.
Nazwisko i imię do wiadomości redakcji