Minister finansów, kreowany na rewolucjonistę w zasadach wypełniania deklaracji podatkowych, wypina pierś do orderów za nie swoje zasługi. To nie on jest autorem pomysłu wypełniania PIT-ów przez urzędników i nie powinien odcinać od niego kuponów.
_ Zniesiemy deklarację PIT, zdejmując tym samym z Polaków uciążliwy obowiązek składania rocznych zeznań podatkowych. Już niedługo urząd skarbowy poinformuje każdego z nas, ile i z jakiego tytułu zapłaciliśmy w ciągu roku podatku, z jakich ulg możemy skorzystać, a także, ile zamierza nam zwrócić nadpłaconego podatku lub ile powinniśmy na jego konto dopłacić. Możliwy będzie także podgląd swojego konta online i analiza prognozy w połowie roku. _Brzmi znajomo, prawda? Ale to nie jest zapis z konferencji sprzed kliku dni, na której premier i ministrowie ujawnili plany na rok 2014. To cytat z programu wyborczego Platformy Obywatelskiej, ogłoszonego we wrześniu 2011 roku.
Wtedy pomysł nie spotkał się z ciepłym przyjęciem. Więcej nawet, oceniany bywał jako absurd i rzecz technicznie nie do zrobienia. A plan zakładał przecież, że system zacznie działać najpóźniej do 2016 roku, czyli w trakcie drugiej kadencji rządów PO. Wychodzi więc na to, że e-rewolucja w PIT-ach będzie spełnioną obietnicą wyborczą! A na dodatek, w ciągu dwóch i pół roku, atmosfera wokół pomysłu zmieniła się zdecydowanie na korzyść.
Bo trzeba przyznać, że propozycja wypełniania zeznań przez skarbówkę, nawet jeśli będzie to robić wart 90 milionów złotych system informatyczny a nie armia zatrudnianych przez fiskus ludzi, brzmi interesująco. Sporo usprawni i zapewne obniży koszty poboru PIT, które według niektórych są niewspółmiernie duże w porównaniu z pieniędzmi, jakie trafiają tą drogą do państwowej kasy. Nieco ponad rok temu, ówczesny wiceminister finansów Andrzej Parafianowicz, odpowiadając w Sejmie na pytanie ile kosztuje pobieranie PIT, mówił o kosztach rzędu 3,3 miliarda złotych rocznie na funkcjonowanie organów podatkowych.
Teraz będzie trochę taniej. Komputer policzy wszystko sprawniej, szybciej i dokładniej. Chociaż oczywiście, trudno przypuszczać, że dzięki wprowadzeniu nowatorskiego, automatycznego systemu, spadnie zatrudnienie w administracji podatkowej. Redukcji etatów nie będzie. To nawet więcej niż pewne. W końcu premier ogłosił, że bezrobocie w tym roku spadnie.
Autor felietonu jest redaktorem Money.pl
Czytaj więcej w Money.pl