wsciekly_obywatel
/ 212.14.41.* / 2016-05-07 10:41
Nie jestem w stanie zgodzić się z treścią artykułu. Gdzie jak gdzie, ale w Sądzie to akurat (w którym pracowałem) ja oraz 30 innych osób stało się ofiarami wypowiedzeń umów. Było to podyktowane faktem, że w sektorze publicznym miały zniknąć umowy zlecenia. O ile jestem młodym człowiekiem i potrafię sobie poradzić, to o tyle pośród tej 30 były osoby po 30, matki, żony, mężowie, ojcowie, ludzie którzy pracowali nawet kilka lat na umowie "śmieciowej", bo nie było pieniędzy na etat. Pracowaliśmy ciężko, zostawaliśmy po godzinach, męczyliśmy się z papierami, wychodziliśmy do ludzi, aby im pomóc, a koniec końców dostawaliśmy jeszcze po głowach. Za co? Za uczciwą i ciężką pracę. Podziwiam sekretarki pracujące w sądach, po kilku latach pracy na etacie bez podwyżki. Powiecie, że zapewne są szalone, ale nie, one chcą pracować i mieć stałą pracę. A te półtorej to i tak grosz za ilość pracy jaką wykonują. Teraz, po redukcji ilości zatrudnienia, wykonują jeszcze więcej pracy i pewnie będą atakowane, że się nie wyrabiają, tylko jak mają się wyrabiać, jak roboty więcej jest aniżeli rąk do pracy? Nie wiem jak sprawa ma się w urzędach... ale chciałbym, aby jakiś minister przyszedł i zobaczył jak wygląda praca w sądzie rejonowym, w mieście wojewódzkim, w wydziale rodzinnym. Może wtedy zmieniliby zdanie...