Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Biały Dom planuje bombardowanie Syrii. Rosja grozi

0
Podziel się:

Administracja twierdzi, że nie potrzebuje zgody Kapitolu na bombardowanie celów Państwa Islamskiego w Iraku i Syrii.

Biały Dom planuje bombardowanie Syrii. Rosja grozi
(Freedom House / Flickr (CC BY 2.0))

Biały Dom zaapelował do Kongresu, by w przyszłym tygodniu przyjął budżet na zbrojenie umiarkowanej syryjskiej opozycji. Administracja twierdzi, że nie potrzebuje natomiast zgody Kapitolu na bombardowanie celów Państwa Islamskiego w Iraku i Syrii. Rosja i Syria ostrzegły USA przed dokonywaniem nalotów na terytorium syryjskim.

Rzecznik Białego Domu Josh Earnest powiedział podczas briefingu, że byłoby najlepiej, gdyby Kongres dołączył kwestię funduszy na zbrojenia umiarkowanych rebeliantów w Syrii do ustawy budżetowej, której przyjęcie zaplanowano na przyszły tydzień.

Prezydent Barack Obama już latem wystąpił do Kongresu o dodatkowe środki na walkę z terroryzmem oraz pół miliarda dolarów na szkolenia i sprzęt dla umiarkowanych rebeliantów w Syrii, ale jak dotąd Kongres się w tej sprawie nie wypowiedział.

Wraz z ogłoszoną w środę przez prezydenta Baracka Obamę strategią walki USA z dżihadystami z Państwa Islamskiego, którzy zajęli w ostatnim czasie znaczne tereny Iraku i Syrii, ta sprawa stała się pilniejsza. Jednym z elementów planu Obamy są bowiem szkolenia i zbrojenie umiarkowanej opozycji w Syrii, czego USA unikały przez trzy lata trwania wojny domowej w Syrii. Jak poinformowała administracja USA, w środę Arabia Saudyjska, uważana za kluczowego partnera w walce Stanów Zjednoczonych z Państwem Islamskim, zgodziła się, by te szkolenia odbywały się na jej terytorium.

Spiker Izby Reprezentantów, Republikanin John Boehner powiedział na konferencji prasowej, że nie zapadła jeszcze decyzja, czy fundusze na zbrojenie rebeliantów w Syrii zostaną dołączone do ustawy budżetowej, czy też będą przedmiotem osobnej ustawy. Część kongresmenów uważa bowiem, że Kongres powinien wypowiedzieć się nie tylko w sprawie środków, ale też całej strategii walki z Państwem Islamskim.

Niemniej administracja USA utrzymuje, że zgoda Kongresu na prowadzenie nalotów w Iraku i Syrii nie jest wymagana. Tłumaczy, że po pierwsze prezydent dysponuje konstytucyjnymi uprawnieniami jako naczelny dowódca sił zbrojnych. Po drugie, administracja powołuje się na obowiązującą ustawę AUMF (Authorisation for Use Military Force), przyjętą po zamachach z 11 września w 2001, w której Kongres udzielił prezydentowi USA uprawnień do prowadzenia wojny ze sprawcami tego ataku terrorystycznego, a więc Al-Kaidą.

_ Mam uprawnienia, by stawić czoło temu zagrożeniu _ - powiedział w środę w przemówieniu do narodu Obama, ogłaszając, że USA staną na czele międzynarodowej kolacji w kampanii wojskowej przeciw Państwu Islamskiemu. Jednocześnie zachęcił kongresmenów do przyjęcia rezolucji poparcia w tej sprawie. _ Uważam, że nasz naród jest silniejszy, jeśli prezydent i Kongres działają razem. Więc przyjmę z zadowoleniem wsparcie Kongresu, tak by pokazać światu, że Amerykanie są zjednoczeni _ - dodał.

Niektórzy eksperci zgłosili już jednak wątpliwości, czy walkę z Państwem Islamskim można podciągnąć pod ustawę AUMF. Państwo Islamskie powstało co prawda jako odłam Al-Kaidy w Iraku, ale w lutym nastąpił ich formalny rozdział. Podczas briefingu z dziennikarzami anonimowy przedstawiciel Białego Domu przekonywał jednak, że dla celów zgody na operację wojskową Państwo Islamskie można uznać za grupę powiązaną z Al-Kaidą.

