Dobre nastroje w USA nie utrzymały się do końca sesji. Indeksy ponownie znalazły się pod kreską.
Początek sesji w Stanach Zjednoczonych przyniósł znaczne wzrosty. Pomagały w tym dobre dane makroekonomiczne. Okazało się m.in., że w kwietniu sprzedaż nowych domów w Stanach Zjednoczonych wzrosła o 14,8 procent w relacji miesiąc do miesiąca do 504 tysięcy. Rynek spodziewał się, że wzrost ten wyniesie zaledwie 2,2 procent.
Dodatkowo dane z poprzedniego miesiąca skorygowano w górę. Inwestorzy najwyraźniej nie przejęli się faktem, że przecież kwiecień był ostatnim miesiącem funkcjonowania dopłat do mieszkań i to mogło wpłynąć na taką poprawę.
Również pozytywnie Wall Street przyjął kolejne dane. Tym razem zamówienia na dobra trwałego użytku wzrosły o 2,9 procent w relacji miesiąc do miesiąca, a nie jak rynek oczekiwał tylko 1,3 procent. Był to jednocześnie największy skok od trzech miesięcy.
Niestety dobre nastroje nie utrzymały się do końca sesji. Powodów do większych spadków nie było i tylko dzięki temu, nie zobaczyliśmy większych pazurów niedźwiedzi. Indeks S&P 500 dwukrotnie zbliżył się do poziomu 1090 punktów, ale zabrakło bykom sił, aby go skutecznie przebić. W konsekwencji nastąpił odwrót i częściowa realizacja zysków.
Ostatecznie indeks S&P 500 spadł o 0,58 procent, a Dow Jones o 0,71 procent Technologiczny Nasdaq zmniejszył swoją wartość o 0,68 proc.