Wszelkie powody do zadowolenia mogli mieć posiadacze akcji po wczorajszej sesji na warszawskim parkiecie. Dziś jest też dobrze, ale to, co zwraca uwagę to w sumie ograniczona aktywność inwestorów. Widać, że brakuje świeżego kapitału, a kolejne ruchy wynikają z krótkoterminowych decyzji.
W dalszym ciągu mamy bardzo silne korelacje między rynkami. Można odnieść wrażenie, że nic innego się nie liczy, choć czasami trudno wskazać, z którego rynku nadchodzą impulsy - w szczególnie trudnej sytuacji są parkiety europejskie, pozostające rozdarte między zamknięciem poprzedniej sesji w USA a oczekiwaniem, co przyniesie kolejny dzień. Te oczekiwania kształtowane są przez ceny kontraktów terminowych na amerykańskie indeksy. Jednak na nie wpływ ma też koniunktura na europejskich giełdach. Czasami w sumie nie jest łatwo się zorientować, czy Europa rośnie, bo dobrze notowane są kontrakty na indeksy z USA, czy to Ameryka zyskuje, bo jest korzystna koniunktura w Europie. To wszystko wpisuje się w schematy dużej niepewności na rynkach i nerwowych reakcji.
Tak było też wczoraj z decyzją Rezerwy Federalnej. Mimo, że była taka, jak oczekiwano, czyli stopy ścięto do 1%, to wywołało to realizację zysków. To pokazuje, że inwestorzy nie chcą już teraz ,,na słowo" wierzyć, że podejmowane działania pomogą. Obniżka stóp procentowych do 1% to też sygnał, że amerykańskie władze monetarne zrobiły już praktycznie wszystko, co mogły, by pomóc branży finansowej. Dalsze cięcia byłyby raczej odbierane jako działania w skrajnie kryzysowej sytuacji. Niższe stopy procentowe niż 1% znamy praktycznie tylko z Japonii. Spadły tam do takiego poziomu, gdy gospodarka była w fatalnym stanie. W związku z tym perspektywa dalszego poluzowania polityki monetarnej wcale aż taka zachęcająca nie jest.
Taka reakcja na wczorajszą decyzję przemawia przeciwko scenariuszowi bardzo silnego odbicia z obecnych poziomów, a raczej sugeruje stabilizowanie się sytuacji i poważniejsze rozstrzygnięcia dopiero za jakiś czas. Trudno spodziewać się napływu jeszcze gorszych wiadomości niż w ostatnim czasie, więc powodów do dalszej przeceny aż tak wiele nie powinno być w krótkim terminie. Natomiast niepewność co do pozytywnych skutków podejmowanych działań powinna ograniczać zapędy kupujących.
W rezultacie obecnego w tym tygodniu odbicia nie traktujemy jeszcze jako początku trwałego ruchu w górę. Chcemy zobaczyć, jak będą przebiegać kolejne sesje i jaki charakter przybiorą ewentualne zniżki. Nie widzimy wciąż elementów charakterystycznych dla twardszego dołka, takich jak pozytywna dywergencja na wskaźnikach trendowych, małe obroty w czasie zniżek, brak reakcji na złe wiadomości, ograniczenie szerokości spadkowego rynku. Nie oznacza to jednak, że wycofujemy się ze scenariusza ustanowienia twardszego dołka przez nasz rynek w strefie 24-26 tys. pkt przez WIG, z możliwością zejścia do 22 tys. pkt. Zakładamy jednak, że jeśli mamy mieć do czynienia z mocniejszym i trwalszym ruchem w górę, to na zakupy będzie jeszcze czas.