Na idealnym obrazie szwajcarskiej gospodarki pojawiają się pierwsze rysy. Czy rozbuchane wydatki i żądania socjalne zagrażają alpejskiej potędze?
Teoretycznie w Szwajcarii powinna panować niczym niezmącona radość. Ten alpejski kraj należy do ścisłej czołówki najbardziej konkurencyjnych państw na świecie.
Tak przynajmniej wynika z opublikowanego w ubiegłym tygodniu studium Forum Gospodarki Światowej (WEF), w którym Szwajcaria zajęła bardzo wysokie drugie miejsce. Według studium siłą gospodarki szwajcarskiej są innowacje technologiczne oraz wysoki stopień informatyzacji.
ZOBACZ TAKŻE:
Będą ograniczenia w przyjazdach na Wyspy Brytyjskie?
To kolejne zestawienie, które tak wysoko oceniło potencjał szwajcarskiej gospodarki. W lecie ukazał się World Competitiveness Yearbook Szkoły Biznesu IMD w Lozannie, według którego pod względem konkurencyjności Szwajcaria plasuje się na szóstym miejscu.
Pozory mogą mylić?
Rzeczywistość nie wygląda jednak tak różowo. U podnóża Alp rośnie napięcie np. w budownictwie. Największy związek zawodowy, Unia, mierzy siły z pracodawcami w branży budowlanej i domaga się ogólnokrajowego układu zbiorowego dla ponad 80 tys. pracowników budowlanych w Szwajcarii.
ZOBACZ TAKŻE:
Niemcy pokochali zakupy w sieci
Na wielu budowach w Zurychu, największym mieście w Szwajcarii praca zamarła. Strajki odbywają się również w Bazylei. W ubiegłym miesiącu przerwano prace nawet na najważniejszej budowie w kraju, przy budowie nowego tunelu Gottharda.
Tymczasem w teorii WEF mowa jest o: wysokiej konkurencyjności Szwajcarii, którą można wytłumaczyć należącym do najelastyczniejszych na świecie rynkiem pracy. Wobec strajków w Zurychu Szwajcarzy zadają już sobie pytanie, czy uda się ją uratować. "Elastyczność nie może być ograniczona ogólnokrajowym zbiorowym układem o pracę z ustalonymi stawkami płac minimalnych." - podkreśla główny ekonom Economiesuisse, Rudolf Minsch.
Dopłaty i socjal zbyt wysokie
Również w innych dziedzinach teoria i praktyka odstają od siebie. Podczas ostatnich wyborów najlepszy wynik osiągnęło Szwajcarskie Stronnictwo Ludowe (SVP), które zdobyło prawie jedną trzecią głosów. Stronnictwu przewodzi były przedsiębiorca i obecny minister sprawiedliwości Christoph Blocher.
Ugrupowanie to chce strzec odrębności Szwajcarii wewnątrz Europy wprowadzając wysokie cła i subwencje dla branż, które bez nich nie miałyby żadnych szans wobec konkurencji z zagranicy.
Chodzi m.in. o rolnictwo: według studium Avenir Suisse roczne wydatki państwa na jedno gospodarstwo wzrosły w latach 1955 do 2005 z 1 tys. do 60 tys. franków (40 tys. euro). To wyraźnie więcej, niż przeznacza na rolników UE. Jednak w tym samym czasie liczba gospodarstw w Szwajcarii zmalała o ponad połowę, co wskazuje na bezcelowość tak wysokich subwencji.
ZOBACZ TAKŻE: Oktoberfest uratuje zyski browarów?To nie wszystko. Pozostawanie poza UE cementuje poziom płac, który w całej Europie nie ma sobie równego.
Zurych jest tego wybitnym przykładem: kiedy niedawno miasto ustaliło stawki pomocy socjalnej, na czteroosobową rodzinę wyszło około 60 tys. franków. W takiej sytuacji głowa rodziny zarabiająca rocznie brutto poniżej 70 tys. franków, zastanowi się dwa razy, czy w ogóle warto podejmować pracę.
Główny ekonomista ministerstwa gospodarki, Aymo Brunetti, ostrzega przed wyciąganiem fałszywych wniosków z rankingów i pozycji Szwajcarii. "Nie oznacza to, że w sprawach polityki gospodarczej nie ma już nic do zrobienia. Ranking jest tylko ustaleniem stanu, który bardzo szybko może się zmienić" - podkreśla.