Unijni przywódcy podczas spotkania w Brukseli mieli przyjąć mandat negocjacyjny nowego traktatu UE, który miałby zastąpić odrzuconą w referendach we Francji i Holandii eurokonstytucję.
Sęk w tym, że w mandacie zapisano, że decyzje w Radzie UE mają zapadać w systemie tzw. podwójnej większości. tzn. by decyzja mogła być podjęta musi poprzeć ja co najmniej 2/3 państw, zamieszkiwanych przez co najmniej 65 proc. ludności UE.
ZOBACZ TAKŻE:PiS zapomniał o twórcach "pierwiastka"
Ten system faworyzuje największe i najmniejsze kraje kosztem średnich. Dlatego Polska chce by decyzje w UE zapadały przy głosowaniu według tzw.systemu pierwiastkowego.
Jednak już w pierwszym dniu szczytu rzecznik prezydent Francji powiedział, że przywódcy największych opaństw na pierwoiastek się nie zgadzają.
Polska przedstawiła nową propozycję. Chce, by korzystny dla nas traktat z Nicei obowiązywał do 2020 roku. Dopiero wtedy mógłby wejść w życie system głosowania na zasadzie podwójnej większości, odrzucany obecnie przez Warszawę.
ZOBACZ TAKŻE:Historia kryzysu wokół Traktatu Konstytucyjnego UE
Prezydent Kaczyński spotkał się w tej sprawie z niemiecką kanclerz Angelą Merkel, oraz francuskim prezydentem Nicolasem Sarkozym. Rozmowy odbyły się po zakończeniu pierwszego dnia unijnego szczytu, który nie przyniósł rozstrzygnięcia co do losów nowego traktatu.
Z nieoficjalnych informacji wynika, że francuski prezydent był poirytowany, gdy usłyszał, że Polska ma zastrzeżenia do propozycji, by w traktacie zapisać tzw. hamulec bezpieczeństwa pozwalający na blokowanie niekorzystnych decyzji. . Napięcie starała się załagodzić niemiecka kanclerz Angela Merkel.
Sam prezydent Kaczyński po nocnym spotkaniu powiedział, że nie jest optymistą w kwestii osiągnięcia porozumienia na szczycie, ale nadal będzie toczył rozmowy z innymi politykami państw UE. "Sytuacja na szczycie Unii jest bardzo trudna" - podkreślił prezydent.