Indeksy spadają dziś w prawie całej Europie. Brytyjski FTSE traci 1,68 proc. a niemiecki DAX 1,68 proc. Jest to konsekwencją spadków na giełdach azjatyckich.
Natomiast samym źródłem przeceny były wczorajsze dane o sprzedaży detalicznej w lutym w USA, która wzrosła mniej niż spodziewali się analitycy. To obudziło kolejną falę niepokojów co do kondycji gospodarki Stanów Zjednoczonych.
_ To, co dzieje się na światowych giełdach, w tym na GPW, ściśle zależy do kondycji gospodarki w USA. To na nią spoglądają wszyscy inwestorzy. _
Znów bardzo nerwowo zareagowały indeksy azjatyckie. Japoński Nikkei stracił prawie 3 proc. Podobnie, bo stratą w wysokości 2,5 proc. zamknęła się giełda w Hong Kongu. Chińska giełda straciła trochę mniej, bo 1,62 proc.
Nie można przecenić tych ruchów, szczególnie w kontekście niedawnego krachu na światowych rynkach. Mimo że indeksom zarówno w Azji, USA jak i w Europie udało się odrobić część strat, sytuacja jest nadal, jak widać, nerwowa. Tymczasem dane ze Stanów Zjednoczonych nie pozwalają inwestorom nabrać sił do kolejnego biegu.
Warszawski parkiet otworzył się ponad dwuprocentowymi stratami. W ciągu kilku godzin rynkowi udało się podciągnąć indeksy o kilkadziesiąt punktów i ta tendencja nadal się zachowuje. Na szczęście dziś w USA nie podane zostaną żadne kluczowe informacje, które mogłyby osłabić giełdy jeszcze bardziej.
Indeksy w USA, mimo dobrego otwarcia, z czasem również zaczęły zniżkować. Widać, że inwestorzy są niezdecydowani co do dalszych ruchów indeksów w krótkim terminie. Przeważyć mogą kolejne dane makroekonomiczne.