Inwestorom na GPW udało się dziś prawie wszystko. Indeks największych spółek wzrósł o 6,35 proc., najwięcej od początku kwietnia tego roku. Nieźle poradził sobie WIG (4,67 proc.), natomiast odstawały nieco indeksy małych i średnich spółek.
Co jednak najważniejsze po tak dużych wzrostach WIG20 przebił granicę 1900 pkt., docierając do poziomu 1915 punktów. Tym samym znaleźliśmy się powyżej górnego ograniczenia trendu bocznego (1800 - 1900 pkt.). Utrzymanie się takiej sytuacji na najbliższych sesjach będzie wskazywać, ze rynki na świecie są jeszcze większymi optymistami niż w maju.
Na parkietach Europy bowiem także królował kolor zielony. Co prawda wzrosty nie były tak spektakularne jak w Warszawie (niemiecki DAX zyskał 3,6 proc., ale np. Rosyjski RTS już ponad 6 proc.), ale także i tu czuć było optymizm. GPW była dziś liderem wzrostów na kontynencie.
Inwestorom pomogli w drugiej połowie sesji Amerykanie, którzy w ogóle nie przejęli się bankructwem - już oficjalnym - koncernu General Motors. Po godzinie notowań S&P zyskiwał 2,4 procent.
Oprócz polskich akcji zyskiwał także złoty. Za euro płacono dziś 4,44 złotych, a za dolara 3,13 złotych. Tu głównym powodem był spadek wartości amerykańskiej waluty - kurs EUR/USD znalazł się dziś na najwyższym poziomie od grudnia ubiegłego roku.
Tani dolar oraz optymizm inwestorów co do końca kryzysu spowodowały także wzrost cen surowców i metali: miedź w Londynie przebiła 5 tys. dol. a baryłka ropy kosztowała nawet 68 dolarów.
Do pełni szczęścia zabrakło obrotów, który wyniosły 1,1 mld zł na całym rynku. To jedyny argument dla niedźwiedzi przeciwko kontynuacji wzrostów jutro.