Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Maciej Czujko
|

Grożą nam katastrofy przemysłowe. A rząd tnie wydatki!

0
Podziel się:

W trzy lata przybyło ponad sto niebezpiecznych zakładów.

Grożą nam katastrofy przemysłowe. A rząd tnie wydatki!
(Sivanagk/Dreamstime)

Co roku przybywa w Polsce fabryk zagrażających ludziom i środowisku. W 2008 roku było w nich aż 109 *poważnych awarii*, a w górnictwie tylko 25. Na dodatek, rząd rezerwuje coraz mniej pieniędzy na ich zapobieganie.

W 1976 roku we Francji doszło do poważnego skażenia środowiska. Eksplozja w fabryce położonej niedaleko miejscowości Seveso spowodowała zatrucie kilku okolicznych miasteczek.Tysiące osób cierpiało na choroby związane ze skażeniem, a dziesiątki tysięcy zwierząt padło lub zostało wybitych.*37 osób zginęło *w Czechowicach Dziedzicach, a ponad 100 zostało poparzonych. W 1971 roku piorun uderzył w zbiornik z ropą położony zbyt blisko zabudowań.

Po tych wydarzeniach Komisja Europejska wprowadziła dyrektywę Seveso II nakazującą kontrolę zakładów przemysłowych zajmujących się chemią. Także Polska dostosowała do niej swoje prawo. Dzięki temu wiemy, że liczba zakładów stwarzających zagrożenie systematycznie rośnie. W 2005 roku było ich 1062 - w zeszłym już 1173.

Źródło: Generalny Inspektorat Ochrony Środowiska

Jeśli wziąć natomiast pod uwagę liczbę zakładów, w których istnieje największe ryzyko poważnej awarii przemysłowej, Polska plasuje się w pierwszej dziesiątce UE. Według ostatniego zbiorczego raportu, który obejmuje rok 2005, jesteśmy na ósmym miejscu.

| Liczba zakładów o największym stopniu ryzyka |
| --- |

Miejsce Kraj Liczba zakładów
1 Niemcy 976
2 Francja 593
3 Włochy 462
4 Wielka Brytania 385
5 Hiszpania 245
6 Holandia 188
7 Szwecja 172
8 Polska 149
9 Belgia 137
10 Grecja 100
11 Czechy 79
12 Austria 79
13 Portugalia 57
14 Węgry 47
15 Słowacja 39
16 Finlandia 38
17 Łotwa 29
18 Słowenia 26
19 Irlandia 23
20 Litwa 21
21 Dania 20
22 Estonia 14
23 Cypr 13
24 Malta 6
25 Luksemburg 5

Źródło: Komisja Europejska

Jednak pomimo rosnącej liczby fabryk stwarzających zagrożenie dla otoczenia, państwo przeznacza coraz mniej pieniędzy na ewentualne radzenie sobie ze szkodami kataklizmu. Rada ministrów przewiduje, że w najbliższych trzech latach zarezerwuje na przeciwdziałanie poważnym awariom 4,1 mld złotych. W latach 2013-2016 będzie to już tylko 3,2 mld zł.

Pieniądze te jednak pójdą też na takie działania jak ochrona przed polami elektromagnetycznymi, hałasem czy monitoring zagrożeń.

Kontrola jest zapowiedziana

W dodatku maleje liczba kontroli, które rokrocznie przeprowadza na terenie tych zakładów Główny Inspektorat Ochrony Środowiska. W 2005 roku było ich 1307, a w 2008 już tylko 612.

Co więcej, ich skuteczność w znacznym stopniu może ograniczać fakt, że - podobnie jak w górnictwie - kontrole przeważnie są zapowiedziane.

- _ Z naszego doświadczenia wynika, że powiadomienie o kontroli nie szkodzi trwałemu wyeliminowaniu nieprawidłowości _- mówi Kinga Kuligowska z głównego inspektoratu. - _ Inspekcja Ochrony Środowiska nie pełni roli policjanta, ale partnera, który ma pomóc przedsiębiorcy w rozumieniu i przestrzeganiu przepisów ochrony środowiska _ - dodaje.

*2 osoby zginęły *a dwie zostały ranne w pierwszym wypadku w PCC Rokita. W 1952 roku wybuchł reaktor chlorku tionylu.
Niebezpieczne zakłady przemysłowe kontroluje również Państwowa Straż Pożarna. Rafał Porowski, zastępca naczelnika Wydziału Analiz Zagrożeń komendy głównej straży, zapewnia, że zakłady te są w odpowiedni sposób przygotowane do radzenia sobie z poważnymi awariami przemysłowymi.

- _ Niedociągnięcia, z którymi mamy do czynienia to przede wszystkim kwestie formalne, np. związane z bieżącą aktualizacją dokumentacji bezpieczeństwa _ - wyjaśnia Z-ca Naczelnika. - _ Ludzie, którzy tam pracują, mają coraz większą świadomość odnośnie zagrożeń i w trakcie pracy są ostrożni _ - dodaje.

Są jednak zakłady, które zaprzeczają jego słowom i które spędzają sen z powiek mieszkańcom miast znajdujących się w ich sąsiedztwie.

