O co chodzi w zbliżających się wyborach? Głosujemy na ludzi, którzy mogą coś zmienić w naszym najbliższym otoczeniu, czy też głosujemy za lub przeciw Kaczyńskiemu, Tuskowi, Lepperowi, Giertychowi, Olejniczakowi, Pawlakowi?
Jan Rokita biega po ulicach miast z kandydatami na prezydentów i atakuje przechodniów pytaniami, czy będą głosować, a jeśli tak, to czy oby na pewno na kandydatów PO.
I co ma zrobić osoba, która nie lubi Rokity, ale akurat jest przekonana, że pan X będzie dobrym prezydentem? A że przy okazji jest z PO, to nieważne. Najważniejsze, że może zrobić coś dobrego dla miasta.
Dla mnie urok wyborów samorządowych polega na tym, że głosuje się bardziej na osoby, niż na partie. Jako przykład podam rodziców mojego znajomego. ZOBACZ TAKŻE:
Antykomuniści, którzy mieli wiele nieprzyjemności w stanie wojennym i właściwie przez większość lat 80. nie było im łatwo. W wyborach parlamentarnych nigdy nie oddali głosu na SLD. A mimo to, w wyborach samorządowych, głosowali na pana A, który reprezentował szeroko dziś pojętą lewicę, a który wywodził się z PZPR. Ale znali go i wiedzieli, że to porządny, uczciwy człowiek. No i miał sensowne pomysły na przyszłość gminy.
I to jest właśnie urok wyborów samorządowych. W końcu wybieramy gospodarzy, a nie sejmowych polityków, którzy w gruncie rzeczy są oderwani od rzeczywistości.
Jestem skłonny uwierzyć (może wychodzi tu moja wrodzona naiwność), że dobrym radnym, wójtem, burmistrzem, czy prezydentem może być człowiek z LPR, jeśli ma dobry pomysł na rozwój regionu. ZOBACZ TAKŻE:
Przecież tu tematem nie jest aborcja - wbrew wyborczej kampanii ogólnopolskiej prowadzonej z okazji wyborów samorządowych. W samorządzie decyduje się o zupełnie innych sprawach.
Świetnym kandydatem może być również człowiek, którego popiera PiS, PO, PSL, Samoobrona, czy SLD wraz z Demokratami. Kwestia jest taka, jaki to człowiek, co sobą reprezentuje.
Stanowczo jestem przeciwny przenoszeniu retoryki sejmowej na samorządy i programów partii z wyborów parlamentarnych na samorządowe. Nie chcę, żeby Tusk z Kaczyńskim i Giertych z Lepperem przekonywali mnie do pójścia na wybory samorządowe, bo oni właśnie mnie zniechęcają.
Pamiętajmy, że nie głosujemy na nich, tylko głosujemy na pana X, Y, Z, którzy liderów partyjnych widzieli na własne oczy niewiele razy więcej, niż my.
Faktem jest, że problem pojawia się w dużych miastach, które są gminami, miastami i powiatami w jednym. ZOBACZ TAKŻE:
Tam kandydaci często są anonimowi, podobnie, jak w wyborach parlamentarnych. Jednak to problem dwóch stron - kandydatów, że nie docierają do wyborców i wyborców, że nie są zainteresowani kandydatami. Znacznie łatwiej się głosuje na kogoś, kogo się zna.
Ale kto powiedział, że wyborca ma być leniwy? Zainteresowanie się kandydatami nie wymaga szczególnego wysiłku. I dlaczego go nie podjąć? Przecież od tego, czy pójdziemy na wybory i czy będziemy świadomi, na kogo oddajemy głos, zależeć będzie, czy remontowane będą drogi, czy zostanie zamknięty żłóbek obok nas, jaki poziom reprezentować będą szkoły, jaką wodę mieć będziemy i za ile, czy będą budowane mieszkania komunalne, ZOBACZ TAKŻE:
ile pieniędzy z Unii Europejskiej spłynie do regionu, a także ile będzie całodobowych sklepów monopolowych.
To tylko kilka przykładów, na co mają wpływ samorządy. Ale czy to mało? Może właśnie z tych powodów bardziej warto chodzić na wybory samorządowe, niż na ogólnopolskie? Przecież 12 października zdecydujemy o tym, jak będzie wyglądało nasze podwórko. A na nie patrzymy codziennie, a do Warszawy nie jeździmy codziennie (to akurat nie dotyczy mieszkańców stolicy) a nawet jak pojedziemy, to do Sejmu i tak nas nie wpuszczą.