*Wczoraj sezon wyników za II kwartał otworzyła Alcoa - producent aluminium. Spółka straciła 454 mln dol, podczas gdy w tym samym okresie 2008 r. zanotowała zysk w wysokości 546 mln dolarów. Wtedy jednak ceny aluminium były prawie dwukrotnie wyższe. *
Mimo ogromnej straty i to już drugi kwartał z rzędu, akcje spółki wzrosły. Inwestorzy spodziewali się bowiem jeszcze większej straty, szczególnie na poziomie operacyjnym. Czy to dobry znak dla reszty spółek?* *
Kiedyś wyniki Alcoa uznawane były za wyznacznik tego, jakie wyniki podadzą wszystkie spółki notowane na Wall Street. Dziś do końca już tak nie jest - przemysłowy sektor produkcji metalu, mimo że wciąż bardzo duży, nie jest już najważniejszy.
Inwestorzy jako mierniki całej gospodarki będą patrzeć raczej na takie spółki jak FedEX i UBS, które zajmują się przesyłkami towarów i lepiej odwzorowują zachowania konsumentów.
Ale to tylko symbol. Tak czy inaczej przed nami być może kluczowy czynnik dla inwestorów, nie tylko amerykańskich. Analitycy są bowiem przekonani, że miniony kwartał był pod względem wyników był bardzo słaby. Spodziewają się także, że kolejne będą już lepsze.
II kwartał - dno kryzysu
Według agencji Reuters, która przepytała zagranicznych specjalistów w II kw. zyski spółek z indeksu S&P500 spadły aż o 35 proc. w skali roku.
Według agencji żaden z sektorów gospodarki nie polepszy swojej sytuacji w skali roku. Najbliższy wyjściu na plus będą spółki z branży ochrony zdrowia, których zyski netto mają spaść o ok. 2 procent. Na drugim końcu znajdują się takie sektory jak: energetyczny (i to pomimo wzrostu cen ropy z 40 dol. w marcu do 65 dol. obecnie), którego wynik ma spaść o 65 proc., przemysłowy ze spadkiem rzędu 42 proc. oraz finansowy, którego zyski zmaleją o 53 procent.
*35 proc. *- o tyle mogą spaść zyski operacyjne spółek notowanych w indeksie S&P500 w USA
Innymi słowy po raz pierwszy w historii odkąd agencja Thomson Reuters śledzi wyniki spółek wszystkie 10 sektorów gospodarki zanotuje kwartalną stratę zysków.
Pesymizm rynku może mieć jednak swoje plusy. Skoro ma być tak źle, istnieje niemałe prawdopodobieństwo, że inwestorzy będą zaskakiwani pozytywnie. Na przykład tylko w tym tygodniu swoje wstępne wyniki podały 23 spółki, z czego 18 podało zyski(lub straty) lepsze od oczekiwań.
Sytuację można więc przyrównać do ucznia, który zgodnie z oczekiwaniami nauczyciela zdał egzamin na powiedzmy trójkę.
Wskaźnik Cena/Zysk dla indeksu S&P500 oraz notowania indeksy na przestrzeni lat:
Źródło: Rober J. Shiller, Princton University
Niestety ten czynnik może nie wystarczyć do wzrostów indeksów. Po pierwsze bowiem dobre wyniki w dużej mierzy są już zdyskontowane w cenach akcji: w końcu indeks S&P500 od końca pierwszego kwartału zyskał ponad 30 procent. To z kolei spowodowało, że wskaźnik cena do zysku dla całego indeksu wzrósł z 13 w marcu do 16 obecnie. Historycznie jest to oczywiście i tak niski wynik (ostatni raz notowany na początku lat 90), ale w krótkim terminie mogący hamować wzrosty.
Najgorszą sytuacją byłoby oczywiście gdyby analitycy mieli rację i pesymistyczne oczekiwania sprawdziły się. Dodając do tego kontynuację słabnącego rynku pracy otrzymamy przepis na dalsze spadki indeksów. Na szczęście - jak mówi giełdowe powiedzenie - większość podobno się myli, także analitycy.
Co na to GPW?
Co ciekawe sytuacja giełdy w Warszawie jest bardzo podobna do sytuacji panującej w Nowym Jorku. Zarówno WIG20 jak i S&P500 znajdują się obecnie przy ważnych poziomach oporu (odpowiednio 1800 i 900 pkt.).
WIG20 w przeciągu ostatnich 3 miesięcy
Obydwa indeksy w tym tygodniu nawet nieznacznie przełamały te granice. Z technicznego punktu widzenia zarówno rodzimi jak i amerykańscy inwestorzy _ jadą na jednym wózku _.
Indeks S&P500 w przeciągu ostatnich 3 miesięcy
Jeśli więc sezon wyników w USA okaże się tak słaby jak mówią przewidywania inwestorzy będą mieli świetny powód do sprzedaży akcji. Byłby to bardzo niedobry sygnał, w średnim terminie bowiem najbliższe mocne wsparcia dla WIG20 to raczej okolice 1600 pkt. niż 1700 punktów. Dla S&P500 oznaczałoby to spadek do 800 punktów. Innymi słowy WIG20 straciłby nawet 12,5 proc., a S&P500 11 procent.
Co potem? Nie zapominajmy o wynikach naszych spółek. Do połowy sierpnia pojawią się wyniki za II kwartał, a do końca miesiąca - za całe półrocze. Perspektywy są lepsze niż w przypadku Stanów Zjednoczonych: spółki surowcowe powinny (tym razem pozytywnie) przeszacować swoje zapasy, sektor budownictwa przemysłowego i informatyki także nie powinny mocno ucierpieć ze względu na zawierane wcześniej kontrakty. Kluczem, podobnie jak za oceanem, mogą być wyniki banków, które swoich świetnych wyników z 2008 r. nie powtórzą.