Po ładnym początku tygodnia aż się prosi, aby tak pozostało już przez najbliższych kilka sesji. Jednak sama nadzieja nie wystarczy, aby ceny akcji poszły dynamicznie dalej w górę.
W poniedziałek indeks WIG20 zyskał 2,81 proc. i osiągnął poziom 3.557 pkt. Natomiast WIG osiągnął na zakończenie sesji wartość 59.707 pkt, co oznacza wzrost o 2,25 proc.
Najbardziej jednak martwi poziom obrotów, który wyniósł na całym rynku 1,41 mld zł. Generalnie fala optymizmu przeleciała więc przez nasz rynek. Szkoda tylko, że spora grupa inwestorów nadal powstrzymuje się od zawierania większych transakcji.
Po bankach centralnych w Europie również Fed dołożył swoich "kilka groszy" do systemu, dzięki temu mieliśmy do czynienia z dobrym otwarciem giełd w USA. Później jednak byki trochę "popuściły" i główne indeksy kończyły sesję na niewielkich, ale jednak minusach.
Najwyraźniej amerykańscy inwestorzy mają więcej obaw o dalszą przyszłość niż ich koledzy w Europie. W każdym razie nie będzie, to najlepszy prognostyk na dzisiejsze otwarcie rynków akcji w naszym regionie.
Na parkiecie nad Wisłą mamy kulminację sezonu wyników. Generalnie większość spółek pokazuje dobre raporty kwartalne. Tąpnięcie, które miało miejsce na naszym rynku praktycznie u sporej grupy emitentów "wyzerowała" liczniki pozostawiając miejsce do ewentualnych dalszych wzrostów.
Problem jednak w tym, że na razie trudno ocenić na ile interwencja banków centralnych poprawi sytuację i ile jeszcze "trupów w szafie" przechowuje rynek amerykański, od którego rozpoczęło się całe zamieszanie z pożyczkami o podwyższonym ryzyku. Obawiam się, że sam fakt, że Europa dała dobry znak w poniedziałek, nie wystarczy do zażegnania tej korekty.
Nie sądzę, aby dzisiaj doszło do powtórzenia scenariusza z poniedziałku. Dopiero po otwarciu rynku kontraktów terminowych będzie można jednak z większym prawdopodobieństwem przewidzieć początek wtorkowej sesji. Dalsze jej losy będą zależały także od rozwoju sytuacji na europejskich rynkach.