Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

1,5 miliarda złotych na służby sanitarne. Czy to powstrzyma epidemie?

0
Podziel się:

W Niemczech zmarło już 16 osób. Polskie służby zapewniają, że jesteśmy bezpieczni. 100 tys. kontroli rocznie może jednak nie wystarczyć.

1,5 miliarda złotych na służby sanitarne. Czy to powstrzyma epidemie?
(PAP/EPA)

Nad tym, byśmy jedli zdrową i nie skażoną żywność czuwają w Polsce służby, których roczne utrzymanie kosztuje blisko 1,5 mld zł. Tyle państwo wydaje na: Główny Inspektorat Sanitarny, Państwową Inspekcję Sanitarną i Inspekcję Weterynaryjną. Kontrole dotyczące jedzenia to jednak tylko 10 proc. wszystkich badań służb sanitarnych. Nie daje to stuprocentowej gwarancji, że polski konsument nie będzie narażony na zakażenie groźnymi bakteriami.

- _ Ja się nie boję, ponieważ zjadliwy szczep bakterii EHEC, która wywołała w Niemczech kilkaset bardzo ciężkich przypadków zespołu hemolityczno-mocznicowego, występuje rzadko. Podobny przypadek, ale bez ofiar śmiertelnych odnotowano w 1994 roku w Montanie w Stanach Zjednoczonych. Wtedy do zatrucia doszło przez mleko, skala była jednak nieporównywalnie mniejsza, bo dotyczyła 18 zachorowań _ - mówi prof. Andrzej Zieliński, krajowy konsultant ds. epidemiologii.

**[

Ekspert dodaje, że groźny szczep_ Escherichia coli _można zneutralizować w temperaturze 60 st. C. - _ Kto jednak gotuje ogórka lub pomidora przez 20 minut? _ - pyta retorycznie prof. Zieliński.

Dlatego należy trzymać się podstawowych zasad higieny i myć dokładnie warzywa i owoce przed zjedzeniem. Tym bardziej, że inspektorzy badają tylko 100 tys. próbek żywności rocznie. To i tak więcej niż unijne wymogi. Komisja Europejska wymaga by kontroli było 70 tysięcy w ciągu roku.

Stacje, inspektoraty i jednostka centralna

Unia nie narzuca żadnemu z krajów, jak ma wyglądać struktura służb sanitarno-epidemiologicznych. W Polsce inspekcja sanitarna odpowiedzialna jest za kontrole warzyw i owoców oraz całego handlu detalicznego żywnością. Inspekcja weterynaryjna sprawdza natomiast mleczarnie i zakłady mięsne. Jedną i drugą w różny sposób nadzoruje Główny Inspektorat Sanitarny.

Dane w mln złotych

Źródło: Ministerstwo Finansów, BIP, urzędy wojewódzkie

Prawie półtora miliarda złotych rocznie przeznaczane na działania służb sanitarnych nie gwarantuje jednak stuprocentowego bezpieczeństwa. Inspekcja sanitarna zajmuje się nie tylko kontrolą żywności. Jej pracownicy badają też m.in.: kosmetyki, chemikalia, suplementy diety, wodę w kąpieliskach i poziom hałasu. Badanie próbek żywności to tylko 10 procent ich pracy.

- _ To ci, którzy przywożą żywność do naszego kraju mają obowiązek zadbać, by była ona zdrowa, by nie stwarzała zagrożenia dla konsumentów. To oni odpowiadają za jej bezpieczeństwo, nie my - tłumaczy Jan Bondar, rzecznik GIS. _

To także właściciel żywności, a nie sanepid wycofuje ją z rynku. Inspektorzy kontrolują jedynie, czy robi on to sumiennie. Jeśli nie postąpi zgodnie z zaleceniem służb sanitarnych grozi mu kara więzienia.

