System zwolnień chorobowych obecnie funkcjonuje w taki sposób, że kiedy pracownik zachoruje, pracodawca pokrywa koszty wynagrodzenia za pierwsze 33 dni zwolnienia lekarskiego (lub 14 dni w przypadku pracowników, którzy przekroczyli 50. rok życia). Dopiero po 34 dniach choroby ZUS zajmuje się wypłatą świadczenia.
Jak jednak zapowiedział premier Donald Tusk, to ma się zmienić - podaje "Fakt". Zgodnie ze słowami premiera, to ZUS ma być odpowiedzialny za wypłatę wynagrodzeń od pierwszego dnia choroby pracownika.
- Chcemy, aby głównymi beneficjentami tych nowych rozwiązań były zwłaszcza małe firmy - mówił Donald Tusk. Wskazał, że dzięki temu na kontach przedsiębiorców mogą pozostać dodatkowe środki. Premier opisywał sytuacje firm, które mają 2-3 pracowników i jeden z nich zachoruje. Wówczas może to doprowadzić nawet do bankructwa takiego przedsiębiorstwa - dodał szef rządu.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Zmiany w L4 - problem dla ZUS-u i pracowników?
Zmiany te mogą uderzyć w pracowników - zauważa "Fakt". Dlaczego? Jak wskazuje dr Paweł Łuczak z Wydziału Zarządzania Uniwersytetu Łódzkiego, ZUS ma 30 dni na wypłatę zasiłku od dnia otrzymania pełnej dokumentacji. To oznacza, że jeśli pracownik zachoruje 20 stycznia, ZUS wypłaci mu zasiłek do 20 lutego.
- Ale to nie musi być ten sam termin, w którym pracownik otrzymuje swoje regularne wynagrodzenie. W rezultacie pensję otrzyma w dwóch częściach - podkreśla ekspert. Dodaje, że to może być problematyczne dla osób, które mają różne zobowiązania finansowe.
Jednak "Dziennik Gazeta Prawna" zwraca uwagę, że jest jeszcze jeden problem. Mikołaj Zając, prezes Conperio wskazuje, że ta zmiana może spowodować problemy z płynnością finansową ZUS-u, co w następstwie może poskutkować opóźnieniami w wypłacie zasiłków.
Co więcej, wskazał, że zmiana, którą proponuje premier Donald Tusk, pomoże małym oraz średnim przedsiębiorcom, którzy "odczują uwolnienie kosztu w postaci wynagrodzenia pojedynczego pracownika". To jednak nie dotyczy dużych firm.
Jeżeli weźmiemy pod lupę duże zakłady produkcyjne, to przedsiębiorstwom zależy przede wszystkim, aby zwolnień wśród pracowników było jak najmniej. Każdorazowo firmy te tracą bowiem wielokrotności wynagrodzenia na niezrealizowanej przez pracowników produkcji. Przepis ten w żadnym stopniu nie rozwiązuje zatem problemów zakładów produkcyjnych zatrudniających np. ponad 100 pracowników - wskazuje w rozmowie z "GDP" Mikołaj Zając, prezes Conperio.