Rzeczywistość jak w dolnośląskiej Rokicie

PCC Rokita to zakłady przemysłu chemicznego w Brzegu Dolnym pod Wrocławiem. W firmie zatrudniającej ponad 1000 pracowników na jednej zmianie pracuje zaledwie 6 strażaków. W powiecie wołowskim, gdzie mieści się zakład, nie ma specjalistycznych karetek ani dobrze przeszkolonego personelu medycznego, który wiedziałby jak ratować życie ludziom poszkodowanym w czasie awarii chemicznej. W sytuacji zagrożenia posiłki straży pożarnej i specjalistycznych ambulansów jadą do Brzegu Dolnego z Wrocławia - zajmuje im to godzinę.

Tymczasem na terenie zakładu regularnie dochodzi do awarii. W 2006 było ich 36, a w 2007 i 2008 po 20. W lutym ubiegłego roku do atmosfery dostał się toksyczny chlor. 12 pracowników z terenu zakładu zawieziono do lokalnego szpitala na badania. Chemiczne zatrucie jednego z nich wykryto dopiero na badaniach w większym ośrodku we Wrocławiu. *6 pracowników zakładu *tworzyw sztucznych w krupskim Młynie zginęło po wybuchu dynamitu. Wybuch miał miejsce w 1993 roku.

Zakład jest też zagrożeniem dla stolicy województwa dolnośląskiego. Urzędnicy miejscy twierdzą, że awaria może spowodować skażenie północnych i zachodnich dzielnic miasta oddalonego od Brzegu Dolnego o 30 kilometrów. Potwierdzają to w Programie Poprawy Bezpieczeństwa Wrocławia.

- _ Podstawowym problemem w sytuacji awarii w zakładach przemysłowych jest reakcja służb, w tym służby zdrowia _ - mówi profesor Juliusz Jakubaszko, prezes Polskiego Towarzystwa Medycyny Ratunkowej. - _ A ta nie jest dobrze przygotowana. Po pierwsze, szpitale nie mają rozpisanych schematów reagowania w sytuacji takiej katastrofy. Po drugie, jest ich za mało. Na przykład Wrocław ma tylko dwa szpitalne oddziały ratunkowe. Gdy w Rokicie będzie poważna awaria, to z pewnością nie wystarczy _ - dodaje.

Prof. Jakubaszko uważa też, że szpitale są rozlokowane przypadkowo i z rannymi trzeba jeździć po całym mieście.

Małe zakłady, małe bomby

Profesor Jerzy Michalik z Centralnego Instytutu Ochrony Pracy, który zajmuje się zagrożeniem ze strony awarii przemysłowych, przestrzega szczególnie przed mniejszymi przedsiębiorstwami.

- _ Panuje w nich znacznie mniejsza świadomość zagrożeń _ - przekonuje prof. Michalik. - _ Według badań naszego instytutu awaryjność jest w nich trzy razy wyższa niż w dużych zakładach. No i jest ich też znacznie więcej. Aż 817. _

Zakłady o dużym ryzyku wystąpienia awarii Zakłady o zwiększonym ryzyku wystąpienia awarii Pozostałe zakłady stwarzające ryzyko wystąpienia awarii
##161 ##195 ##817

Zaufania do zabezpieczeń zakładów przemysłowych nie ma też poseł Stanisław Żelichowski, który jest wiceprzewodniczącym sejmowej komisji ochrony środowiska. Niepokoi go fakt, że kontrole zakładów są zapowiedziane.

- _ Niedawne wydarzenia w kopalni "Wujek-Śląsk" udowadniają wątpliwą skuteczność takich kontroli _- przekonuje poseł Żelichowski. - _ Do tego wątpię w rzetelność robotników pracujących w takich fabrykach. Wiadomo przecież, że zaniedbywanie bezpieczeństwa jest charakterystyczną cechą Polaków. Wystarczy więc, by ktoś z obsługi zaniedbał swoje obowiązki i nieszczęście gotowe. _

O tym, że przyczyną awarii przemysłowych są zazwyczaj błędy ludzkie, wie prof. Andrzej Kołaczkowski z Politechniki Wrocławskiej. Naukowiec, który badał jedne z największych światowych katastrof przemysłowych, przekonuje na podstawie swoich własnych doświadczeń zawodowych, że człowiek odpowiada za 99 proc. zdarzeń, które stają się powodem tragedii.

*500 osób zginęło *w pierwszej na świecie poważnej awarii przemysłowej w Niemczech. W 1921 roku wybuchła hałda źle przygotowanego nawozu.
- _ Niewiedza, brak doświadczenia, zaniedbanie, zaniechanie, bezdenna głupota. To są faktyczne przyczyny katastrof - wylicza prof. Kołaczkowski. _

Ze smutkiem przypomina, że poznał takich pracowników i ich szefów, którzy nawet nie wiedzieli, że na ich linii produkcyjnej są jakieś niebezpieczne materiały.

Tekst powstał przy współpracy dziennikarzy Tygodnika Powiatu Wołowskiego _ Kurier Gmin _.

Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(0)