To miała być największa inwestycja we wschodniej Polsce od 30 lat. Miała stanowić element bezpieczeństwa energetycznego dla wschodnich województw. Wreszcie – miała być jedną z największych inwestycji rządowych. To wszystko już nieaktualne. Rozpoczęła się rozbiórka elektrowni węglowej w Ostrołęce. Realizacja tego niedopracowanego, jak się okazuje, pomysłu, pochłonęła do tej pory niemal 1,5 miliarda złotych.
Jeszcze w lutym zeszłego roku minister aktywów państwowych Jacek Sasin zapewniał, że elektrownia powstanie i wszelkie głosy przekonujące, że może być inaczej, to oczernianie partii rządzącej.
- My dzisiaj nie dyskutujemy, czy kontynuować tę inwestycję, czy ją zarzucić. My dyskutujemy tylko, jakie będą źródła energii w tej elektrowni – mówił w rozmowie z Telewizją wPolsce.
Deklaracje te składał nie bacząc na fakt, że kilka dni wcześniej Elektrownia Ostrołęka sp. z o.o. - spółka Energi i Enei - przekazała generalnemu wykonawcy kontraktu na budowę Elektrowni Ostrołęka C oraz wykonawcy umowy na przebudowę infrastruktury polecenia zawieszenia prac.
Enea i Energa podały wcześniej, że podjęły wspólną decyzję o zawieszeniu finansowania projektu Ostrołęka C. Zgodnie z komunikatem Energi, zaawansowanie realizacji inwestycji na 31 stycznia 2020 r. wynosiło 5 proc., mierzone relacją zrealizowanych i opłaconych zadań w stosunku do łącznej wartości projektu.
Znikają najwyższe obiekty w mieście
I właściwie to był koniec rządowych marzeń i supernowoczesnej elektrowni węglowej, która miała stanowić ostatni akcent przed ostatecznym odejściem od węgla. Sprawą budowy zajmie się prokuratura, a pozostałościami konstrukcji buldożery. Więcej o "ostatnich tchnieniach" jednego z flagowych pomysłów PiS piszemy tu.
Wkrótce znikną wszystkie materialne ślady nieudanego pomysłu. Jak informuje lokalny serwis moja-ostrołęka.pl, ruszyła rozbiórka betonowej konstrukcji chłodni kominowej i pylonów.
Z terenu wstrzymanej budowy elektrowni w Ostrołęce znikają dwa, wysokie na ponad sto metrów betonowe pylony, które do tej pory były najwyższymi obiektami w promieniu wielu kilometrów. Według projektu, ze względów bezpieczeństwa, wieże powinny być połączone i w obecnym stanie nie mogą długo stać.
Każdego dnia znikają kolejne przęsła chłodni kominowej. Tym samym ostateczny koszt elektrowni, która nigdy nie dostarczyła ani jednej jednostki ciepła, wzrasta każdego dnia o tysiące złotych. Usunięcie betonowych konstrukcji to przecież precyzyjna praca całego zespołu ludzi.
Pozostałości z rozbiórki będą mogły posłużyć jako kruszywo pod budowę dróg, zostać sprzedane lub wykorzystane w innych celach. Tym samym uda się odzyskać choć niewielką sumę zainwestowanych w megaprojekt środków.