lelum polelum
/ 217.99.95.* / 2015-10-13 22:47
Pracowałem na PKP od 89 roku, przez kilkanaście lat, w czasach nieustannych przemian, przeżyłem wielokrotne restrukturyzacje, reformy, zwolnienia grupowe, likwidacje stacji, bocznic, ekspedycji, kas, podziały na spółki, sekcje itd. Widziałem jak kolej się kurczy, jak traci klientów, jak jest rozkradana i sprzedawana - szyny, podkłady, lokomotywy, nowe semafory, części do urządzeń srk, wszystko co tylko znalazło kupca szło do żyda. Stan w jakim jest obecnie kolej to zasługa kolesi, zarówno tych na stołkach jak i związkowców. W czasie swojej pracy spotkałem jednego! przełożonego z wyższym wykształceniem kolejowym, popartym wiedzą i szeroką znajomością tematyki kolejowej, reszta, a spotkałem ich wielu na swej drodze, to karierowicze, bez wykształcenia kierunkowego, wepchani na stołki po znajomości - przykładów mógłbym wymieniać na pęczki, np na zastępcę stacji rejonowej przycszedł facet po technikum rolniczym, nie mający bladego pojęcia o kolei. W czasie tworzenia sekcji związkowcy, jeden po drugim wskakiwali na stołki, po to żeby za kilka lat inni związkowcy dzięki hakom mogli ich wygryźć. To jest folwark zwierzęcy, jedni wygryzają drugich jak tylko nadarza się okazja. Nie liczy się wiedza i fachowość, ani dotychczasowe osiągnięcia tylko plecy i licytowanie pod stołem, kto komu da więcej. I związkowcy siedzący na górze mają w tym swój mocny udział. Często idą na niepisane układy w zamian za różne ustępstwa i poparcie, obustronne zresztą. Polska kolej to bagienko, podobne do tego politycznego, liczy się tylko koryto, posadki i stołki, a że tory się rozpadają i nie ma po czym jeździć, nikogo to nie obchodzi.