500 tys. ton
tyle ogórków produkujemy rocznie w Polsce.
Żywność kontrolowana na zewnętrznych granicach Unii wewnątrz jej granic jest przewożona swobodnie. Punkty jej zbytu są kontrolowane wyrywkowo. Gdy kontrola wykaże nieprawidłowość, odpowiednie służby nakazują wycofanie danej partii z rynku.

W Polsce kontroluje się gorliwie

Wiadomo ile towaru i skąd trzeba wycofać, bo z każdą partią żywności w Unii Europejskiej wędrują jej dokumenty. Gdy inspektorzy odnajdują partię, z którą jest jakiś problem, informacja o niej trafia do centralnego systemu Unii Europejskiej Rapid Alert System for Food and Feed. Tam przechowywane są informacje o niebezpiecznych towarach żywnościowych z całej Europy i posiłkują się nim służby sanitarno-epidemiologiczne z wszystkich krajów.

- _ Nie ma na świecie przepisów dotyczących tej materii, które byłyby bardziej restrykcyjne niż w Unii Europejskiej _ - wyjaśnia rzecznik Bondar. - _ Polski system jest jednym z bardziej rygorystycznych. Potwierdzają to badania Europejskiego Urzędu do Spraw Bezpieczeństwa Żywności. Po wejściu do Unii kontrolowano nas 10 razy w roku, teraz już tylko raz, góra dwa razy rocznie _ - dodaje.

Działania inspektorów często złoszczą przedsiębiorców. Zdarza się, że nie rozumieją oni gorliwości sanepidu. Na przykład, gdy inspektorzy zjawiają się w nowowybudowanym hotelu. Dziwią się, że sanepid sprawdza w nim jakość wody, chociaż przecież regularnie bada ją w rurociągach. Trzeba tłumaczyć właścicielowi, że przecież budując instalacje samego budynku mógł popełnić błąd lub zaniechanie, które może doprowadzić do rozwoju na przykład groźnych bakterii _ legionelii _.

- _ Polska jest dobrze chroniona przez służby sanitarno epidemiologiczne _ - potwierdza dr Halina Ścieżyńska, która współpracowała z Europejskim Urzędem do Spraw Bezpieczeństwa Żywności. - _ Jednak i u nas nie brakuje zagrożeń. Na przykład salmonella. W jej przypadku nie mamy się czym chwalić, bo zarażenia tego typu zdarzają się w Polsce częściej niż w części krajów Unii _ - dodaje.

W czasie zagrożenia rządzi minister i główny inspektor

Gdyby w Polsce doszło do epidemii jakiejś groźnej choroby albo masowych zatruć jak w Niemczech, wówczas służby sanitarne działają wedle procedur opisanych w ustawie o zapobieganiu i zwalczaniu zakażeń i chorób zakaźnych wśród ludzi.

Według jej zapisów, w przypadku stwierdzenia czy też podejrzenia przez lekarza choroby albo zakażenia z listy chorób zakaźnych, powinien on zgłosić ten fakt powiatowemu inspektoratowi sanitarno-epidemiologicznemu. Na złożenie stosownego raportu lekarz ma 24 godziny, ale w praktyce taka informacja jest zazwyczaj przekazywana telefonicznie.

- _ W wielu przypadkach liczy się czas i bywa, że na drugi dzień dane z raportu to już historia _- mówi Witold Paczosa, kierownik działu epidemiologi w Wojewódzkiej Stacji Sanitarno-epidemiologicznej we Wrocławiu.

27-46 tys. ton
tyle ogórków importujemy od listopada do marca
W zależności od tego, ile jest przypadków zachorowań i na jak dużym terenie występują - GIS oraz wojewoda podejmują decyzje o skoordynowanych działaniach m.in. izolowaniu chorych oraz poddaniu kwarantannie osób, które miały z nimi kontakt. Jeśli epidemia obejmuje więcej niż obszar jednego województwa, wówczas decyzje zapadają na szczeblu ministerialnym - w resorcie zdrowia i spraw wewnętrznych i administracji.