Komentarze na Kapitolu po środowym przemówieniu Obamy wskazują, że prezydent najpewniej nie miałby problemów z uzyskaniem zgody większości kongresmenów na operację przeciw Państwu Islamskiemu, zwłaszcza że opozycyjni Republikanie od dawna naciskali na niego, by tę walkę zintensyfikował.

Jak zapowiedział Obama, antyterrorystyczna kampania przeciw bojownikom Państwa Islamskiego w Iraku i Syrii ma być realizowana poprzez _ systematyczne uderzenia z powietrza _ oraz wspieranie sił kurdyjskich i armii irackiej, które walczą z Państwem Islamskim na lądzie. Prezydent zapowiedział też wysłanie do Iraku dodatkowych 475 wojskowych (obecnie jest ich tam ok. tysiąca), którzy mają pomóc Kurdom i Irakijczykom w szkoleniach, wywiadzie oraz obsłudze sprzętu. Zapewnił, że żołnierze USA nie będą brać udziału w walkach lądowych.

Kraje arabskie popierają, a Rosja grozi

Państwa arabskie oraz Turcja poparły powołanie wraz z USA koalicji przeciw Państwu Islamskiemu. Porozumienie to następstwo spotkania arabskich ministrów z amerykańskim sekretarzem stanu Johnem Kerrym. Rozmowy odbyły się w saudyjskiej Dżuddzie.

W skład koalicji oprócz USA weszłyby: Egipt, Jordania, Turcja, Liban i sześć państw Zatoki Perskiej.

Ogłoszony po rozmowach komunikat mówił, że strategia, jaką obrano, ma na celu zniszczenie Państwa Islamskiego _ gdziekolwiek by było, w tym zarówno w Iraku, jak i Syrii _. Uczestnicy spotkania zgodzili się, że należy powstrzymać przepływ funduszy i ludzi do IS, a także pomóc odbudować społeczności _ potraktowane brutalnie _ przez organizację muzułmańskich ekstremistów.

Szef amerykańskiej dyplomacji oświadczył, że kraje arabskie odegrają kluczową rolę w koalicji przeciw bojownikom IS, nikt jednak nie bierze pod uwagę wysłania wojsk lądowych.

AP sugeruje, że koalicja mogłaby aktywnie uczestniczyć w nalotach na cele IS, a także wesprzeć walkę z bojownikami Państwa Islamskiego za pomocą broni, szkoleń, informacji wywiadowczych i logistyki.

Wcześniej Rosja i Syria ostrzegły USA przed dokonywaniem nalotów na terytorium syryjskim. Minister spraw zagranicznych Rosji Siergiej Ławrow oświadczył, że takie działania bez zgody ONZ będą stanowić _ akt agresji _ i _ znaczące pogwałcenie _ prawa międzynarodowego.

Amerykański sekretarz stanu wyraził zaskoczenie stanowiskiem Rosji, która kwestionuje legalność proponowanych ataków lotniczych na bojowników w Syrii. _ Gdyby to, co się dzieje na Ukrainie, nie było tak poważne, moglibyśmy się śmiać z tego, że Rosja podnosi sprawę prawa międzynarodowego _ - zaznaczył.

Koalicja jest jednak krucha i pełna sprzecznych interesów - zauważa Associated Press. Podkreśla, że Arabia Saudyjska, Zjednoczone Emiraty Arabskie i Egipt nie darzą sympatią Kataru i Turcji z powodu ich poparcia dla egipskiego Bractwa Muzułmańskiego i innych radykalnych ruchów w regionie, a Kuwejt i Katar niezbyt chętnie odnoszą się do ograniczenia wsparcia finansowego dla ekstremistów.

Czytaj więcej w Money.pl
Ofensywa islamistów w kolejnym kraju Boko Haram zdobywa coraz większą część terytorium Nigerii. Oblegają Maiduguri, stolicę stanu Borno.
Obama: Nasilimy izolację Rosji i uderzymy w Putina Biały Dom przyłączy się do sankcji Unii Europejskiej. Chce ugodzić rosyjskie sektory finansów, energetyki i obronności.
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(0)