- Można przynajmniej pokusić się o postawienie zarzutów prezesowi Glapińskiemu - stwierdziła w programie "Tłit" Wirtualnej Polski posłanka Nowej Lewicy Anna Maria Żukowska. W jej ocenie obecna sytuacja w Narodowym Banku Polskim ma związek z walką o wpływy w strukturach Prawa i Sprawiedliwości. - W każdej partii są jakieś frakcje - dodała.
Żukowska wskazała też, że doniesienia o możliwym postawieniu obecnego szefa banku centralnego przed Trybunałem Stanu w związku z zarzucanymi mu nieprawidłowościami w działaniach, mogą wkrótce przełożyć się na rzeczywistość.
Pan Glapiński może się spodziewać, że sejmowa Komisja Odpowiedzialności Konstytucyjnej, w której mam nadzieję zasiadać, zajmie się sprawą bardzo wnikliwie. Żeby postawić kogoś przed Trybunałem Stanu, musi się odbyć proces przed taką komisją. Można powołać ekspertów, zbadać dokumenty, postawić zarzuty. Ja tego nie wykluczam - powiedziała Żukowska w WP.
Na pytanie, czy wszczęcie postępowania przed wspomnianą komisją wobec prezesa NBP jest możliwe jeszcze w tym roku, posłanka odpowiedziała twierdząco. - Możemy zdążyć. Te komisje muszą się jeszcze ukonstytuować, to zajmuje pewnie tydzień. To są jednak tematy absolutnie pilne. Nie jesteśmy sadem, ale my politycy mamy tę możliwość postawienia kogoś przed Trybunałem Stanu - mówiła Żukowska.
W ostatnich dniach światło dzienne ujrzał konflikt w Narodowym Banku Polskim. Zaczęło się od publikacji tajemniczego komunikatu NBP, w którym bank stwierdził, że "nieakceptowalne" są zachowania członka zarządu NBP Pawła Muchy, wieloletniego współpracownika prezydenta Andrzeja Dudy. Komunikat mówił o "wytwarzaniu atmosfery zagrożenia" i "bezzasadnej krytyce".
Mucha szybko odpowiedział. Opublikował swoje pismo z 6 listopada skierowane do członków Rady Polityki Pieniężnej. Stwierdza w nim m.in., że szef banku centralnego ma utajniać protokoły posiedzeń RPP. Zdaniem Muchy narusza w ten sposób przepisy ustawy o NBP, a także regulaminy zarządu banku i RPP, za co może grozić mu nawet Trybunał Stanu.
Money.pl dotarł do pisma prof. Glapińskiego z 3 listopada. Najprawdopodobniej to ono sprawiło, że trzy dni później Paweł Mucha zwrócił się bezpośrednio do członków RPP. Prezes tłumaczy w tym piśmie, że wspomniane wyżej protokoły posiedzeń RPP są objęte klauzulą tajności "zastrzeżone". Tego typu dokumenty mogą być udostępniane nielicznym osobom posiadającym stosowne poświadczenia i tylko "w zakresie niezbędnym do wykonywania przez nią pracy lub pełnienia służby na zajmowanym stanowisku albo wykonywania czynności zleconych".