- _ Powołuje się komitet pandemiczny. W jego skład wchodzą przedstawiciele wszystkich zainteresowanych resortów. Na czele stoi minister zdrowia, zastępcą jest główny inspektor sanitarny _ - mówi Jan Orgelbrand, zastępca głównego inspektora sanitarnego.- _ Mechanizm działania jest taki,jak w przypadku komitetu pandemicznego przeciw grypie. On jednak działa permanentnie, nie trzeba go powoływać, bo na zarażenie grypą jesteśmy narażeni cały czas _ - wyjaśnia.

Na razie w kraju spokój i tak pewnie zostanie

Z racji naszego członkostwa w UE, przy Narodowym Instytucie Zdrowia Publicznego działa także specjalna, dyżurująca non stop komórka, która zbiera informacje o epidemiach i przekazuje je do Europejskiego Centrum Kontroli Zakażeń w Sztokholmie (European Centre for Disease Prevention and Control). Jak mówią inspektorzy sanitarni, Krajowy Punkt Centralny ds. Międzynarodowych Przepisów Zdrowotnych jest elementem systemu wczesnego ostrzegania, dzięki któremu informacje o zagrożeniach epidemiologicznych mogą być szybko przekazywane wszystkim państwom członkowskim. Trafiają także do WHO.

Na razie inspektorzy uspokajają: -_ Polski rynek jest czysty, jeśli chodzi o EHEC. Gdyby coś się niepokojącego działo bylibyśmy pierwsi, którzy o tym wiedzą. Kordon ochronny został wzmocniony, ale nie ma niepokojących sytuacji _ - przekonuje inspektor Orgelbrand.

- _ To jest działanie prewencyjne, bo nie spodziewamy się zakażeń. Import masowy towarów z Niemiec i Hiszpanii nie jest notowany, a ten mniejszy jeśli był, to już dawno został zatrzymany, a potencjalnie zakażone warzywa wyrzucone. Nikt po takim nagłośnieniu w mediach nie trzymałby takiego towaru - _tłumaczy Orgelbrand.

Czytaj w Money.pl
[ ( http://static1.money.pl/i/h/165/t100773.jpg ) ] (http://news.money.pl/artykul/zatrucia;w;niemczech;to;nie;ogorki,132,0,842116.html) Zatrucia w Niemczech: To nie ogórki Rośnie liczba zakażonych EHEC, w szpitalach w Hamburgu przebywa obecnie 110 osób. W całych Niemczech zmarło już 15 ofiar bakterii. Źródło epidemii nadal nie zostało zidentyfikowane.
[ ( http://static1.money.pl/i/h/191/t140479.jpg ) ] (http://news.money.pl/artykul/rosnie;liczba;ofiar;bakterii;ehec;rosja;zakazala;importu;warzyw,59,0,841275.html) Rośnie liczba ofiar bakterii EHEC. Rosja zakazała importu warzyw Służby sanitarno-epidemiologiczne apelują o zachowanie higieny, częste mycie rąk oraz warzyw, także po ich obraniu. Uspokajają jednak, że w Polsce nie wykryto dotychczas żadnych zakażeń.
[ ( http://static1.money.pl/i/h/6/t132102.jpg ) ] (http://news.money.pl/artykul/pierwsza;ofiara;ehec;poza;niemcami,5,0,841989.html) Pierwsza ofiara EHEC poza Niemcami Szpital w miejscowości Boras na południowym zachodzie Szwecji poinformował o śmierci kobiety, zarażonej bakterią EHEC.
[ ( http://static1.money.pl/i/h/108/t139372.jpg ) ] (http://news.money.pl/artykul/zatrute;ogorki;kontroluja;targowiska;hurtownie;i;stolowki,136,0,841864.html) Zatrute ogórki. Kontrolują targowiska, hurtownie i stołówki Nie ma powodów, żeby nie jeść surowych owoców i warzyw - twierdzi GIS.
giełda
wiadomości
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(0)