Cebulba
/ 195.228.45.* / 2016-01-22 21:24
"Stało się, stało się to, co miało się stać" śpiewał nasz poseł. Od teraz jest nas wesołych ludowych ziomków o jednego mniej. To nie tak miało być wy zdrajcy. Przez was muszę podjąć nadzwyczaj chytre kroki żeby przetrwać. Już czuję na karku oddech byłego Jednoweekendowego Dyrektora, który wyczuł woń ofiary i krąży przy gabinetach. Spróbuję zacząć jakiś drogi projekt i zaczepić się w nim z moimi wiernymi wielbicielami. Drogi, ponieważ tylko takie wyglądają poważnie, poza tym to nie ja płacę. Wciąż brakuje mi mojego ukochanego prezia. Przez jego brak nie mogę nawet czytać projektów, które piszą moi podwładni. Wieczorami błąkam się nieswój po domu, próbuję przytulać do mebli, głaskać moje jabłuszkowe gadżety. Marzę, że biegniemy z preziem przez łąkę szczęśliwi, zdyszani, odurzeni wonią kwiatów, trzymając się za ręce i śmiejąc perliście. Sielanka jak w typowym pslowskim spocie, lecz niestety! To nie zastąpi mi prawdziwego prezia. Poszedłem więc do okolicznego wróżbity zapytać o radę. Zaintonował jakąś dziwną pieśń, wywrócił oczy w głąb czaszki błyskając białkami i wpadł w trans. Potem przebudził się, zapaliliśmy jakiś susz i odpłynęliśmy obydwaj. Pamiętam jak przez mgłę głos, który powiedział: "Heniu nie wróci, nie da się wdrożyć więcej procedur". Tylko dlaczego znowu w esperanto?? Po co ja marnowałem firmowe pieniądze na naukę francuskiego, skoro mogę rozumieć esperanto? Nic więcej nie dowiedziałem się u wróżbity. W ogóle trochę żałuję tej wizyty. Nie wiem czemu, ale boli mnie tyłek. Dziad musiał mieć bardzo twarde krzesła, aczkolwiek z seansu prawie nic nie pamiętam. Generalnie za każdym razem gdy siadam, głośno krzyczę. Może przejdzie do najbliższego SIKu. W poniedziałek złożę symboliczny wieniec przy samochodzie elektrycznym. To w intencji utrzymania się kariery TPW. My musimy trzymać się razem. Zapisałbym się nawet do Opus D, ale poznają się na mnie już przy pierwszej próbie przeżegnania. Wciąż próbuję robić to kreśląc znak jabłka. Muszę zapamiętać, że Zbawiciel nie miał na nazwisko Jobs. Przez was, zdrajcy, czasy zmieniły się nie do poznania.