Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Bartosz Chochołowski
|

Tusk w potrzasku. Między potrzebującymi a wyborcami

0
Podziel się:

Dlaczego premier zasłużył na okupację pisze Bartosz Chochołowski.

Tusk w potrzasku. Między potrzebującymi a wyborcami

Opiekunowie niepełnosprawnych dzieci, po nich opiekunowie niepełnosprawnych dorosłych, kto następny zażąda od premiera większych pieniędzy? Lista potencjalnych chętnych może okazać się bardzo długa, a za dwa miesiące wybory. Z drugiej strony Komisja Europejska ściga nas w temacie obniżenia deficytu finansów publicznych.

Sytuacja jest trudna - każdy, kto ma minimum empatii, poprze postulaty opiekunów niepełnosprawnych. Jednocześnie nikt z popierających nie zgodzi się, aby płacić wyższe podatki. Niech państwo daje im więcej, ale niech nie bierze tych pieniędzy ode mnie.

Donald Tusk jest w trudnej sytuacji, ale też jest winny sam sobie. Niezbyt wiele zrobił, aby pieniądze na szeroko rozumianą pomoc społeczną wydawane były racjonalnie. Od zawsze w Polsce istniał system (zdaje się, że w PRL-u nie było inaczej, a może wywodzi się on właśnie z tamtych czasów) oparty na filozofii: dajmy każdemu coś, cokolwiek, byle dać. Nikomu naprawdę nie pomożemy, ale za to nikt nie będzie miał poczucia krzywdy, że ktoś inny dostaje więcej od niego.

I tak hurtowo państwo rozdaje ludziom grosze. Ale grosz do grosza i koszty liczyć trzeba w miliardach. Za te miliardy rzeczywiście potrzebujący pomocy żyją w nędzy, a mniej potrzebujący wyśmiewają system, ale biorą, a wszyscy karnie na to płacimy.

Mam świetny - póki co - wzrok i dlatego dopiero niedawno przypadkiem dowiedziałem się, że NFZ dofinansowuje zakup soczewek do okularów korekcyjnych. Wiedziałem, że robią to pracodawcy, ale nie miałem pojęcia, że również Fundusz. Ubawiłem się i jednocześnie przeraziłem, o jaką kwotę chodzi. Otóż do stycznia tego roku można było otrzymać... 4,20 zł od soczewki. W większości przypadków potrzebne są dwie, więc każdy potrzebujący mógł otrzymać niebagatelną kwotę 8,40 zł. Jeśli wybrał się do NFZ po niezbędne pieczątki do otrzymania refundacji komunikacją miejską, to mniej więcej wyszedł na zero. Jeśli samochodem i jeszcze musiał zapłacić za parking, to z wyjściem na zero miałby spory problem. Osoby wybierające się taksówką lub dojeżdżające z odleglejszych miejsc PKS-em, dopłacały do interesu.

Rzeczony przykład nie dotyczy opieki społecznej, tylko zdrowotnej, to jednak świetnie obrazuje bezsensowne wydawanie publicznych pieniędzy. Co prawda NFZ w styczniu podniósł stawkę za soczewki, to jednak przez lata uzbierało się dziesiątki tysięcy ludzi, którzy otrzymali zwrot nie za soczewki, tylko za bilety komunikacji miejskiej lub za benzynę na dojazd do NFZ. Przecież żeby dawać ludziom osiem złotych za okulary, trzeba do tego zaangażować urzędników, dostosować system informatyczny - czyli ponieść spore koszty. Tylko po to, aby udawać, że komuś się pomaga.

Trzeba oddać rządowi, że próbuje walczyć z pewnymi patologiami, ale czy udolnie? Na przykład renty pobierają wysportowani ochroniarze z kategoria wojskową A, przy czym jednocześnie co pół roku wzywani do ZUS-u są osoby z amputowanymi kończynami, aby lekarz orzecznik mógł się upewnić, czy na pewni nie odrosły.

Równie idiotyczne jest to, że osiem złotych za okulary, tysiąc złotych becikowego, 30 złotych na to, 200 na tamto, należy się tak samo Janowi Kulczykowi, Zygmuntowi Solorzowi, czy Leszkowi Czarneckiemu, jak samotnej matce, która zrezygnowała z pracy aby opiekować się niepełnosprawnym dzieckiem i musi żyć za mniej niż dwa tysiące złotych miesięcznie ponosząc duże wydatki na opiekę.

Nie można obciążać rządu za taki systemu, ale już można obwiniać za zaniechanie jego gruntownej reformy. Tym bardziej, że żaden rząd nie miał tak wiele czasu na zmiany. I za to zaniechanie premier zapłaci. Zamiast zajmować się Ukrainą i brylować po światowych salonach, będzie musiał się zmierzyć nie tylko z rodzicami w Sejmie, ale również w miasteczku niezadowolonych, które powstanie w pobliżu. To cena za politykę _ jakoś to będzie _, dopóki sondaże nie są złe. Brak reformatorskiego zapału wychodzi właśnie bokiem. Reformowanie nie polega tylko na doraźnym łataniu budżetu pieniędzmi z OFE, ale również na racjonalnym wydawaniu ich tak, aby rzeczywiście potrzebujący nie musieli okupować Sejmu, a podatnicy nie musieli nadmiernie zaciskać pasa. Taka to nauczka po siedmiu latach.

Czytaj więcej w Money.pl

Autor komentarza jest zastępcą redaktora naczelnego Money.pl

dziś w money
wiadomości
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(0)